1.2| Dobroć, miłość i strach zaczyna się w domu

97 7 0
                                    

   Wzięłam jeden głęboki oddech, próbowałam wyrwać nogę. W głowie czułam pustkę, jedną wielką pustkę. Miałam zdarte gardło od krzyku. Tylko patrzyłam jak mnie rozszarpuje. Nie mogłam już. Zamknęłam oczy i liczyłam płynące łzy. 

   Obudziłam się w szpitalnym pomieszczeniu. Obok mnie siedziała mama, która od razu wybiegła z sali krzycząc, że się wybudziłam. 

   Głowa mimowolnie zsunęła się na drugi bok gdzie mogłam patrzeć na to co się dzieje za ścianą, gdyż mój pokój miał spore okienko. Zza ramy wyłoniła się Grace. Na moich ustach zagościł słaby uśmiech. Szybko wślizgnęła się do mnie i delikatnie, lecz długo przytulała. Oparła się o moją głowę swoją.

   - Tak bardzo się bałam - powtarzała, a ja czułam jej emocje w ciekłym stanie spadające na moją twarz. Gdy się odsunęła to podziwiałam jej piękno, zawsze mnie to trochę uspokajało. Zaczęłam od głowy; jej spięte włosy nic się nie zmieniły od ostatniego spotkania. Oczy czerwone od długiego płaczu patrzyły na mnie ze smutkiem i miłością. Usta lekko rozchylone; wspomnienie spotkań kiedy mogłam non stop je całować były dla mnie jak odległa przeszłość. 

   Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi, który zakłócił moją chwilę spokoju. Maria z gniewem spojrzała w stronę Grace. Przystanęła i czekała, aż ona wyjdzie. Ta natomiast po prostu spokojnie usiadła i złapała mnie za rękę, a ja znów zasnęłam. 

   Gdy następnym razem otworzyłam oczy za oknem były pozapalne wszystkie światła, gdy przekręciłam głowę to zauważyłam, że jest bardzo ciemno. Nastała noc. Lubiłam myśleć w nocy. Wtedy wszystko było ciche, spokojne i piękne, ale nie tutaj. Tutaj było słychać maszyny, tupot lekarzy na korytarzach i przyciszone rozmowy. Tęskniłam za swoim łóżkiem. Chciałam wrócić już do domu i zapomnieć o tym co się wydarzyło. 

   Postanowiłam zrobić krok ku temu i trochę się od regenerować. Nie zauważyłam wokół siebie żadnej kroplówki, więc sięgnęłam po drożdżówkę na stoliku obok łóżka i powoli usiadłam na brzegu materaca.  Zsunęłam najpierw prawą nogę, potem lewą i odepchnęłam się mocno. Nogi się pode mną ugięły i upadłam. Huk przywołał pobliskie dwie pielęgniarki.

   - Mogłaś nas zawołać, a pomogłybyśmy ci - podniosły mnie, a ja oparłam się o łóżko.

   - Chciałam trochę pospacerować - ton mojego głosu mnie zaskoczył. Był chropowaty i nienaturalny. jedna z pielęgniarek podała mi kule.

   - Uważaj na nogę, aby nie uderzyć nią w coś, bo może być nieprzyjemnie - podziękowałam a one wyszły. Podciągnęłam straszną koszule nocną i ujrzałam zszytą ranę, która była długa i zaokrąglona. Jak sądzę ten wilk rozerwał mi trochę łydki. Na kostce widać było tylko odcisk szczęki, nic więcej. 

   Wychodząc z pokoju noga delikatnie stuknęła się z framugą drzwi, a ja poczułam ciągnący ból, choć w miarę krótki. Później już uważałam o wiele bardziej. Po kursie w jedną i drugą stronę korytarza czułam zmęczenie, więc wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Poszperałam w szafce i znalazłam swój telefon na szczęście naładowany. Czekała mnie do przeczytania piękna litania słodkich, podnoszących ego słów. Kochałam je i od razu wygodnie się usadowiłam, napisałam jej, że już się obudziłam i zaczęłam czytać. Mimo, ze wydawało się to bardzo długie to skończyłam po dwóch minutach, a wraz z końcem dostałam wiadomość:

Tak bardzo za Tobą tęskniłam. Tak się o Ciebie bałam. Kocham Cię!

   Uśmiechnęłam się i odpisałam jej. Zapytałam też, czy wie kiedy wychodzę, a ta odpowiedziała, że jeśli nie będę osłabiona to dziś rano. Ucieszona i spokojna, lekko obolała pisałam do z Grace do późna, do momentu kiedy niespodziewanie zasnęłam.

   Obudziło mnie delikatne szarpanie za ramię.

   - Jak się czujesz? - zapytał lekarz stojący za mamą.

   - O wiele lepiej. W nocy nawet trochę się przeszłam i zjadłam.

   - Wyniki masz w porządku, jak widać nie czujesz się źle, więc nie widzę przeciwwskazań do wypisania Lauren do domu. 

   Mama zapakowała wszystko do wielkiej torby. Ja w tym czasie się przebrałam, wyczesałam włosy i umyłam zęby. Wychodząc spojrzałam w wielkie lustro na ścianie, przybliżyłam twarz do niego i zauważyłam kilka zaczerwienień na polkach i czole oraz podkrążone oczy. 

   W drodze powrotnej nie zamieniłam z rodzicami ani słowa. Założyłam znalezione w samochodzie stare słuchawki, włączyłam po cichu rockowy zespół i patrzyłam przez okno. 

Ludzie aliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz