Chapter 3

10.5K 886 1.5K
                                    

  PRZEPRASZAM, NIE ZABIJAJCIE MNIE, OK?

********


Dwa dni po meczu, z którego wyszli trzymając się za ręce, nadchodzi TEN moment.

 Moment ich pierwszego publicznego pocałunku, który został dokładnie zaplanowany, przez menadżerstwo. 

Louis miał podjechać swoim czarnym Lamborghini, pod halę, na której odbywał się mecz Harry'ego, zaczekać na niego i gdy wyjdzie po prostu pocałować na powitanie. 

I to wydaje się banalnie łatwe, tak też wydawało się Louisowi, który opierając się o swój czarny samochód udawał, że w ogóle nie widzi paparazzi, którzy czaili się kilkanaście metrów dalej.

 Otarł swoje spocone dłonie o swoje czarne rurki i nerwowo oblizał swoje wargi. 

Dokładnie za pięć minut kończył się trening Harry'ego, a on kompletnie nie był gotowy na pierwszy pocałunek z chłopakiem.

 I nie, nie przećwiczyli tego, ponieważ szatyn zawsze znalazł jakikolwiek pretekst, by się wstrzymać, co lokaty rozumiał a nawet szeptał ciche pocieszające słówka. 

Co było cholernie miłe i nie w ogóle, nie urzekł Louisa, swoją delikatnością.

 I być może szatyn nieco zatracił się w swoich myślach, ponieważ podnosząc głowę ujrzał Harry'ego zmierzającego w jego stronę z cwaniackim uśmieszkiem, który zniknął, gdy tylko zauważył podenerwowanie niższego.

 - Hej- szepnął, marszcząc brwi.

 - C-cześć- odpowiedział Louis, odwracając wzrok. 

- Spokojnie, to tylko całus. Im szybciej tym lepiej.

 - Dobrze- powiedział szatyn, zadzierając głowę w górę. 

Położył swoją małą dłoń na szyi wyższego i przyciągnął go w dół, łącząc ich usta. 

I to było zupełnie nieznane dla Louisa, ale zbyt przyjemne, by mógł tak po prostu to przerwać. 

Być może zwariował, ale chwycił biodro Harry'ego przyciągając go bliżej, na co koszykarz sapnął w zdziwieniu na jego ruch. 

W końcu to miał być całus, niewinny całus. 

Louis nie powinien pogłębiać pocałunku, przechylając głowę w lewo, nie żeby loczek narzekał.

 I to właśnie Harry w końcu z niechęcią pierwszy oderwał się od Louisa, przypominając sobie o tym, że przecież stali na zewnątrz i prawdopodobnie paparazzi zdobyli już bardzo ciekawe zdjęcia.

 - Jedziemy?- przemówił Harry, oblizując swoje usta.

 - Uh, j-jasne- jęknął mniejszy, czerwieniąc się. 

Było mu cholernie wstyd na swój popęd.

 I cholera, przecież on nie był gejem?

 Nie był prawda? 

Nadal z czerwonymi polikami, otworzył swoje drzwi od strony kierowcy.

 - Oh, ależ z ciebie dżentelmen- prychnął Harry, swobodnie okrążając samochód, tak jakby przed chwilą w ogóle nie całował się z pseudo gejem aka gwiazdą muzyki.

 - Tylko dla ciebie- odpyskował szatyn, zajmując miejsce kierowcy.  

  Koszykarz jedynie pokręcił swoją głową nadal będąc oszołomiony znakomitym, lekko nieudolnym pocałunkiem. 

Basketball player~Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz