Chapter 24 (ostatni)

9.6K 809 1.8K
                                    

TT: #BPlayerff
Jakby ktoś chciał coś napisać.

**********

[3 lata później]

  - A Harry? 

- Huh?- spytał popijając swojego drinka.

 - Co z nim ostatnio nie widziałem was razem- odparł Zayn patrząc na swojego przyjaciela z drugiej strony stołu. 

- Postanowiliśmy od siebie odpocząć, wiesz dwa lata związku to dużo. Przez pewien czas po prostu zaczęliśmy dostrzegać, że potrzebujemy wolności- odpowiedział luźno kłamiąc zerkając na Liama niosącego dwie szklanki. Przyglądał się Zayn'owi, który złożył mały pocałunek na ustach krotko wystrzyżonego szatyna. Cóż zeszli się dwa lata temu, gdzie Louis został ich po imprezie nagich w jego pokoju gościnnym. Jeszcze go nie odkaził, być loże pani Margaret zabrała się za to pomieszczenie.

 - Który to wymyślił?- spytał Liam, siadając obok Mulata, którego objął popijając colę.

 - Razem doszliśmy do tego, że potrzebujemy odpoczynku.

 - Tak, a potem wysłuchiwałem zalanego Harry'ego do trzeciej w nocy- narzekał Liam przewracając przy tym oczami. 

- Zostaliśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi... 

- Więc nie będzie między wami niezręczności, jeżeli zaraz tutaj się pojawi?- dopytał Zayn podnosząc brwi w górę. 

- Nie- odparł prosto Louis przełykając ciężko ślinę. Właściwie to wszystko zdarzyło się kilka dni temu, gdy szatyn wrócił ze swojej trasy zastając pusty dom ( co nie było normalne, Harry zawsze witał go na lotnisku), w dodatku w ich kolejną rocznicę. Poczuł się dotknięty, gdy okazało się, że jego facet wybrał oglądanie głupiego meczu na żywo, zamiast przywitanie go. Dlatego doszedł do wniosku, że chce pokazać kędzierzawemu jak to jest i gdy chciał delikatnie zacząć temat separacji. Wszystko wybuchło, kończąc na tym, że Harry zgodził się z wielką chęcią na rozłąkę w tym samym dniu zabierając walizkę z ich wspólnego domu. Louis dawał sobie radę bez wielkich ramion, dobrych obiadów oraz dzikiego seksu ( ochrzcili powiedzmy, że każdy zakątek ich nowego domu w pierwszą noc). Dał radę tydzień, ( ledwo) więc dlaczego nie miałby przeżyć przez resztę życia? 

- Cześć. 

Przełknął ślinę słysząc głęboki głos za nim. Głos, który dobrze usłyszał pomimo szumu muzyki w klubie dla gejów.

 - Hej, siadaj- powiedział Liam wskazując na siedzenie obok Louisa. Dlaczego akurat tutaj? pomyślał zabijając Liama wzrokiem. Najpierw poczuł jego piżmowy zapach, a potem kolejny raz usłyszał pieprzenie czuły głos aktualnie najsławniejszego koszykarza w Europie: 

- Cześć, Lou.

 - Cześć, Hazz- wymamrotał kwaśno bawiąc się szklanką. 

- Jak tam?- spytał Harry wesołym tonem, na co grymasząc popatrzył na niego mroźnym wzrokiem.  

  - Świetnie- parsknął próbując zdusić w sobie sarkazm, który wręcz kipiał. Najchętniej starłby ten uśmieszek z tych grzesznych ust chłopaka obok. 

- A u ciebie?- zapytał z pozornym zainteresowaniem. 

- Nie narzekam- odparł Harry z lekkim, ale mocno fałszywym uśmiechem. Louis zbyt dobrze go znał. 

- Tak?- podniósł brwi oblizując wargi. 

- Mhm. Racz...

 - Przepraszam, ale przyszedłem ukraść waszego towarzysza. Zatańczysz? 

Basketball player~Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz