- Jest Louis?- zapytał chłodnym tonem przechodząc z jednej nogi na drugą.
Już nie lubił kobiety stojącej przed nim i głaszczącej swoje zaokrąglenie.
Dziecko Louisa.
- Tak, tak. Tatuś robi herbatkę- wymamrotała ze złośliwym uśmiechem, na co Harry pozostał niewzruszony, w głębi jednak gotował się ze złości.
- Myślałem, że w naszym związku to ja pełnię role tatusia, ale okey- parsknął przedzierając się przez drzwi zostawiając w tyle rumianą blondynkę.
Zdjął buty i ruszył żwawym krokiem do salonu, gdzie usiadł na jednaj z kanap, nerwowo bawiąc się wargą. Niczego nieświadom, szatyn wszedł do pomieszczenia ostrożnie niosąc herbatę, kładąc ją na stoliku obrócił się w stronę sofy i wytrzeszczył oczy w zaskoczeniu.
- Harry?- wykrztusił patrząc na wejście do salonu, gdzie stała naburmuszona blondynka. Louis wiedział, że Harry coś jej nagadał.
- Chciałem przeprosić- westchnął loczek nie przejmując się Brianą, która wciąż stała w tym samym miejscu uważnie obserwując.
- Powiedziałeś prawdę, więc nie masz za co- odparł Louis wzruszając przy tym ramionami. Serce Harry'ego roztopiło się na widok szatyna, który stał się jeszcze bardziej kruchy, niż wcześniej.
- Przepraszam kochanie- powtórzył wstając ze swojego miejsca i otwierając ramiona dla mniejszego, który wtulił się w jego ciało.
Trwali tak chwilę, Louis będąc przyciśniętym do Harry'ego trzymającego go dość desperacko, ale nikt nie musi o tym wiedzieć.
Razem czuli się jak w domu.
Dopóki wścibskie chrząknięcie nie przerwało ich małej chwili. Odsunęli się, spoglądając zirytowanym wzrokiem na ciężarną dziewczynę.
- Louis, źle się czuję- zawiadomiła, chwytając teatralnie swój brzuch.
- Coś nie tak?- zmarszczył brwi idąc w jej stronę.
- Po prostu być może zbyt dużo wrażań jak dla ciebie, myślę, że najlepiej będzie jak Paul cię odwiezie- zaproponował Harry sztuczną grzecznością widząc jak dobrą aktorką jest blondynka.
- Tak, zdecydowanie- odparł szatyn wychodząc z salonu. Harry popatrzył mrużąc oczy na dziewczynę siedzącą na kanapie.
- Nie musisz przy mnie udawać- parsknął sarkastycznym śmiechem.
- Wiem, dlatego nie zamierzam tego robić. Słuchaj, zdobędę Louisa i nawet ty mnie nie powstrzymasz- powiedziała, na co Harry zaśmiał się dźwięczniej.
Gdyby to było, aż tak proste.
*•*•*•*•*
Drzwi zatrzasnęły się zaraz za wychodzącą ciężarną dziewczyną i Louisem, który uparł się, że ją odprowadzi. Harry natomiast opadł bezwładnie na kanapę, gdzie odchylił głowę i zamknął oczy. To wszystko zdecydowanie przytłaczało.
- H-harry.
Usłyszał, na co otworzył oczy i spojrzał w stronę niepewnie stojącego Louisa.
- Chodź tu- zachęcił cicho otwierając ramiona, by po chwili zakopać swój nos we włosach mniejszego, który siedząc okrakiem na nim wtulił się wdzięcznie chowając swoją twarz w zgięcie szyi koszykarza. Nikt im nie przeszkodził, gdy się przytulali, nawet gdy Louis zaczął składać delikatne pocałunki na żuchwie. Harry jedynie zamruczał w aprobacie wkradając dłonie pod koszulkę szatyna jeżdżąc opuszkami po gładkiej, złocistej skórze szatyna. Połączyli w końcu swoje usta, szatyn wplatając palce we włosy koszykarza. Z żarliwego pocałunku, który był jedynie mieszaniną języków i zderzeń zębów, powoli przeszli do lekkiego ocierania się wargami.
CZYTASZ
Basketball player~Larry Stylinson
Fiksi Penggemar- Dlatego znaleźliśmy rozwiązanie.- Wzruszył ramionami Simon. - Jakie?- zapytał Louis, bawiąc się swoimi palcami. - Fałszywy związek. - Niby z kim?- Parsknął śmiechem szatyn. - Zawodnik Leakers'ów- odpowiedział Simon. - Jakaś koszykarka...