Chapter 18

8.3K 734 1.3K
                                    

  - Jest Louis?- zapytał chłodnym tonem przechodząc z jednej nogi na drugą. 

Już nie lubił kobiety stojącej przed nim i głaszczącej swoje zaokrąglenie. 

Dziecko Louisa.

 - Tak, tak. Tatuś robi herbatkę- wymamrotała ze złośliwym uśmiechem, na co Harry pozostał niewzruszony, w głębi jednak gotował się ze złości.

 - Myślałem, że w naszym związku to ja pełnię role tatusia, ale okey- parsknął przedzierając się przez drzwi zostawiając w tyle rumianą blondynkę. 

Zdjął buty i ruszył żwawym krokiem do salonu, gdzie usiadł na jednaj z kanap, nerwowo bawiąc się wargą. Niczego nieświadom, szatyn wszedł do pomieszczenia ostrożnie niosąc herbatę, kładąc ją na stoliku obrócił się w stronę sofy i wytrzeszczył oczy w zaskoczeniu. 

- Harry?- wykrztusił patrząc na wejście do salonu, gdzie stała naburmuszona blondynka. Louis wiedział, że Harry coś jej nagadał.

 - Chciałem przeprosić- westchnął loczek nie przejmując się Brianą, która wciąż stała w tym samym miejscu uważnie obserwując. 

- Powiedziałeś prawdę, więc nie masz za co- odparł Louis wzruszając przy tym ramionami. Serce Harry'ego roztopiło się na widok szatyna, który stał się jeszcze bardziej kruchy, niż wcześniej. 

- Przepraszam kochanie- powtórzył wstając ze swojego miejsca i otwierając ramiona dla mniejszego, który wtulił się w jego ciało.

 Trwali tak chwilę, Louis będąc przyciśniętym do Harry'ego trzymającego go dość desperacko, ale nikt nie musi o tym wiedzieć. 

Razem czuli się jak w domu.

 Dopóki wścibskie chrząknięcie nie przerwało ich małej chwili. Odsunęli się, spoglądając zirytowanym wzrokiem na ciężarną dziewczynę.

 - Louis, źle się czuję- zawiadomiła, chwytając teatralnie swój brzuch.

 - Coś nie tak?- zmarszczył brwi idąc w jej stronę. 

- Po prostu być może zbyt dużo wrażań jak dla ciebie, myślę, że najlepiej będzie jak Paul cię odwiezie- zaproponował Harry sztuczną grzecznością widząc jak dobrą aktorką jest blondynka.

 - Tak, zdecydowanie- odparł szatyn wychodząc z salonu. Harry popatrzył mrużąc oczy na dziewczynę siedzącą na kanapie. 

- Nie musisz przy mnie udawać- parsknął sarkastycznym śmiechem.

 - Wiem, dlatego nie zamierzam tego robić. Słuchaj, zdobędę Louisa i nawet ty mnie nie powstrzymasz- powiedziała, na co Harry zaśmiał się dźwięczniej. 

Gdyby to było, aż tak proste.

*•*•*•*•*

 Drzwi zatrzasnęły się zaraz za wychodzącą ciężarną dziewczyną i Louisem, który uparł się, że ją odprowadzi. Harry natomiast opadł bezwładnie na kanapę, gdzie odchylił głowę i zamknął oczy. To wszystko zdecydowanie przytłaczało.  

  - H-harry. 

Usłyszał, na co otworzył oczy i spojrzał w stronę niepewnie stojącego Louisa. 

- Chodź tu- zachęcił cicho otwierając ramiona, by po chwili zakopać swój nos we włosach mniejszego, który siedząc okrakiem na nim wtulił się wdzięcznie chowając swoją twarz w zgięcie szyi koszykarza. Nikt im nie przeszkodził, gdy się przytulali, nawet gdy Louis zaczął składać delikatne pocałunki na żuchwie. Harry jedynie zamruczał w aprobacie wkradając dłonie pod koszulkę szatyna jeżdżąc opuszkami po gładkiej, złocistej skórze szatyna. Połączyli w końcu swoje usta, szatyn wplatając palce we włosy koszykarza. Z żarliwego pocałunku, który był jedynie mieszaniną języków i zderzeń zębów, powoli przeszli do lekkiego ocierania się wargami. 

Basketball player~Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz