4.

80 2 0
                                        

Obudziłam się w sali pełnej szpitalnych łóżek. Dobrze wiedziałam gdzie jestem i co tu robię, próbowałam podnieść się do pozycji siedzącej, ale poczułam jak kabelki przypięte do moich rąk napinają się, więc odpuściłam i postanowiłam poczekać aż przyjdzie ktoś od kogo mogę się dowiedzieć kiedy mnie wypuszczą. 

Drzwi od sali otworzyły się i weszła mała osóbka o krępej posturze, kiedy podeszła na tyle blisko, żebym mogła zobaczyć dokładniej kim jest zauważyłam, że to niziutka staruszka o długich siwawych włosach związanych w kłosa. W ręce trzymała notes w którym coś zapisywała, stając obok mojego łóżka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepłym, serdecznym uśmiechem. Takim, na który ja nigdy nie umiałam się zdobyć.

- Widzę, że w końcu się obudziłaś. To dobrze, bo rodzice i twój chłopak zaczynali się martwić. - Chłopak? Mój? Od kiedy ja mam chłopaka? Stop, wróć... Ten ktoś kto mnie podnosił z ziemi, miał męski, niski głos i był blondynem z tego co pamiętam zanim zemdlałam, pewnie on mnie tu przywiózł i żeby móc mnie zobaczyć jak się obudzę powiedział, że jest moim chłopakiem. Ale nie będę się łudzić, przecież chciałby mnie zobaczyć tylko dlatego, żeby się upewnić, że żyję i że nie będzie musiał iść do więzienia za potrącenie nastolatki. - Jak się czujesz słoneczko?

- Już lepiej, oprócz tego, że mam jakieś małe żylastwa przyczepione do ręki, ale dziękuję, że Pani pyta. Więc mój chłopak jest w tym szpitalu czy już pojechał? - Tak tylko z ciekawości zapytałam, nie żeby mnie w ogóle obchodziło kto to jest.

- Naturalnie, bardzo się o ciebie martwił, nie dawał żyć lekarzom, którzy robili ci badania i ciągle pytał czy wszystko w porządku i kiedy będzie mógł się z tobą zobaczyć - Powiedziała z nieznikającym uśmiechem na twarzy. - Zawołać go?

- Tak, poproszę. - Jaka ja się miła zrobiłam. Chyba to potrącenie przez auto ostro mi namieszało w główce, mam nadzieję, że mi przejdzie do jutra, bo ile można być miłym. Starsza kobieta uśmiechnęła się na pożegnanie i zapisała coś w notesie. W granicach pięciu minut w drzwiach pojawiła się ta sama kobieta w towarzystwie Chrisa, wskazała mu moje łóżko po czym poklepała go po ramieniu i wyszła. Chłopak szedł w moją stronę i choć wiedziałam, że idzie do mnie gdzieś tam w głębi myślałam, że może jednak jakimś cudem nie

- Cześć, jak tam moja księżniczka? Tak strasznie martwiłem się, że coś ci się stało. Powiem ci, że aż mi się ciepło zrobiło kiedy Meredith powiedziała, że już się obudziłaś. - Powiedział schylając się w moją stronę i całując mnie w policzek a mnie przeszedł mały dreszczyk i modliłam się żebym nagle nie spaliła buraka.

- Co ty robisz co? Jaki chłopak? Jaka Meredith? Jaka twoja księżniczka, co ty pieprzysz? - Zmieszałam się bardziej niż w momencie oglądania z kumplami anime po japońsku.

- Na prawdę się martwiłem, wpadłaś mi na maskę auta więc czułem się upoważniony do tego, żeby cię tu przywieźć a tak się składa, że nie zobaczyłbym co z Tobą gdybym nie powiedział, że jesteś moją dziewczyną. A Meredith to ta miła staruszka, znam ją od dzieciaka, dosyć długo tutaj pracuje. Widzisz jak byłem mały dosyć często bywałem w szpitalu, bo m... - Jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie, obejrzał się za siebie, spuścił wzrok i zamknął na chwile oczy, kiedy je otworzył i spojrzał się na mnie znowu miał ten słodki uśmieszek. - W każdym bądź razie muszę ci się przyznać, że podoba mi się opcja mówienia na Ciebie księżniczka. - Tak? Zabawne a tak bardzo chciałam go nie lubić. Cool.

- Po pierwsze nie potrzebnie się o mnie martwisz, jestem wytrzymalsza niż myślisz i na pewno dałabym sobie radę lepiej samodzielnie niż z Tobą. A po drugie nie będziesz mówił na mnie księżniczka, bo się nią nie urodziłam, daleko mi do niej no a przede wszystkim nie chcę być do niej porównywana ani nią być więc teraz możesz stąd wyjść i dać mi spokój w szkole, po szkole i następnym razem jak będę miała zamiar wpaść komuś na maskę samochodu, elo. - Uśmiechnęłam się i zaczęłam robić coś w telefonie.

- Kotku nie poradziłabyś sobie, bo tak się składa, że zemdlałaś w moich ramionach.

- Akurat to jeszcze pamiętam, zemdlałam w ramionach asfaltu z czym było mi dobrze a ty zepsułeś wszystko podnosząc mnie.

- Drapieżna się zrobiłaś, podoba mi się. Idę wypisać cię ze szpitala i odwiozę cię do domu. 

- Chyba się źle czujesz. - Odpowiedział mi trzask drzwi.


^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Dim dim dim, następny rozdziałik. W załączniku mamy naszą Care Tak strasznie was miśki przepraszam, że nic nie był przez tak duży okres czasu, ale musiałam dokładnie przemyśleć co dokładnie chcę żeby było w tym opowiadaniu no i przede wszystkim ja i mój chłopak postanowiliśmy, że musimy więcej spędzać czasu razem więc przyznam się, że lekko zapomniałam :* Jak ja się cieszę, że nareszcie mam spokój od pewnej frajerki XDD Nie wierzę w naiwność niektórych dziewczyn, wystarczy, że chłopak im coś powie a one od razu mu wierzą. Dobra miłej reszty wieczoru i słodkich snów, papa <3


I'M NOT A PRINCESS. // ZAWIESZONE..Where stories live. Discover now