Łzy to nie objaw słabości, tylko odważni ludzi potrafią płakać przy kimś...
Zayn wstaje i podchodzi do laptopa. Wyciąga z niego płytę i chowa ją delikatnie do pudełka. Z kartonu wyjmuje kolejną i za nim wkłada ją w szufladkę w lapku, zadaje mu pytanie, które w owej sytuacji musi brzmieć głupio.
- Znasz Ashton'a Irwin'a? - zauwam jak sztywnieje.
- Znam, a coś się stało, że o niego pytasz?
- A ja go znam, a raczej czy go znałem? - zaczynam wyginać palce przy dłoni. Strasznie się stresuje tym wszystkim. Zayn nigdy nie odpowiadał na moje pytania, więc kiedy zaczyna to robić to czuję się dziwnie i nie wiem co mam ze sobą zrobić.
- To znajomy Lou, więc go znałeś... - odpowiada obojętnie, jakby to co mówi, jest oczywiste - Ale dlaczego pytasz?
- Przysłał mi zaproszenie na otwarcie jakiegoś baru...
- No tak. Ash cieszy się jak wiewiórka z nowego orzecha. Zaprasza wszystkich - kuca przy laptopie i włącza kolejną płytę
- Ale...
- Harry, oglądaj - rzuca twardo.
Bez ostrzeżenia wciska przycisk play i wraca na swoje miejsce na fotelu. Moim oczom znów ukazuje się uśmiechnięta twarz brązowowłosego.
- Włączyłeś to już? - jego delikatny głos wywołuje u mnie kolejną falę dreszczy.
- Już dawno - przed oczami miga mi sylwetka Niall'a. Niesie miskę. Wiecznie nienajedzony Irlandczyk.
- Cześć Hazz, poraz drugi. Mam nadzieję, że poprzednia płyta ci się spodobała i choć w małym ułamku coś ci naświetliła - przerwa i marszczy czoło. Patrzy gdzieś w jakiś punkt nad kamerą - Niall dupku... - syczy i ponownie patrzy w obiektyw - Na czym to ja skończyłem? No tak, mam nadzieję, że jest ok... Cholera! Ty pieprzony Irlandzki skrzacie! Jeszcze raz rzucisz we mnie tym cholernym popcornem to cię zabiję i wypcham! - tym razem to ja parskam śmiechem. - Przepraszam cię, Niall zatrzymał się z inteligencją na poziomie trzylatka. Wracając do tematu. Przejdźmy może już do punktu drugiego. Poczekaj muszę sprawdzić, co to ma być - wyciąga telefon i wpatruje się w niego, a ja uśmiecham się szeroko - Nie śmiej się ze mnie. Nauczyłem się tego od ciebie. Teraz wszystko zapisuję w telefonie. - posyła mi szeroki uśmiech. Ma przepiękny uśmiech. Zaciskam zęby, kiedy zdaję sobie sprawę z tego, że kiedyś taki uśmiech witał mnie codziennie. - Na miejscu drugim są randki. Nie było ich wiele, ale nie ma co narzekać. Pierwszy raz zaprosiłeś mnie na wspólne wyjście we dwoje, parę dni po tym jak dowiedziałeś się, że jestem gejem. Zaprosiłeś mnie na mecz. Wiedziałeś, że uwielbiam piłkę nożną i muszę ci powiedzieć, że nie mam zielonego pojęcia jak zdobyłeś bilety, bo wszystkie były już wyprzedane. Ale ty jesteś Harry, dla ciebie nie ma rzeczy niemożliwych... - podchodzę do laptopa i zatrzymuję filmik. Usiadam przed nim i przykładam dłoń do czoła. Pamiętam, że byłem na jakimś meczu i później musiałem przez to zmywać naczynia w kawiarni mamy. Cholera. Unoszę wzrok i napotykam Zayn'a nachylającego się nade mną. Bez słowa znowu włącza filmik. - Wiesz co Hazz? Może to nie jest zabawne, ale nie mogłem cię w tamtym momencie ogarnąć. Zaprosiłeś mnie na mecz, aby po pięciu minutach od rozpoczęcia po prostu usnąłeś. - śmieje się -Dziwiłem ci się. Wyobraź sobie setki wrzeszczących ludzi na trybunach, a ty tak po prostu sobie śpisz. Nic cię nie ruszało. No oczywiście jak już księżniczka otworzyła oczy, to zaczęła się spierać ze mną, że oglądała cały mecz. Takie ściemy to nie u mnie Harry. Kiedy już się dowiedziałem dlaczego usnąłeś, wkurzyłem się. Ponoć całą noc zakuwałeś do egzaminu, a później pomagałeś w kawiarni matki. To było naprawdę... Poświęciłeś się dla mnie. - przeczesuje włosy i przekrzywia głowę w lewą stronę. - Druga randka była bardziej... dziwna? - marszczy nos przy tym - Zabrałeś mnie na pokaz męskiej bielizny. Męskiej, rozumiesz? - ponownie słyszę jego śmiech - Ale muszę ci powiedzieć, że i tak nie oglądałem pokazu, bo ciągle wpatrywałem się w ciebie. Robiłeś takie dziwne miny, że nie wiedziałem, czy patrzysz na bieliznę czy na tych nagich kolesi. Po pół godzinie już wiedziałem, że chodziło o bieliznę. Wyszliśmy stamtąd z pokaźną listą modeli, które chciałeś nabyć. Kiedy zapytałeś mnie, które mi się podobają ja tylko wzruszyłem ramionami, bo co niby miałem ci powiedzieć, że podobały mi się tylko jeden? Te które miałeś na sobie - zakrywa dłońmi twarz - Nie powiedziałem tego na głos, prawda? - teraz i ja się uśmiecham, kiedy wyobrażam sobie go zaglądającego za mój pasek od spodni - Nie śmiejcie się ze mnie! - Lou pokazuje środkowego palca, odpowiedzią na to jest głośny śmiech Niall'a. - Dobra, randka numer trzy. - Niall zaczyna coś mówić. Nie zrozumiem nic z jego wypowiedzi - Nie słuchaj tego debila. Zaprosiłeś mnie do galerii. Jakiś twój znajomy miał wystawę swoich prac. Nawet nie wiesz jaki przeszedłem szok, gdy odkryłem, że to wystawa fotograficzna. Praktycznie wszystkie zdjęcia przedstawiały akty. Oczywiście nie obyło bez twoich zdjęć. Na moje szczęście to nie były akty, bo mógłbym tego nie wytrzymać. Ale miło było oglądać ciebie roześmianego... - przerwa i chwilę tak po prostu się patrzy. Podskakuję, kiedy ponowie zaczyna mówić - Byleś na mnie zły, kiedy powiedziałem, że kupię wszystkie. Byłem po prostu zazdrosny, że wszyscy będą mogli cię oglądać. - po jego twarzy widać, że mówi prawdę - Parę dni później zaprosiłeś mnie na jakąś zabawę zorganizowaną przez twoich przyjaciół. Czułem się dziwnie, bo byłem tam najstarszy, a twoje koleżanki przykleiły się do mnie jak rzep psiego ogona. Nie rozumiały tego, że jestem gejem. Jednak najgorszy był ten twój kolega Derek. Miałem wrażenie, że zaraz się na mnie rzuci i zgwałci. Powiem ci, że nigdy ci tego nie mówiłem, ale miałem ochotę całować cię po stopach, gdy oznajmiłeś że wychodzimy. Ta impreza to był koszmar! - kręci głową - Teraz nasza ostatnia randka. Ona była wyjątkowa. Nie chciałeś mi powiedzieć gdzie się wybieramy. Stresowałeś się tak przy tym, że myślałem, że chcesz mnie zamordować. Kiedy wylądowaliśmy na jakimś zadupiu moja panika wzrosła. Wyobraź sobie, że ktoś wywiózł cię na jakieś odludzie. Serce o mało mi nie wyskoczyło z piersi, ale kiedy zobaczyłem tą cichą przepiękną polanę... - zabrałem go w moje tajemne miejsce?! Nie wierzę! - Nie chciałem wracać, chciałem tam zostać. Miałem ochotę wskoczyć do strumyka. Jednak zamiast to zrobić, położyłem się i odpoczywałem. Naprawdę to było mi potrzebne. Jednak ty byś nie był sobą jakbyś nie zakłócił mojego spokoju. Próbowałeś zrobić wianek. Szło ci tak marnie, jak kotu szczekanie. Ostatecznie zabrałem go i zrobiłem go za ciebie. Wiesz jakbyś miał... - zatrzymuję znowu filmik, co spotyka się z niezadowoleniem jękiem Zayn'a.
Jakbyś miał milion sióstr jak ja, to byś umiał...
-Hazz. Weź ogarnij dupę i oglądaj, nie wygrałem czasu na loterii.
Odrywam oczy od ekranu i patrzę na przyjaciela.
Zayn nachyla się nad laptopem i włącza ponownie film
- ...milion sióstr ja, to byś umiał. -wzrusza ramionami - Zrobiłem ten wianek i wsadziłem ci go na głowę. Widziałem jak się stresujesz. Chciałem wiedzieć co cię tak trapi. Po parnasu próbach, wreszcie to z ciebie wyciągnąłem. -przerwa. W jego oczach można było zobaczyć czystą miłość - Zapytałeś się mnie, czy chcę z tobą być. To było to, czego chciałem. Aże mnie zatkało, a ty zacząłeś panikować. Odpowiedziałem ci pocałunkiem, bo nic nie chciało mi przez gardło... - przeciera twarz dłońmi - Harry i choć te wspomnienia rozrywają mi serce na pół, to zawsze będę je wspominać z uśmiechem na twarzy, bo to były najcudowniejsze chwile w moim życiu... - ostatnie słowa wypowiedzia łamiącym się głosem. Zwiesza głowę i schowa ją w dłonie. Słyszę huk. Przed kamerą pojawia się nagłe Niall'a. Przytula mężczyznę do siebie. Czyjś ciemna koszulka zasłania obraz za nim film urywa się.
Płakał. Aż sam m ochotę zacząć ryczeć. Moje dłonie drżały. Czuję ucisk w klatce piersiowej.
- Zayn... - jęczę
- Nic nie mów, Hazz - podnosi głowę do góry. Przez cały filmik praktycznie wpatrywał się w swoje dłonie - Nie pytaj...
CZYTASZ
(don't) forget me(book 2) •Larry Stylinson☑(Edycja)
Fanfiction>książka w czasie poprawek< Harry ulega dość ciężkiemu wypadkowi samochodowemu w wyniku którego traci pamięć. Zapomina wszystko co przeżył przez ostatnie trzy lata. Próbuje przypomnieć sobie cokolwiek, ale rodzina i przyjaciele milczą jak grób. Kied...