Rozdział 2

1.7K 111 3
                                    

Dopiero teraz dotarło do mnie co się dzieje i gdzie jestem. Już nie długo stanę twarzą w twarz z Klausem. Przynajmniej miałam taka nadzieje w końcu nie chodziło tutaj o mnie a o  Amber jej życie było najważniejsze. A ja czułam obawy w końcu co powiem hybrydzie?Cześć to ja wpadłam na moment, dasz mi swoją krew dosłownie pół szklaneczki? Nie mogłam tak powiedzieć wiedziałam że to nie będzie takie proste jak mogło się wydawać i to wszystko dotarło do mnie kiedy przekroczyliśmy granice Nowego Orleanu. Najgorsze było to że czas nas gonił , mieliśmy go coraz mnie a raczej Amber miała. Jej życie wisiało na włosku a ja musiałam coś z tym zrobić. 

-Wiec gdzie on mieszka? Wiesz to w ogóle w końcu Nowy Orlean jest dość duży. 

-Nie nie mam pojęcia gdzie mieszka, co robi i czy w ogóle mnie pamięta.

Przyznałam dość pewnie, jechaliśmy główną ulicą miasta , szukałam jakiegoś baru w końcu tam z pewnością go znajdę lub kogoś kto go zna.

-Ale nie martw się tym znajdę go.

-Amber mi nie odpowiedziała zapadła między nami cisza jednak nie była ona tą krępującą, brunetka przez cały czas popijała krew z kubka przez słomkę i rozglądała się dookoła.

-Jeśli mam umrzeć to cieszę się ze w takim miejscu tu jest świetnie! Ta muzyka , ludzie tu jest idealnie.

Przyznała Amber pełna entuzjazmu, ona była nie możliwa, traciła siły i balansowała na granicy życia i śmierci a wciąż nie traciła dobrego humoru. Wiedziałam że to kwestia czasu kiedy pojawią się halucynacje. W końcu ja sama już nie raz miałam w swoich żyłach jad wilkołaka.


Dotarliśmy do pobliskiego baru zaparkowałam po czym zostawiłam Amber w samochodzie miałam na sobie zwykłe jeansy bokserkę na ramiączkach w kolorze różowym na to miałam zarzucona jeansową kurtę nie wyglądałam jakoś specjalnie. Wyglądałam normalnie. Przekroczyłam próg miejscowego baru od razu poczułam zapach który wypełniał każdy taki lokal . Zapach papierosów i alkoholu pomieszanego z zapachem potu . Rozejrzałam się po pomieszczaniu które było pomieszaniem wielu stylów, z pewnością nie było ono w moim guście jednak nie zwracałam na to uwagi usiadłam przy barze i zamówiłam szklankę bursztynowego płynu za barem stała blondynka.

-Nigdy wcześniej Cie tutaj nie widziałam .

-Przyjechałam odwiedzić starego znajomego być może go kojarzysz. Klaus Mikaelson.

Przyznałam pewnie głosem ilustrując dziewczynę wzrokiem z góry do dołu upiłam łyk alkoholu i czekałam na jej reakcje. Mina dziewczyna była nieodgadniona.

-Szukasz Klausa?

Usłyszałam męski głos momentalnie obróciłam głowę w kierunku z którego on pochodził . Moim oczom ukazał się ciemnoskóry młody mężczyzna,wampir. Obróciłam się na obrotowym barowym krześle.

-Tak szukam go jestem Caroline Forbes on mnie zna. Jestem jego znajomą z MisticFalls.

Powiedziałam bez ogródek , nie było czasu na owijanie w bawełnę.

-Caroline z Mistic Falls.

Mężczyzną powtórzył moje słowa z łobuzerskim uśmiechem przygryzłam dolną wargę i wpatrywałam się w niego próbując odczytać z jego ciemnych oczu cokolwiek.

-Jestem Marcel,Marcel Gerard przyjaciel Klausa.

Oznajmił chwytając moją dłoń i całując jej wierzch, dżentelmen no  proszę kto by się spodziewała że Klaus posiada takich znajomych.Puściłam jego dłoń i zaczesałam dłonią moje blond włosy  do góey które opadały kaskadami na ramiona.

-Wiec Marcel powiesz mi gdzie znajdę Klausa?

-Powoli piękna mamy czas.

Byłam zrezygnowana ja nie miałam czasu a musiałam zrobić coś aby zobaczyć się Klausem jak najszybciej. Nie sądziłam że kiedykolwiek tak bardzo będzie zależy mi na spotkaniu z nim.

-Zaprowadź mnie do Klausa powiedz od razu co chcesz w zamian. Pieniądze to nie problem.

Powiedziałam pewnym głosem po czym chwyciłam w dłoń nie wielką torebkę która do tej pory zwisała przez moją ramie i wyciągnęłam portfel.Marcel położył dłoń na mojej dłoni w której trzymałam portmonetkę.

-Nie chodzi o pieniądze, zaprowadzę Cie do Klausa ale w zamian za to pozwolisz mi pokazać Ci Nowy Orlean.

Powiedział  z szerokim uśmiechem, wiedziałam że coś jest nie tak, tutaj chodziło o coś więcej jednak teraz nie było czasu aby się nad tym zastanawiać.

-Czyli aby zaprosić dziewczynę na randkę musisz używać szantażu?Żałosne.

-Uważaj na słowa piękna, nie ważne czy to jest żałosne czy też nie ważne że skuteczne. Wiec jak ?

-Dobrze ale masz mnie do niego zaprowadzić teraz.

Powiedziałam szybko podkreślając dosadnie słowo teraz, po czym opróżniłam szklankę,bursztynowy płyn rozgrzewał moje gardło położyłam banknot na blacie baru po czym ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych zatrzymałam się dopiero przed nim, obróciłam głowę w bok i z poważną miną zapytałam .-To jak idziesz?

Wiedziałam że coś się kryje za pomocą Marcela, zdecydowanie poszło za łatwo.Patrz komu ufasz to moja dewiza. Przez te wszystkie lata stałam się ostrożniejsza, a teraz w obcym mieście tym bardziej.

**********************************

Rozdział troszeczkę krótszy, długość rozdziałów będzie różna.

Proszę o komentarza i gwiazdki jeśli wam się podoba. Może macie swoje pomysły co mogło by się dziać dalej. Oczywiście ja mam swój pomysł ale wasze sugestie również mogłabym wykorzystać. Kolejna cześć pojawi się kiedy tylko zawita u  mnie wena.

Pozdrawiam:) 

Vampire Barbie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz