Rozdział IV

658 87 19
                                    

Następne dni były równie cudowne i ekscytujące co poprzednie. Codziennie chodzili na plażę i zarówno Harry, jak i Cleo, zdobyli ładną opaleniznę. Wieczorami chłopak latał razem z nią na miotle i wciąż wypróbowywał nowych, podpatrzonych od profesjonalnych graczy akrobacji. Jego ciotka zaś, w przeciwieństwie do niego, latała bardzo elegancko i Harry'emu przypominała przy tym sam wiatr. Z rozpuszczonymi włosami i nogami tylko po jednej stronie swojej miotły oraz uśmiechem na ustach, zdawała się być bajkowym wyobrażeniem szlachcianki z epoki konwenansów. Harry przekonał się, że właśnie takie zachowanie było dla niej najbardziej charakterystyczne.

Jadła posiłek powoli, popijając zawsze małymi łyczkami. Jej stroje były dopasowane i nie raziły krzykliwością. Zdawała się dobrze wiedzieć jak ubrać się na każdą okazję, zupełnie jak każda czarownica czystej krwi z bardzo bogatego domu.

Jednak jej ciepłe serce było czymś całkowicie innym niż wyniosłość Malfoyów, którzy przy zachowaniu Cleo, co zauważył nieco złośliwie, wypadali dość blado. Harry jakoś nie mógł wyobrazić sobie Narcyzy Malfoy zachowującej się z taką klasą na plaży wśród wielu mokrych od słonej wody mugoli.

Ludzie z miłą chęcią siadali obok leżaka jego ciotki by poprowadzić krótką rozmowę. Parę razy nawet ich zaproszono na podwieczorek do pobliskiego miasta, a Harry w trzecim tygodniu poznał paru nastolatków z Ameryki, którzy bardzo wytrwale namawiali go na wspólne skakanie ze skał do wody czy pływanie motorówką i nurkowanie.

Po tym wszystkim co przeżył nawet nie marzył, że będzie tak dobrze się bawił z mugolami, których spotkał po raz pierwszy w życiu. Całe lata zamknięty w czterech ścianach raczej nigdy nie miał okazji wyruszyć na parodniową wędrówkę przez góry ze znajomymi, od tak, po prostu w spontanicznym natchnieniu, czy też wsiąść na rower i nie wracać przez cały dzień do domu.

Słowo „dom" w jego słowniku nabrało nowego znaczenia i nigdy wcześniej nie czuł się tak wolny.

Jego ciotka wciąż uzupełniała informacje o świecie czarodziei. Czytała na okrągło książki historyczne i przeglądała zarówno stare, jak i nowsze, wydania proroka. Ani Harry'emu, ani jej, nie spodobały się artykuły, w których oskarżano go o utratę zdolności logicznego myślenia i morderstwo. Harry'ego tak mocno to zdenerwowało, że stracił nad sobą panowanie, wysadzając swoją magią naczynia w domu i obrzucając niewyszukanymi epitetami kilku redaktorów, oburzony insynuacjami jakoby to on miał coś wspólnego ze śmiercią Cedrika.

Wtedy Cleo po raz pierwszy go upomniała, a zrobiła to w taki sposób, że Harry'emu jeszcze parę dni później było wstyd za swoje zachowanie. Szybko jednak zrozumiał, że jego ciotka nie potrafi się długo gniewać, więc wszystko wróciło do normy.

W urodziny Harry'ego pojechali do miasta na kolację, a potem udali się do kina i na spacer po mieście.

Niewiele wyświetlanych filmów było w języku angielskim a o tej porze został im tylko „Ace Ventura – psi detektyw". Harry oglądał w swoim życiu niewiele filmów, a ten... był naprawdę szalony. Jeszcze długo później śmiał się głośno z paru scen.

Jako prezent dostał od niej kamerę wideo. Niestety kamera nie nadawała się do użytku w Hogwarcie, ale Harry nie narzekał. Już pierwszego dnia zużył całe dwie kasety.

- Wiesz, że większość z tego nie będzie się do niczego nadawała? – zapytała Cleo, gdy Harry zaczął ją filmować.

- Nic się nie martw ciociu. Z montowaniem tych filmów będzie jeszcze więcej zabawy. – zapewnił gorliwie, wciąż podekscytowany prezentem.

Później niestety musiał przyznać jej rację. Większość scen nie nadawała się do niczego i z całych dwóch kaset było tylko może 30 minut wartych zapisania, a przerobienie tych taśm, choć nie było to aż tak trudne, zajęło mu kolejne dwa dni.

Petunia Evans, co by było gdyby. - Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz