-Nie rozumiesz! Nie wiemy ile to potrwa, a jesli masz być mną musisz umieć to robić! Żyję z tego, a w ciągu ostatnich 2 dni zniszczyłeś swoim zachowaniem tak wiele, że nie wiem, czy kiedykolwiek to odbuduję! - mówię, a w praktyce krzyczę na Aominę i czuję się wyjątkowo idiotycznie, gdy tak na niego patrzę. To prawie jakbym krzyczał do lustra
-Nie zamierzam pozwolić by nałożyli mi to wszystko na twarz - warczy wskazujac na moją toaletkę na której stoi typowy zestaw kosmetyków, ktorego uzywam na kazdej sesji - ani spędzić dzisiejszego dnia szczerząc się sztucznie do kamer kiedy dookoła jest tyle dziewczyn które chcą mojej uwagi.
-Chcą mojej uwagi! I nie pozwolę na to, żebyś niszczył wizerunek na który pracowałem latami! Dlatego zaraz wyjdziesz tam i weźmiesz udział w tej sesji Aomine! - Jego oczy rozszerzyły się, gdy zauważył brak typowej koncówki.
-Nie zrobię tego.
Uśmiechnąłem się tak słodko jak tylko umiałem
-Zrobisz. Jeśli choć trochę zależy Ci na stypndium, które zależy od przyszłotygodniowego meczu. Byłoby bardzo przykro, gdybym nagle rozchorował się, albo ze zwyczajnego lenistwa zapomniał na niego przyjść.
-Nie zrobisz tego. - powiedział łapiąc mnie za kurtkę i popychając na ścianę - wiesz ile zależy od tego meczu. Nie zrobisz tego!
-A zakład? Wszystko zależy od tego, jak pójdzie Ci dzisiejsza sesja. - mówię i wiem, że Daiki zaraz pęknie. Mentalnie przybijam sobie piątkę
-Okej. Ale jeśli schranisz ten mecz zabiję Cię. - mówi opuszczając ręce - I nie zgadzam się na to wszystko - warknął pokazując w stronę kosmetyków i wymaszerował z pokoj marudząc.
Westchnąłem i poszedłem usiąść obok Takashiego, mojego fotografa, który uśmiechnął się i zaproponował mi szklankę wody. Obecność Aomine na sesjach nie jest niczym nowym, więc moja ekipa dobrze go zna, wielu z nnich proponowało mu nawet pracę w mojej agencji modelingowej.
-Co go dziś ugryzło. Zawsze tak przyjemnie sie z im pracowało - powiedział takashi, czyszcząć obiektyw.
-Myślę, że stresują go egzaminy. To nasz ostatni rok, a Kise chce wypaść jak najlepiej. Iść do dobrej uczelni, dać dobry przykład fankom, sam rozumiesz - mówię, bo to pierwsza wymówka jaka przychodzi mi do głowy na uprawiedliwienie zachowania Aomine. Bedziemy musieli nad tym popracować.
-Też o tym myślałem. Zastanawiałem się nawet czy nie dać mu wolnego do końca miesiąca, ale ostatnio był tak radosny i pełen życia, tak doskonale wypadał na sesjach, że aż szkoda było to zmarnować.
-To prawda, ostatnio wygląda wyjątkowo dobrze, aż szkoda, że ukrywacie go pod całym tym makijażem - myślę, że moje szanse na spełnienie warunku Aomine właśnie wzrosły.
-Tak uważasz? Może i masz rację. I tak planowaliśmy zorganizowanie sesji "no make-up". Dziś będzie równie dobrym dniem jak każdy inny. - powiedział, po czym wstał i ruszył w stronę Machiko, mojej makijazystki, najwyraźniej by dać jej wolne na reszte dnia.
Gdy wraca Aomine, wygląda na zupełnie zrezygnowanego, jakby był tu za karę. Siadając koło mnie wzdycha teatralnie i kładzie rękę na czoło po czym zerkna na mnie ukradkiem.
-Nie działa? Nadal zamierzasz zmusić mnie, do zrobienia tego? - mówi i opuszcza rękę patrząc na mnie znudzonym wzrokiem.
Nie odpowiadam. Jedynie kiwam głową i przez chwilę siedzimy w ciszy.
-Co powiesz na 1-on-1 po wszystkim? I postawię Ci kolację. - mówię licząc na to, że jego humor trochę się poprawi - oh i nie martw się. Nie musisz męczyc się z makijażem. Jeśli naprawdę się postarasz za jakieś 45 minut możemy już być na korcie. - mówię patrząc przed siebie. Zastanawiam się jak to będzie. Grać w ciele Aomine. Czy od razu będę miał jego umiejętności? A może wręcz przeciwnie, nie będę umiał posługiwać się kończynami, które są dłuższe od moich? Warto przekonać się o tym przed meczem.
-Brzmi nieźle - słyszę z boku i po chwili czuję rękę na mojej szyi, ciągnącą mnie w jego stronę. I choć bardzo chcę pocałować Aomine, w tej chwili nie jestem w stanie tego zrobić.
-A, Aominecchi czekaj - mówię odwracając głowę. - wybacz, nie mogę. Nie dam rady tego zrobić. Całowanie swojej twarzy jest obrzydliwe.
Po chwili słyszę westchnięcie i widzę jak Daiki wstaje.
-Masz rację, Kise. Myslę, że po prostu...już tam pójdę. I będę mieć to z głowy. Widzimy się, za jakąs godzinę, ne?
Mówi i nawet nie patrzy na mnie gdy odchodzi. Tak bardzo chciałbym wiedzieć jak odwrócić to wszystko. Myślę, że w tym stanie, nasz związek może nie wytrzymać. I po raz kolejny czuję to bolesne ukłucie.
Aomine, zmotywowany wizją one-on-one i kolacji naprawdę bierze się do pracy. Dlatego około dwie godziny później siedzimy obaj w restauracji koło kortu, zmęczeni i głodni po skończonej sesji, która wyszła fantastycznie i jetsem pewien, że jutro będzie na wielu okładkach. Aomine spisał się doskonale i zapamiętuję, że gdy to wszystko się skończy, zapytam go ponownie, czy nie chciałby jednak zostać modelem.
Gdy kelner przynosi nasze jedzenie przez chwilę spożywamy w spokoju. Trwa to jednak dokładnie chwilę, ponieważ nie mija nawet 10 minut gdy słyszymy "Boże, patrz to Kise Ryouta!" i przy naszym stoliku zbiera się gromadka około 6ciu fanek.
Nastrój Aomine od razu się zmienia. Zapomina o zmęczeniu, jedzeniu. Zapomina o mnie. Zamiast tego odpowiada na pytania, robi sobie z nimi zdjęcia i flirtuje jakby mnie tu nie było. I ja nagle tracę apetyt. Bez większego zastanowienia wstaję odwracam się na pięcie i wychodzę. Aomine i tak ma mój portfel więc nie będzie miał problemu z zapłaceniem. Jestem też pewien, że nawet nie zauważy mojej nieobecności.
I zaczynam zastanawiać się dlaczego tak naprawdę Daiki w ogóle bawi się w związek ze mną, skoro obaj wiemy, że woli dziewczyny. I zaczynam tylko modlić się o to, by nie zrobił czegoś tak głupiego jak przespanie się z którąś z nich w moim ciele i bezpowrotne zniszczenie mojej kariery.
I myślę jak to jest, że zawsze chciałem być jak Aominecchi. A teraz, gdy jestem w jego ciele...wcale nie czuję się szczęśliwy
____________________________________________________________
Wybaczcie, że tyle czekaliście. Postaram się dodawać następne rozdziały szybciej.
CZYTASZ
Just A Body
FanfictionO tym jak Aomine i Kise pewnego dnia budzą się w nie swoich domach, w nie swoich pokojach, w nie swoich łóżkach... i nie swoich ciałach