Najgorsze są dni, w które odbywają się treningi. W które nie mogę otwarcie go unikać. To właśnie w te dni robi wszystko, by móc do mnie podejść. Porozmawiać. Jakoś się wytłumaczyć. "Musimy porozmawiać" powtarza. Problem w tym, że ja wcale nie uważam, że musimy. Uważam nawet, że nie powinniśmy.
Dlatego z coraz większą wprawą bez słowa opuszczam salę i przekonuję samego siebie, że tak jest lepiej i, że wcale mnie to nie rusza.
Przez ostatni tydzień nauczyłem się co robić, by nauczyciele, a nawt rodzice nie zauważali róznicy. O dziwo idzie mi całkiem dobrze. Jednak życie Aomine z tej perspektywy jest o wiele bardziej męczące, niż kiedy patrzy się na nie z boku.
Nie, żebym kiedykolwiek przyznał mu, ze ma prawo do ciągłego spania i narzekania. Zresztą. Nawet gdybym chciał, pewnie nie miałbym juz okazji.
Tydzien. Tyle mniej więcej zajęło Aomine zrozumienie, że nie żartowałem i zaprzestanie swoich nędznych prób rozpoczęcia ze mną rozmów. Po kolejnym dniu lub dwóch przestał nawet posyłać mi tęskne spojrzenia, których usilnie starałem się nie zauważać.
Teraz, Aomine nauczył się korzystać z wszelkich dogodności oferowanych przez bycie mną. Nie muszę nawet patrzeć na niego, żeby wiedzieć, gdzie jest. Chichot otaczających go fanek, z którymi notorycznie flirtuje roznosi się na ładnych parę metrów.
I choć naprawdę usilnie staram się skupic na widoku za oknem, nie mogę powstrzymać się przed zaciśnięciem pięści. To koniec. Tego chciałeś. TY tego chciałeś. Myślę próbująć się uspokoić. Bo taka jest prawda. To ja tego chciałem.
Oddycham głęboko i wypuszczam powietrze wmawiając sobie, że to mnie uspokaja i nie syszę już śmiechów.
Może cała ta sytuacja wyjdzie mi na dobre. W końcu moge przestać się okłamywac. Zawsze wiedziałem, że nasza relacja jest krucha. Wiedziałem też, że tak naprawdę Aomine woli dziewczyny. Po prostu...jestem niebywale dobry we wmawianiu sobie czego innego. Czas wreszcie przestać.
Patrzę w bok, na grupkę stojącą przy drzwiach. Aomine w moim ciele i czwórka dziewczyn. Śmieję się pod nosem gdy przypominam sobie jak zawsze wszystkie fanki mówiły, że "kochają mnie za coś więcej niż wygląd" czy to nie zabawne, że żadna z nich nie zauważyła, że coś jest nie tak, że wszystkie uważają, że to po prosu nowy image?
- Zauważyłaś, że Kise-kun trochę się zmienił? - słyszę za moimi plecami
-Tak, odrobinkę. Uwielbiałam uroczego, kochanego Kise, ale jego nowy styl jest równie wspaniały. Nie mogę doczekać się nastepnej sesji! - mówi dziewczyna zasłaniając twarz dłonią, by ukryć rumieniec
o tak. Ja też nie mogę doczekać się nastepnej sesji. Już wyobrażam sobie tę kompleną porażkę. Jeśli Aomine w ogóle o niej pamięta i zamierza na nia pójśc. A w jego wypadku, to bardzo wątpliwe.
Gdy rozlega sie dzwonek Aomine siada w ławce obok mnie.
-Kise - słyszę jego, w zasadzie swój, głos.
Teatralnie odwracam głowę. Nie mamy już o czym rozmawiać
____________________________________________________
Okej, ten chapter jest totalnie do dupy wiem wiem wiem, ale właśnie przeczytałam ostatni chapter bleacha i jestem tak smutna zawiedziona i załamana, że chyba nie stać mnie na nic lepszego.
Czuję się po prostu zdradzona, wiecie? Po ponad 10 latach w fandomie bleacha Kubo napisał zakończenie tak tragiczne, pozostawiające tyle niedopowiedzeń w plocie i tak bardzo niszczące głównych bohaterów, że czuje się jakby najlepszy przyjaciel dźgnął mnie nożem w plecy. Dorastałam z tą mangą i z tym anime, z tymi postaciami, a teraz została po tym jedynie jedna wielka dziura.
Duża część mojego dzieciństwa właśnie rozsypała się na kawałeczki i nie umiem ich wszystkich pozbierać.
CZYTASZ
Just A Body
FanfictionO tym jak Aomine i Kise pewnego dnia budzą się w nie swoich domach, w nie swoich pokojach, w nie swoich łóżkach... i nie swoich ciałach