ROZDZIAŁ 20

3.1K 187 13
                                    

Nie minęło pół godziny od mojego ukrycia się pod kołdrą, a na korytarzu usłyszałem jakieś poruszenie. Ktoś wrzeszczał, było słychać rzucanie czym popadnie w ściany i spadające meble. Skąd wiedziałem? Nie raz tak robiłem.
Wyszedłem z pokoju i zobaczyłem chłopaków pod drzwiami Grace.

- Co tu się dzieje do cholery?! - zapytałem.

- Laska wpadła w szał. - odparł Louis, a Niall cały czas próbował pukać w drzwi.

- Grace to ja Niall, otwórz! - krzyczał, ale wtedy coś rozbiło się na drzwiach. Blondyn odskoczył.

- Co jej się stało?

- Harry skąd mamy wiedzieć? Byliśmy we wspólnym i nagle się zaczęło. - Liam odpowiedział dość spokojnie, ale było widać, że się martwi.

- Był ktoś po Paula?

- Hazz masz nas za idiotów? Jasne, że go zawołaliśmy. Poszedł dzwonić do Simona. - Niall był bardzo przejęty. Nie lubił takich sytuacji i kiedy ze mną działy się takie rzeczy to właśnie on był najbardziej pomocny.

W tym momencie na korytarz wpadł Simon. Był wściekły a jednocześnie zmartwiony. Zaczął odbijać się do drzwi Grace, ale tam nadal było słychać tylko wrzask i tłuczone szkło.

- Przysięgam kurwa, że zabiję tego, który jest za to odpowiedzialny. - warknął Cowell i spojrzał na mnie.

- To nie ja! - wrzasnąłem.

- Harry to ty sprawiałeś najwięcej problemów odkąd się pojawiła!

- Ale to naprawdę nie ja! - powiedziałem zrezygnowany i usiadłem przy ścianie opierając się o nią plecami. Świetnie. Teraz mnie obwini za wszystko, a ja nie mam pojęcia o co tej kobiecie może chodzić.

Paul w tym momencie przyniósł zapasową kartę do pokoju. Ojciec dziewczyny otworzył je sprawnie i miał szczęście, że się pochylił, bo jak nic dostałby wazonem, który właśnie przeleciał mu nad głową i rozbił się na ścianie. No nie powiem, dziewczyna jest dobra.

Drzwi do pokoju zostały zamknięte i aż się wzdrygnąłem, bo Grace znów wrzeszczała.

- Nienawidzę cię! To wszystko przez ciebie! Obiecałeś mi!

Nie chciało mi się tego słuchać, więc wróciłem do swojego apartamentu. Chłopaki chyba też odpuścili, bo usłyszałem trzaskanie trzech par drzwi. No, no. Panna ma charakterek.

***

- Grace o co chodzi? - zapytał ojciec a ja nie wytrzymałam i rzuciłam w niego laptopem.

- O to! Jesteś kłamcą!

- Moja droga to drogi sprzęt! Opanuj się!

- Gówno mnie obchodzi jakie to jest drogie. Tato dziesięć milionów? Czy ty całkiem powariowałeś? Jak mogłeś? Dałeś mi czas a teraz co? Oni mnie znienawidzą, rozumiesz? Przyżekłam im, że Pane nie wzięła ani grosza, a teraz?

- Ja nadal nie wiem o czym mówisz!?

- O oświadczeniu Panny Nikt! Po co się w to wtrącasz?

- No przecież sama kazałaś je umieścić!

- Ale nie takie! To co ja napisałam rożniło się od tych kłamstw! - ojciec wziął laptopa i zaczął czytać cały pieprzony post Panny Nikt. Z każdym zdaniem robił się coraz bardziej czerwony na twarzy. Chyba jednak nie wiedział, co tam było zapisane.

- To jakiś żart Grace?

- Też chciałabym wiedzieć tato.

- Kto to pisał?

- Nie wiem, ale na pewno nie ja! Ale nie to jest najgorsze...

- Co jeszcze? - westchnął. Podałam mu telefon należący do Pane Blaumond.

- On mnie nienawidzi. - rozpłakałam się i wpadłam w ramiona Simona Cowella, który gładził moje plecy i próbował uspokoić.

- Spokojnie słoneczko. Coś poradzimy. Obiecuję, że znajdę winnego. W tej firmie jest ktoś kto chce nas zniszczyć i ja się dowiem kto.

- To nic nie da. To poszło w świat. - jęknęłam.

- Zwołujemy konferencję prasową. Trzeba to sprostować.

- Ciekawe jak to zrobimy. Chłopcy się nie zgodzą.

- Nie będą mięli wyjścia.

Ojciec zniknął, a ja rozejrzałam się po pokoju. Bałagan był okropny. Zadzwoniłam po obsługę i ruszyłam pod prysznic. Musiałam się przygotować do spotkania i do konfrontacji z One Direction. Miałam tylko nadzieję, że nie podsłuchiwali. Zostało jeszcze coś. Chwyciłam telefon.

JA: Brak zaufania raczej nam nie pomoże, a tylko pokomplikuje to, co już się skomplikowało.

Napisałam sms i wyłączyłam telefon. Co ma być to będzie. Nic więcej nie jestem w stanie teraz zrobić.

Po ogarnięciu się i kilku rozmowach telefonicznych wyszłam z pokoju zostawiając ekipę sprzątającą z całym tym bałaganem. Nie powiem, było mi wstyd za moje zachowanie, ale poniosło mnie. Naprawdę nad tym nie panowałam.

- Co jest Paul? - zapytałam i stanęłam obok niego przed pokojem Stylesa.

- Nie otwiera. - odparł mężczyzna.

- Dobra, idź po resztę. Ja się tym zajmę. - powiedziałam i zanim nacisnęłam na klamkę wzięłam kilka głębszych oddechów.

Gdy przekroczyłam próg apartamentu uderzył mnie zapach whisky. Cholera, znów się nachlał. Ruszyłam do sypialni gdzie na łóżku siedział Harry i płakał. O kurwa.

- Co jest Harry? - zapytałam, a on spojrzał zdziwiony. Nie był pijany tylko smutny.

- Chciałem się zalać, ale byłem tak zły, że butelkę roztrzaskałem na ścianie. - powiedział i wskazał miejsce, gdzie znajdowała się wielka plama. Stąd ten zapach, pomyślałam.

- A jaki był powód? - bałam się tego co usłyszę.

- Kobieta. Powodem upadku faceta zawsze jest kobieta. - odpowiedział.

Nie miałam serca ciągnąć go na tę konferencję. Poradzimy sobie bez niego.

Miss Nobody (Book1)|| Harry Styles✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz