6.

31 3 2
                                    

Kilka miesięcy później...

Mamy kwiecień... Od nazwania mnie księżniczką nie odezwał się wcale. Nie dlatego, że nie chciał, tylko dlatego, że uwierzył plotkom, które ja rozpuściłam na temat jego, Patricii, Any i Marca... Cała 4 obróciła wszystko przeciw mnie prawie co możliwe. Zmieniłam towarzystwo. Teraz mam kilkoro znajomych, z tego 2 osoby mi bliskie. Nie żałuje wyboru. Teraz tak na prawdę czuję różnicę. Nie pasowałam do tych "lepszych" w żadnym stopniu. Chyba, że byłam tak samo fałszywa jak oni. W co wątpie. Nigdy nie nazwę nikogo swoim przyjacielem/przyjaciółką... "PRZYJACIELE"... Pfff...

***

-I jak Ci poszły egzaminy?- zapytała Caroline, jak czekałyśmy, aż skończą pisać rozszerzony angielski.

-Czuje, że najgorzej z tego wszystkiego poszedł mi wtorek, czyli matematyczno-przyrodnicze. O historia-WOS-polski i język niemiecki się nie martwię. Będzie powyżej 50%. Ale matma matko...- zaśmiała się na moją odpowiedź- A tobie?

-Wiesz... Chyba jestem zadowolona!

-O matko! Tak się cieszę! Jeszcze musimy nauczyć kretyna niemieckiego, żeby zdał. A masz już sukienkę na bal?- zapytałam zaciekawiona

-Znaczy upatrzoną mam, ale jeszcze nie kupioną... Chcę czerwoną, ale niestety będę musiała przyjść na płaskim... Bo i tak będę za duża...- wybuchłam śmiechem, na ostatnie sformułowanie- No co?!

-Nic, nic... Po prostu bawi mnie to, że powierdziałaś "będę za duża", a jesteś tylko o 1cm wyższa ode mnie- prychnęła z uśmiechem- A ja osobiście też przychodzę na płaskim, ponieważ mój partner do poloneza jest ode mnie niewiele wyższy, a by to komicznie wyglądało, gdybym to ja była ta wyższa w tej parze- roześmiała się, a ja razem z nią- a sukienkę to ja mam już czerwoną, ale wszyscy ją zobaczą dopiero na balu w czerwcu.

-Jeju zazdroszczę ci. Będziesz chrzestną, masz partnera do poloneza, a na dodatek masz czerwoną sukienkę!- wzdychała na swoje słowa

-Nigdy nikomu niczego nie zazdrość. Zawsze ciesz się z tego co masz, oraz z tego co jest dla ciebie.- powiedziałam stanowczo, na co się zdziwiła- A teraz chodź do May.

***
-O proszę... Kogo tu przywiało. Naszą przyjaciółeczkę!

-Zamknij się Rob, nikt cię nie pytał.- usłyszałam, jak Caroline mnie broni

-Obrończyni uciśnionych... Mogła wszystkiego nie spieprzyć. Byłaby z lepszymi, miała lepsze melanże i by się w ogóle lepiej bawiła.- warknął Rob

-Po pierwsze nie wiesz co znaczy to słowo, po drugie tobie nic nie zrobiła, a po trze...

-Stop Carola. Nie warto. Ignoruj jak ja. Oni i tak wiedzą swoje.- przerwałam jej w pół słowa

-No dobra, ale i tak lepiej zamknij ryj.- skierowała słowa do chłopaka, po czym odeszłyśmy

-Jeszcze zatęsknisz plotkusiu. Zobaczysz kto jest lepszym towarzystwem!!- usłyszałam krzyk

-Jak zginę. Plus trzy dni dla pewności, że umarłam. Wtedy może zatęsknię!- odkrzyczałam

***

-Bójka, bójka , bójka!

-Nie będę się z nią biła! Wypierdalać! Ja powiedziałam prawdę, a że wy ją przekształciliście, to nie mój problem...

-Powiedziałaś, że to ja sprzedałam Simona za te damskie kible!- krzyczy na mnie Alexa

-Nie! Zapytałam się czy to ty mu powiedziałaś, że ja go niby sprzedałam, a nie, że ty go sprzedałaś... Nauczcie się słuchać ze zrozumieniem...- warknęłam

-Serio?!- zapytała zdziwiona

-Nie kurwa na żarty...

-Ja... Ja... Przepraszam, że go posłuchałam... Nie wiedziałam twojego zdania...- odpowiada smutna

-W dupie mam twoje przeprosiny... A teraz wszyscy spieprzać! Koniec sensacji...

-I tak mam nadzieję, że wspomnisz słowa Roba i do nas wrócisz... Hej...

-Powtarzam: Po moim trupie...

-Jak chcesz...

***

***

"Prawdziwych przyjaciół poznasz dopiero wtedy, kiedy staniesz w złej sytuacji. Ten kto ci pomoże, to zasługuje na to miano, ale wypnij się dupą do tych, którzy są z tobą, tylko jak coś chcą..."

Czytam tego bloga i czytam i wywnioskowałam, że trzeba się zmienić. Tak wykształcić się na nowo. Od podstaw.
Jak uważałam za "przyjaciół" swoje stare towarzystwo, to byłam pewna siebie, odważna, potrafiłam się postawić, ale wstydziłam się swoich niektórych zajęć. Wręcz bałam się, że oni mnie wyśmieją, za to, co robię. Wstydziłam się również niektórych swoich widocznych wad. Musiałam sprawiać wrażenie idealnej, pod względem ubierania się, czesania, czy głupiego malowania. Można jeszcze troszkę wymienić, ale to nic nie zmieni. Nie żałuję tych lat spędzonych z nimi. Jestem im wdzięczna, że otworzyli mi oczy. Teraz wiem jakie wielkie błędy popełniałam. Jak na to patrzę aktualnie mi się chce śmiać. Dzięki nim mogę się zmienić!
1. Nie uczyłam się za bardzo, bo nie chciałam być wyzywana od kujonów i innych ~ teraz mam to w głębokim poważaniu i będę się uczyć na tyle, ile mnie stać.
2. Nie ubierałam niektórych ubrań, bo się wstydziłam, że mnie wyśmieją ~ a teraz nie interesuje mnie ich zdanie, nie będę się stroić specjalnie dla nich, tylko takie jakie mam ubrania, takie będę nosić.
3. Uwielbiam brać udział w konkursach z graniem na gitarze, śpiewaniem, pomagać w zespole muzycznym dla dzieci, tańczyć, wstydziłam się tego, gdyż według nich takie rzeczy to strata czasu. Liczyło się tylko picie, palenie, melanż, gry, kosmetyki i markowe ubrania ~ (raz wypiłam tylko drinka, więcej nie piłam z nimi, palić paliłam, ale rzuciłam, nie spotykałam się z nimi na ogniskach, czy na imprezach, ubrania mam różne, kosmetyków mało i mało używam, w gry nie gram) wiem, że nie miałam sie czego wstydzić, skoro to sprawiało mi przyjemność i teraz wiem, że mogę bez problemu im pokazać, że jestem najlepsza i niech sie gapią jak głupi.
4. Pomagam dużo w domu. Sprzątam, gotuje, piekę, drzewo rąbię i wożę, itp... Ale z nimi nie mogłam rozmawiać na ten temat. Jak już go zaczynali to się nie odzywałam. Bo oni nie musieli pomagać, wyśmiewali tych co pomagali i w ogóle ~ teraz mogę być dumna, bo ja bęę potrafiła sobie poradzić w życiu, a oni będą przypalać wodę w czajniku.
Jest jeszcze kilka mniej istotnych powodów, ale nie muszę ich wymieniać, aby być wiarygodna. Zawsze czułam, że jestem jakaś inna, niż oni. Inaczej sie zachowywałam, nie śmiałam ze wszystkiego, jak oni, na niektóre tematy potrafiłam poważnie rozmawiać, tamci zawsze się śmiali, w ogóle PO PROSTU INNA.
Mama nigdy nie lubiła większości moich znajomych. Pojedyńcze osoby owszem, ale nie było ich wiele. Zawsze ostrzegała mnie przed konsekwencjami przyjaźni z takimi ludźmi, jak oni. Ja natomiast zawsze ich broniłam, przez to wiele razy się kłóciłam z mamą. I na co mi to było. Jak oni potrafią tylko dupami szczekać?! Niby wyszło wszystko na razie na lepsze, ale boli mnie to, że oni wyżywają się na osobach, które ze mną zostały, za to, że ze mną zostały.
Przy moim nowym/starym towarzystwie (bo miałam znim i bardzo dobre stosunki, ale nie zadawałam się tak bardzo z nimi) czuję się sobą. Wiem, że nie muszę się wstydzić tego, co robię. Jestem z tego dumna. Oni mnie wspierają, pomagamy sobie, rozbawiamy się, czasem "żyjemy podtekstem", ale to tylko dla żartu. Moi nowi/starzy znajomi nie obrażają się za byle gówno, typu: nie dałaś mi zadania to spierdalaj.
No proszę... Serio trzebą być aż tak tępym, żeby coś takiego robić?! Szkoda słów. Teraz jest mi dobrze. Poznałam ich prawdziwe oblicze i nie żałuję decyzji.

Tego dnia wszystko się zmieniło.

Dlaczego Ja?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz