Rozdział 1

517 29 21
                                    

Rozdział dedykuję dla dorotaEf.

Był październik. Zimno, ciemno i deszczowo... Szłam spokojnie drogą z zajęć wieczornych.
-No... Jeszcze trzy ulice i będę na przystanku.- pomyślałam.
Postanowiłam przyspieszyć kroku, aby nie spóźnić się na mój jedyny środek transportu do domu. Po upływie pół godziny byłam zaledwie kilka metrów od starego, obdartego przystanku. Podeszłam do rozpisu jazdy i pogrążyłam się w (a jakże) ciekawej lekturze.
- Eh.... 19:45 jest autobus. Co ja będę przez te czterdzieści pięć minut robić? - jęknęłam.
Rozejrzałam się po oświetlonej ulicy i wyciągnęłam z torby książkę.
- Co mi ta mama znów kupiła? - zamyśliłam się. - Ciekawy tytuł...
Okładka książki przedstawiała złotego feniksa. A tytuł jej brzmiał: '' Potomkowie Feniksa ''. Autorką była jakaś Dorota..
- Ta to ma dopiero talent... - mruknęłam, po czym otworzyłam książkę...
Po upływie kilkudziesięciu minut zauważyłam, iż jestem w połowie powieści.
- Lepiej to zostawię... Przyda się do czytania w łóżku.
Nagle podjechał lekko zapełniony niebieski autobus. Włożyłam książkę do torebki u wolnym krokiem podeszłam do drzwi pojazdu...
... Siedząc już w autobusie zaczęłam myśleć, co się stało dziś w szkole... A było to tak:
Wyszłam z domu jak zawsze o 14:30. Spotkałam się z moją najlepszą przyjaciółką Martyną i przez całą drogę gadaliśmy o tym, jak nauczycielka kazała napisać wypracowanie na jakiś beznadziejny temat...
Gdy przekroczyłyśmy próg naszej zacnej szkoły, minąwszy szkolne piękności, skierowałyśmy się pod salę informatyczną. Tam właśnie miały być zajęcia o programowaniu. Chwilę porozmawiałam z Justyną i Max'em (moi bff), a potem weszłam do sali komputerowej. To był raj. Tyle sprzętu... Nasz nauczyciel- poczciwy stary Pan Marian - pokazywał nam z cierpliwie jak stworzyć swoją stronę internetową...
Po upływie dwóch godzin tych zajęć miałam przerwę. Szybkim krokiem weszłam na ostatnie piętro szkoły do mojego chłopaka - Jakuba. Zadowolona przeskoczyłam dwa stopnie i ruszyłam w kierunku klasy 208a.- do klasy sportowej. Gdy minęłam wielkie kolumny ujrzałam coś co spowodowało, że krew zaczęła we mnie wrzeć. Zobaczyłam Jakuba opartego o ścianę, który całował się z Elizą (szkolną modnisią). Czułam jak furia się we mnie wzbiera. Ze łzami w oczach krzyknęłam:
- Ty dupku! Ty wstrętny gnoju! Ty z tą...tą lafiryndą?!
- Daria! To nie tak! - jąkał się.
Nie chciałam go słuchać. Wybiegłam ze szkoły i zapłakana poszłam do lasu. Tylko tam jestem w stanie się uspokoić.
I tak siedziałam do 18:00. Potem byłam u Justyny po lekcje...
..

Czarna Wdowa: POLOWANIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz