Rozdział3: To ty...

8.5K 381 38
                                    


Lydia

- Ly....Lydia - wydukałam z siebie.
Brązowooki tylko się zaśmiał, a ja mogłam ujrzeć jego idealnie białe zęby.
Czym on je kurwa myje ? Domestosem czy co...
Po chwili wyrwał mnie z zamyśleń jego głos.
- Napijesz się?- zapytał, a ja kiwnęłam głowa na tak.
Moment później widziałam przede mną drinka i zaczęłam go powoli pić.

Bardzo dużo rozmawiałam z Justinem, dowiedziałam się o nim wielu ciekawych rzeczy między innymi, że ma dobrze płatną prace, niczego mu nie brakuje, ogólnie dobrze mu się wiedzie.
Tylko zastanowiło mnie co taki chłopak jak on robi tu sam ?
No, ale chyba nie każdy musi mieć kogoś nawet z takim wyglądem.

Nagle Justin chwycił mnie za rękę, przez co od razu poczułam przyjemny dreszcz.
Popatrzyłam na niego i się uśmiechnęłam.
- Może zatańczymy ? - zapytał swoim cudownym, zachrypniętym głosem.
-Pewnie. -odpowiedziałam bez chwili namysłu.
Od razu wstałam i ruszyłam za nim w stronę parkietu.
Muzyka głośno grała, a ja poruszałam sie w jej rytm. Tak naprawdę to ocierałam się o Justina...

Taniec, drinki, taniec, drinki, drinki, taniec.
I tak w kółko.

Nagle poczułam czyjeś usta na mojej szyi.
Od razu wiedziałam kogo to.
Poczułam jak obraca mnie przodem do siebie i przyciska swoje wargi do moich.
Normalnie bym go odepchnęła, ale nie wiem czemu tego nie zrobiłam.
Może przez alkohol ?
Oh Lydia idiotko... Przyznaj się, że ci się podoba..
Dobra, podoba mi się.
Nasze wargi poruszały się idealnie, jego miękkie usta...
Smak miętowy zmieszany z fajkami.
Mimo, że nie lubię fajek to w takim połączeniu mi smakowało.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie, jęknęłam niezadowolona, a on uśmiechnął się do mnie.

Było późno czułam, że czas wracać mimo, że nie chciałam bo super mi się rozmawia z Justinem i nie tylko...
-Wiesz, ja chyba muszę się zbierać.- powiedziałam powoli wstając.
- Odwiozę Cie.-odpowiedział niemal natychmiastowo.
- Justin, przecież pileś- mimo, że miałam troche promili w mojej krwi to i tak myślałam trzeźwo, a raczej się starałam.
- Jedne piwo i to jeszcze bezalkoholowe na początku, to ty cały czas piłaś. - Zaśmiał się.
Rzeczywiście, on nie pił tylko ja, ale mi teraz głupio...
- Ej, mała nie wstydź się, ja dzisiaj nie piłem bo nie mogłem, następnym razem to się napije z tobą.- powiedział przytulając mnie.- chodź zawiozę Cię.
Byłam cos niepewna idąc za nim.
Lydia dawaj, możesz jeszcze powiedzieć, że wrócisz sama.
Tak zrobiłam, posłuchałam mojego głosu w głowie bo przecież, ja go ledwo znam prawda ?
-Eeem.... Justin? Wiesz, ja chyba wrócę sama-powiedziałam.
- Lydia przestań... Patrz która godzina, nie możesz wrócić sama, a jak coś ci sie stanie? Ja bym sobie nigdy tego nie wybaczył, a tak będę miał pewność, że jestes w domu. - powiedział uśmiechając sie.
No i jak ja mogłam mu odmówić ? Otworzył mi drzwi od strony pasażera i wsiadłam.
To auto juz chyba gdzieś widziałam, ale przecież jest pełno takich.
Ale to nie chodzi o to.
Powiedział mój głos w głowie, ale szybko wyrzuciłam wszystkie myśli.

Jechaliśmy w ciszy, drzewa mijały nas z szybką prędkością myślałam, że zaraz zwymiotuje, więc przenosiłam mój wzrok na palce, a po chwili na drogę, gdzie było widać powoli moj dom.
Chwila co.
-Czekaj.... Skąd wiesz gdzie mieszkam ?!
Nie mowilam ci!- krzyknęłam przerażona.
Po chwili zaczęłam łączyć wszystko w całość.
Czarne auto.
Podejrzenia.
To on.
Dlatego kojarzyłam to auto.
-To ty... - powiedziałam ze łzami w oczach i już chciałam wychodzić, kiedy chwycił mnie mocno za rękę, syknęłam z bólu.
- Powiedz dobranoc Lydia....- przyłożył mi jakąś szmatę do buzi mimo tego, że się wyrwałam i tak nie dałabym mu rady.
Poczułam się senna i odleciałam.

Justin

Kiedy zobaczyłem ją na tej imprezie to, aż mi się gorąco zrobiło, a jak tańczyła....
Dobra, Bieber ogarnij się.
Specjalnie zaproponowałem, że ją odwiozę, a wcale takich zamiarów nie miałem.
Szybko się zorientowała, że to ja.
Bawiła mnie jej panika, kiedy ledwo na mnie krzyczała, zaczęło mnie to powoli wkurwiać, więc przyłożyłem jej szmatę z odpowiednim środkiem i po sprawie.
Teraz tylko muszę ją zawieźć do magazynu i tam z Bruce'em ustalimy co z nią.
Podczas podróży pare razy na nią spojrzałem i słodko spała, delikatnie rozchylone usta, jej klatka unosiła się ku górze.
Wyglądała jak anioł.
I tak bym ją tylko przeleciał.

Po chwili podjechałem pod magazyn.
Wysiadłem z auta i podszedłem do drzwi pasażera gdzie znajdowała sie Lydia, wziąłem ją na ręce w stylu panny młodej i ruszyłem do środka.

Kiedy wszedłem od razu zobaczyłem Bruce'a, uśmiechnął się do mnie i pokazał, że mam iść za nim.

Byliśmy w ciemnym pokoju składającego się jedynie z lampki i krzesła.
Posadziłem ją, więc na tym krześle, Bruce przywiązał jej dłonie mocno sznurami, żeby się nie wyrywała, a ja nogi.

- Jak się obudzi to zaczniemy zabawę- zaśmiał się i wyszedł, a ja za nim.

--------------------

No i jest!
Ten tydzień miałam zawalony, więc dlatego rozdział tak późno, ale teraz będzie wolne i mam zamiar nadrobić !
Mam nadzieje, że się spodobało, troszkę dłuższy:)
Zostawcie po sobie gwiazdkę lub komentarz bo aż chce się wtedy pisać :)

+ przepraszam od razu za błędy, ale nie miałam jak dokładnie sprawdzić, chociaż wydaje mi się, że nie jest tak źle.

Uprowadzona.j.bOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz