- Dlaczego ten wóz porusza się bez koni? - Tsukuyomi nawet nie patrzył na Sashę, gdy zadawał jej to pytanie. Ostatnio już nic go nie dziwiło i wszystko przyjmował z tym dziwnym spokojem, który tak bardzo zaczynał irytować Shinki.
- Bo tak - mruknęła dziewczyna, odwrócona do niego tyłem. Mimo iż nie znała tego miasta, to ona była mu przewodnikiem. Nowo narodzeni bogowie są jak dzieci. Ale on był od pewnego czasu inny. I to ją czasem przerażało. Obecny Tsukuyomi różnił się od tego, którego poznała w świątyni. Tamtem wciąż był czymś zdziwiony, wciąż za czymś się oglądał, czegoś szukał. Teraz natomiast zachowywał się tak, jakby zaakceptował stratę. Oczywiście, sam jej o niczym nie powiedział. To były tylko domysły, oparte na podstawie obserwowań Sashy. Równie dobrze mogła się mylić. Nie znała wszak aż tak wielu odrodzonych bogów.
Bóstwo nie odpowiedziało, zajęte obserwacją otoczenia. Im dłużej na nie patrzył, tym bardziej Tsukuyomi uświadamiał sobie, jak dużo zmieniło się od jego czasów. I tym bardziej zaczynało go lękać to, kim był przez te lata, których nie pamiętał.
Ale być może tym, co najbardziej go przerażało była myśl, że może nigdy nie odzyskać tych wspomnień. Że może utracić tak dużą część dawnego siebie. I choć sam jescze nie był pewny, czy na pewno tego chce, powoli w jego głowie zaczynały rodzić się pomysły, które mógłby zadziałać. Oczywiście, było to ryzykowne. Ale czym by było życie bez ryzyka?
Idąca przed nim Sasha zaczynała coś opowiadać, ale on słuchał jej tylko powierzchownie. Ciekawe, ile w rzeczywistości miała lat. Kim była, zanim przyszła pod jego świątynię. Kto był jej panem. Nie spytał jej jeszcze o to. A być może powinien.
Chłopiec zatrzymał się w pół kroku, łapiąc Shinki za rękę. Dziewczyna zatrzymała się, patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Co jest? - spytała. Czasami Tsukuyomi wolał, by była bardziej oficjalna, taka, jak wtedy, gdy się poznali.
- Mam jedno pytanie - odezwał się - Jak znalazłaś moją świątynię? Przecież nie mogłaś wiedzieć, że się tam odrodzę.
- Jakaś dziewczyna mi poradziła - odparła krótko - A co cię tak to ciekawi?
Bóstwo wzruszyło ramionami.
- Tylko byłem ciekawy. Nic więcej.
- Jeszcze jakieś pytania?
- Wejdziemy tu? - chłopiec nagle zmienił temat, wskazując na witrynę sklepu, przy którym stali.
- Możemy, tylko po co? - odparła Sasha - Mieliśmy kupić jakiś sprzęt na odrestaurowanie twojego... Naszego domu - poprawiła się.
- Właśnie dlatego.
Przez chwilę jeszcze patrzyli na siebie w milczeniu - Tsukuyomi wyczekująco, Sasha zaś ze swego rodzaju niedowierzaniem. Ostatecznie jednak dziewczyna westchnęła.
- Rób, co chcesz. W końcu nie jestem twoją matką, nie?
- Spotkamy się w domu - mruknął chłopiec - Wróć przed północą.
Powiedziawszy to, zrobił gest, jakby zamierzał wejść do sklepu. Sasha złapała go jednak za ramię, powtrzymując go.
- Zaraz, zaraz. Co rozumiesz przez "wróć przed północą"?
- To, co powiedziałem - odparł - Nie musisz wiecznie za mną łazić. Chcę pobyć sam. Zajmij się zakupem odpowiednich rzeczy. Resztą zajmiemy się jutro.
Dłoń Sashy ześlizgnęła się z ramienia bóstwa. Dobrze. A niech i tak będzie. Tsukuyomi miał rację. Nawet jeśli była jego Shinki, nie miała obowiązku towarzyszyć za nim krok w krok. Poza tym, odpoczynek dobrze jej zrobi. Zaraz. Odpoczynek? Nie, to wcale tak nie było. Bóstwo po prostu zwaliło na nią brudną robotę. I gdzie tu ma tkwić sprawiedliwość?
- Nie miej do mnie pretensji, jeśli kupię jakieś różowe farby - prychnęła dziewczyna, ale on już zniknął za drzwiami. Trudno. Ostrzegała.
* * *
Hiyori zamknęła mapę, która trzymała w dłoniach.
- Więc? - Yukine rzucił jej przelotne spojrzenie. Nawet i bez tego wiedziała, jak bardzo ciekawy jest odpowiedzi. Jak bardzo go to interesuje. Nic dziwnego, sama miała podobne uczucia. Ale..
- Nie mam pojęcia, gdzie jesteśmy - wyznała zgodnie z prawdą dziewczyna - Chyba się zgubiliśmy. Nie możesz po prostu sprawdzić z góry?
- Nie znam tych terenów - odparł chłopak - Kofuku mówiła, byśmy najpierw zorientowali się, kto jest tutejszym bóstwem.
Kiedy tylko boginii ubóstwa dowiedziała się, co powiedziała im tajemnicza dziewczynka, sama chciała z nimi jechać. Hiyori przyjęła by ją z radością, Daigaku jednak zabronił swojej boginii jechać. "Tylko spowodujesz problemy" - ostrzegł. I była to także, niestety, prawda.
- A czy to ważne? I tak się z nimi dogadamy - słowa, zupełnie jak nie jej, wytrwały się z ust Hiyori zanim zdarzyła pomyśleć. Nie powinna tak myśleć, czyż nie? Tamta dziewczynka, dziwna dziewczynka nakazała im trzymać się z dala od wszelkich spraw Niebios - oraz nigdy, przenigdy nie próbować walczyć z ich decyzjami. Dziwna rada.. Ale coś w wzroku złotowłosej sprawiło, że Hiyori jej uwierzyła.
CZYTASZ
Ten, który patrzył na Księżyc (Noragami ff)
FanfictionW pewnej światyni odradza się bóg księżyca, Tsukuyomi. Pamięta on jednak wspomnienia ze swojego przeszłego życia..z wyjątkiem lat, którego spędził jako Yato. Czy Hiyori i Yukine uda się go odnaleźć? I czy go rozpoznają?