Historia

497 54 9
                                    

Hiyori była zmęczona. Nie zauważyła tego wcześniej, ale tak naprawdę była zmęczona całym dniem. Najpierw śmierć Yato, potem wiadomość od tej dziewczynki - Amaterasu, później odzyskanie nadziei i ponowne spotkanie z Yato... A teraz jeszcze to?

Chłopiec stojący przed nią patrzył na nią spokojnie, zupełnie jakby właśnie nie zmienił jej życia o sto osiemdziesiąt stopni. Typowy Yato, przekonany, że cokolwiek by się nie stało, to wszystko się uda.

- Ale... Jak? - wydusiła dziewczyna. To było niepojęte.

Bóstwo wzruszyło ramionami.

- Takie jest moje imię - powiedziało lekko - Takie imię zostało mi nadane przed wiekami. Jeśli zaś chodzi o to, jakim cudem mogę być waszym Yato, odpowiedź na to jest prosta. Ponad tysiąc lat temu popełniłem pewien błąd, zbuntowałem się przeciwko Niebiosom, które zdecydowały o mojej śmierci - w wzroku chłopca pojawił się cień. - Ale nigdy bym się nie spodziewał, że zostanę pozbawiony wspomnień na tak długo okres czasu. 

Sasha drgnęła nagle.

- Pozbawiony wspomnień?  Przecież każdy nowonarodzony bóg...

- ...traci wspomnienia, to chcesz powiedzieć? - dokończył chłopiec. - Owszem, tak jest z większością bogów. Od każdej zasady istnieją jednak wyjątki i jednym z nich jestem właśnie ja. Zanim zapytacie, tak, moja siostra, Amaterasu i mój brat, Susanoo są tacy sami jak ja.

Hiyori pokręciła głową,nie chcąc przyjąć tego do wiadomości. Przecież gdyby to była prawda, to dlaczego..?

- Ale przecież Yato nie mógł posiadać wspomnień ze swojego przeszłego życia! Sam nam mówił, że został stworzony przez ojca!

W błękitnych oczach Tsukuyomiego pojawił się cień, gdy usłyszał, co dziewczyna powiedziała, ale postanowił nie podejmować tego tematu. Istnienie owego "ojca", kimkolwiek on mógł być...

- Życzenie jednego człowieka nie jest w stanie stworzyć bóstwa - zauważył. - To tak nie działa. Jak sądzisz, gdyby tylko jedna osoba byłaby do tego zdolna, to ile bogów istniałoby w tej chwili? Zbyt wiele, by zliczyć. Poza tym, po śmierci takiej osoby, owe bóstwo musiałoby zniknąć, gdyż straciłoby swojego największego wyznawcę.

Yukine przełknął głośno ślinę. Też się czasami nad tym zastanawiał, ale Yato był tak przekonany, gdy mówił o tym, że został stworzony przez ojca, że nie miał odwagi się z nim kłócić. Ba, nie miał nawet chęci. Yato, gdy tylko chciał, potrafił być niesamowicie irytujący.

- W takim razie dlaczego..?

- Jak już mówiłem, istnienie "Yato" miało być zapewnie dla  mnie karą - rzucił lekko Tsukuyomi, a następnie zwrócił się do czarnowłosej nastolatki: - Panienko Hiyori, domyślam się, że znasz się na mitach?

Dziewczyna skinęła w ciszy głową, powoli zaczynając rozumieć, do czego zmierzało bóstwo.

- Bogini Ukemochi?

Yukino spojrzał zdezorientowany na przyjaciółkę. Nawet dotąd pewna siebie Sasha podąrzyła za jego spojrzeniem.

- Kto to? - spytali równocześnie, a potem urwali i spiorunowali się spojrzeniem. Ani jedno, ani drugie nie zapałało do drugiego większym uczuciem. Yukine był bardzo niezadowolony z faktu, iż pod jego nieobecność Yato przygarnął jakąś znajdę z ulicy, która zdawała się wiedzieć więcej niż on sam! Sasha tymczasem nie ufała Shinki, przekonana, że skoro pozwolił swojego bogowi umrzeć, to musiał być albo słaby, albo zbyt arogancki.

- Bogini żywności.

Teraz Yukine rozumiał jeszcze mniej. Jaki związek mogła mieć jakaś bogini jedzenia z reinkarnacją Yato?

Ten, który patrzył na Księżyc (Noragami ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz