ROZDZIAŁ 7 : NIEDORZECZNOŚĆ

11.9K 806 49
                                    

Kiedy Draco obudził się następnego ranka, miejsce obok było puste i zimne. Bezwiednie dotknął klatki piersiowej, przypominając sobie, jak się czuł, kiedy spoczywała na niej głowa Harry'ego, jego ciepło... Wspomnienie sprawiło, że zadrżał bezradnie. Wstał z łóżka i zaczął spacerować po mieszkaniu.
- Harry? - zawołał, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
Wzruszył ramionami i wszedł do kuchni, gdzie znalazł gorącą kawę. Nalał sobie filiżankę i zaczął sączyć napój powoli, krzywiąc się z powodu gorzkiego smaku.
„Nowy dzień. Przestań się zastanawiać. Dzisiaj mamy już jutro! Nie myśl o tym!"
Ale nie potrafił. Nic nie mógł poradzić na to, że jego umysł cały czas analizował sytuację. Był tutaj, w domu Pottera. Wiedział, że wkrótce jego tak zwany chłopak wróci i Draco będzie zmuszony przypomnieć sobie, jaka wspaniała była ostatnia noc. Spojrzy na Harry'ego, usłyszy
jego głos i wrócą wspomnienia ostatniej nocy, pieszczot i późniejszego, cichego porzucenia.
„Ale teraz wszystko wróci do normy. Lepiej, żebym pozbył się tych pieprzonych myśli" - stwierdził ze znużeniem, odstawiając do zlewu pustą filiżankę, która natychmiast zniknęła.
Zapewne stała już czysta na półce w kredensie. Draco uśmiechnął się złośliwie.
„Tak, to miejsce jest zdecydowanie zbyt porządne, jak na niechlujnego Harry'ego Pottera" - pomyślał z roztargnieniem.
Przeszedł do salonu, szukając czegoś, co zauważył wczoraj wieczorem. Fortepian. Zastanowił się,
czy Harry rzeczywiście na nim gra, czy ustawienie czarnego instrumentu zostało podyktowane jedynie względami stylistycznymi.
Podszedł wolnym krokiem i usiadł przed klawiaturą. Uniósł pokrywę i zdjął zieloną tkaninę, przykrywającą czarno-białe klawisze. Steinway & Sons - przeczytał złoty napis. Och. Przez chwilę rozważał, czy powinien unieść ze zdziwienia brwi, ale wokoło nie było nikogo, na kim musiałby robić dobre wrażenie. Położył materiał na kolanach i dotknął klawiszy tak lekko, że nie
rozległ się żaden dźwięk. Były zimne i gładkie.
Uśmiechnął się z rozmarzeniem, kiedy wspomnienia z dzieciństwa zaczęły przepływać przez jego umysł. To dzięki matce zaczął uczyć się grać, biorąc lekcje w tajemnicy przed ojcem. Lucjusz Malfoy uznałby je za bezużyteczną umiejętność i z pewnością nie wyraziłby na nie
zgody. To byłoby straszne, ponieważ Draco niemal natychmiast zakochał się w czystych dźwiękach i światach, jakie muzyka była w stanie dla niego stworzyć.
Miał pięć lat, kiedy po raz pierwszy położył palce na klawiaturze. Osiemnaście, gdy został zmuszony wyrzec się grania. Bolało bardziej, niż strata rodziców czy majątku. Zostawienie fortepianu oznaczało utratę możliwości ucieczki do innej rzeczywistości. Podczas tych
wszystkich, niekończących się lat w rodzinnej rezydencji zawsze, kiedy poczuł się zdenerwowany, czy po prostu smutny, grał, zostawiając wszelkie zmartwienia za sobą i odlatując do innego świata, tworzonego tylko dla niego przez każdy nowy dźwięk. Nawet w Hogwarcie uzależnienie go nie opuściło. Kochał muzykę na tyle, że schował dumę do kieszeni i zapytał Dumbledore'a, bardzo grzecznie zapytał, czy istnieje możliwość, aby mógł grać także w szkole.
Okazało się, że tak. Codziennie przez siedem lat spędzał kilka godzin w zakurzonym, ukrytym pokoju. Tylko on, anonimowy, fortepian i muzyka. Samotnie, ponieważ, poza dyrektorem, nikt o tym nie wiedział. Tak było doskonale.
Teraz, po trzech latach, Draco ułożył palce na klawiszach ponownie. Zamknął oczy, przypominając sobie godziny nauki, poświęcenia i miłości. Jedynej miłości jego dzieciństwa. W
tym momencie, w salonie Harry'ego i przy fortepianie Harry'ego, pozwolił temu uczuciu powrócić, otoczyć go i poprowadzić. Jego palce zaczęły się poruszać. Muzyka wypełniła pokój.
Doskonale.
Harry stał nieruchomo przed drzwiami swojego mieszkania. Słyszał dochodzące zza nich dźwięki
fortepianu. Wszedł ostrożnie do środka, i kierując się muzyką, zatrzymał się przy wejściu do salonu.
Draco grał. Jego palce biegały po klawiaturze ze spokojną precyzją. Niezauważony, Harry zapatrzył się na niego. Były rywal siedział z zamkniętymi oczami, całkowicie zagubiony w doznaniu. Potter zwrócił uwagę na jego pozę, sposób, w jaki platynowe włosy opadały mu na oczy i jak bardzo rysy twarzy stały się zrelaksowane.
Uśmiechnął się miękko i podszedł do Malfoya. Ponieważ muzyka przycichła, położył dłonie na
ramionach blondyna. Wokół nich gasnął ostatni ton. Przez chwilę obaj trwali bez ruchu, w ciszy, dziwnie spokojni, jak gdyby przyzwyczajeni do takiej zażyłości.
- Graj - odezwał się Potter niespodziewanie, nie wiedząc nawet, dlaczego.
I Malfoy zaczął grać, zupełnie bezwiednie, jazzową przeróbkę prostej melodii.
- „Pewnego dnia przyjdzie... mężczyzna, którego kocham..." - zacytował Harry szeptem, z rękami
ciągle na ramionach Draco, którego palce biegały lekko po klawiaturze, improwizując trudne przejścia lub interpretując po swojemu mniej skomplikowane kawałki, tworząc perfekcyjne, czyste akordy.
Kiedy w końcu dźwięki ucichły, Draco obrócił się w stronę Harry'ego. Przez chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu.
„Pewnego dnia przyjdzie..."
„Co się dzieje?"
„...mężczyzna, którego kocham..."
„Słyszałem to wcześniej. Czułem to wcześniej. Przeżywałem to wcześniej."
Dziwnym zbiegiem okoliczności, w tym samym momencie pomyśleli dokładnie to samo.
Rozważali te same pytania i zmagali się z tymi samymi odczuciami.
Patrzyli na siebie, być może przez minutę. A może całe lata.
Magia tej chwili została zniszczona przez brzęczenie dzwonka przy drzwiach. Odwrócili się od siebie, zażenowani.
- To pewnie Claude - powiedział Harry i potrząsnął głową.
Draco przytaknął i, kiedy Potter poszedł wpuścić gościa, zamknął pokrywę klawiatury i zmarszczył brwi.
„Co to za piosenka? Zapomniałem" - pomyślał. - „I skąd wiedziałem, że to właśnie jej Harry chciał posłuchać?"
Draco ciągle się zastanawiał, kiedy Potter wrócił do salonu w towarzystwie młodego, niskiego
mężczyzny.
- Claude, to jest Draco. Już ci mówiłem, czego potrzebuję.
- Mmm... miło cię poznać, Draco. - Mugol obszedł Malfoya dookoła, uważnie studiując jego sylwetkę.
- Ja także się cieszę - odparł blondyn grzecznie, wbijając w Pottera badawcze spojrzenie.
Claude jest moim krawcem. Poprosiłem go, żeby uszył dla ciebie kilka garniturów - wyjaśnił Harry i zwrócił się do mężczyzny. - Jeden będę potrzebował na piątkowy wieczór.
- Oczywiście, Harry - odparł Claude i obrócił się do Draco. - Mógłbyś się rozebrać? - zapytał.
Malfoy przymknął oczy, ale posłusznie zdjął koszulę i spodnie.
- Świetnie - powiedział krawiec i zaczął zdejmować miarę. - Biorąc pod uwagę jego bladą cerę, sugeruję kolor ciemnoszary. Prawie czarny, ale nie całkiem. Czerń zniszczyłaby naturalny blask skóry. Może odcień głębokiego błękitu. Jak myślisz? - zwrócił się do Pottera.
- Tak, też będzie pasował. Chcę, żeby on wyglądał niesamowicie i wierzę w twój dobry smak, Claude - odparł Harry, krzywiąc usta w uśmieszku.
- Ce n'est pas difficile.** Z takim ciałem... - podkreślił krawiec, odwzajemniając uśmiech Pottera,
który teraz chichotał cicho.
Draco zarumienił się i odwrócił z zażenowaniem głowę, nie wypowiadając ani słowa, dopóki
mugol nie skończył i nie mógł z powrotem nałożyć na siebie ubrania. Przypomniał mu się sklep pani Malkin, gdzie wszystkie pomiary były robione magicznie, bez potrzeby stania półnagim przed obcym człowiekiem.
Kiedy Claude poinformował ich, że ma wszystko, czego potrzebuje, Harry odprowadził go do wyjścia. Gdy wrócił do salonu, znalazł Malfoya siedzącego na kanapie, z twarzą ukrytą w dłoniach.
- Wszystko z tobą w porządku? - zapytał marszcząc brwi.
Draco wzdrygnął się nieznacznie i podniósł wzrok.
- Dlaczego potrzebuję garnituru na piątkowy wieczór? - zapytał.
Potter uśmiechnął się z rozbawieniem.
- Och, racja. Nie mówiłem ci, prawda?
Malfoy patrzył na niego z zakłopotaniem, więc Harry westchnął.
- Przyznano mi nagrodę, więc będziemy musieli wziąć udział w uroczystości. Niestety, to konieczność - wyjaśnił.
- Nagrodę? - zapytał Draco.
Potter przymknął oczy.
- Tak, nagrodę - powtórzył. - Draco, kim ja jestem? - zapytał, widząc zdezorientowany wyraz
twarzy blondyna.
- A cóż to za pytanie? - odparł Malfoy ze złością i wstał z kanapy. - Mógłbym odpowiedzieć na kilka sposobów: Harry Potter, Chłopiec-Który-Przeżył...
Nie podobało mu się to. Nie podobał mu się sposób, w jaki Potter się z nim bawił. I jeszcze ta nagroda. Czyli setki gapiących się na niego ludzi, wiedzących, co działo się z nim za
zamkniętymi drzwiami, w rękach sławnego bohatera... To było czymś więcej, niż upokorzeniem.
„To jest chore!" Draco czuł, że traci nad sobą panowanie. Był wściekły, a Potter ciągle czekał na odpowiedź. „Zaraz dostaniesz swoją odpowiedź!"
- Nie, chwila, mam lepszą definicję. Harry, Pierdolony Potter, Chłopiec-Który-Pieprzył... mnie. Podoba ci się?
Harry nie odpowiedział, ale gapił się na niego beznamiętnie. Malfoy instynktownie zrobił krok do tyłu.
- Posłuchaj - powiedział Potter łagodnie, podchodząc bliżej. - Wiesz, że jestem pisarzem?
Draco wpatrywał się w niego, uświadamiając sobie oczywisty fakt, że to tylko cisza przed burzą.
- Nie posiadam teraz żadnego, prywatnego życia. Nie, żebym kiedykolwiek je miał. Ale wiesz,
czasami potrzebuję od tego odpocząć. I tutaj właśnie zaczyna się twoja rola. W piątek, przed całym światem, zagrasz rolę mojego chłopaka. Ludzie dostaną pretekst, żeby wygadywać o nas najróżniejsze nonsensy i przez najbliższe dwa miesiące będę miał spokój, bez sterczących poddrzwiami fanów i poczty przeładowanej chorymi, miłosnymi listami. Rozumiesz teraz, o co mi chodziło, kiedy poprosiłem, abyś ze mą zamieszkał? - zapytał i podszedł kilka kroków.
- Chyba nie sądziłeś, że potrzebowałem cię tylko do łóżka, prawda? Faktem jest, iż doskonale się do tej roli nadajesz. Jesteś doskonały. Dobrze wychowany. Inteligentny. A także, nie ukrywam, świetny do pieprzenia - powiedział z uśmiechem. - Chłopak, jakiego wszyscy oczekują przy moim boku - skończył i zbliżył się jeszcze bardziej. Draco cofnął się, aż jego plecy dotknęły ściany. Podczas całej przemowy wpatrywał się w Pottera uważnie. Ale kiedy Harry zamilkł i stanął dokładnie przed nim, nerwowo uciekł wzrokiem.
- Tak więc, Draco, pomożesz mi z własnej woli? Czy powinienem znaleźć skuteczniejszą metodę
przekonywania? - zapytał spokojnie, kładąc jedną rękę na ścianie i pochylając się w stronę Malfoya.
Draco nie odpowiedział, nawet nie podniósł głowy, więc Potter złapał go delikatnie za podbródek i zmusił do spojrzenia mu w oczy. Harry zobaczył własne odbicie w szarych źrenicach.
Uśmiechnął się łagodnie i popieścił policzek Malfoya.
- Drżysz - powiedział po chwili.
Draco przymknął oczy.
- Ciągle się mnie boisz? - zapytał, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Malfoy wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczyma. „Są niesamowite" - zauważył, ale zaraz potrząsnął głową i odepchnął tę myśl daleko.
- Powiedziałem ci, że nie musisz się mnie obawiać. Nie skrzywdzę cię więcej - wyjaśnił.
-Wierzysz mi? - zapytał, nerwowo muskając kciukiem dolna wargę Malfoya. I nagle poczuł, jak te kuszące usta poruszają się pod jego dotknięciem.
- Wierzę - szepnął Draco.
- To dobrze - odparł Harry i skinął głową. - Teraz muszę na chwilę wyjść. Rób, co chcesz - dodał
i ruszył w kierunku drzwi.
- Harry? - zawołał Malfoy, nadal opierając się o ścianę. Gryfon zatrzymał się i spojrzał na niego
pytająco. - Fortepian... Grasz na nim?
Potter potrząsnął przecząco głową, a potem odpowiedział na pytanie, którego Draco nawet nie zadał.
- Nie, ale wiedziałem, że kiedyś pojawi się ktoś, kto będzie grał.
Draco wpatrywał się w niego zupełnie oszołomionym wzrokiem, więc Harry, zanim wyszedł,
posłał mu niewielki, ale szczery uśmiech.
„Kiedyś pojawi się ktoś, kto będzie grał."
„Kiedyś pojawi się ktoś, kto będzie grał."
„Kiedyś pojawi się ktoś, kto będzie grał."

Hej kochani :3 Jak wam się podoba? Komentujcie

Dlaczego własnie Ty ? DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz