ROZDZIAŁ 21 : NIE ODCHODŹ

6.6K 544 204
                                    

Dla Draco, który nigdy wcześniej tu nie był, lotnisko okazało się niczym kalejdoskop ludzi, dźwięków i ruchu, chociaż w tej właśnie chwili nie dostrzegał zbyt wiele wokół siebie. Jego kłębiące się od wątpliwości myśli ciągle były przy Harrym.
Siedział i czekał na samolot, z nieobecnym spojrzeniem i umysłem odgrywającym ciągle od nowa bezsensownego, cichego menueta. Był zupełnie nieświadomy otaczającego go świata.
„Chciałem zostać, ale uznałem, że lepiej będzie odejść."
„Kocham Harry'ego, ale go zostawiłem."
„Pragnę, żeby on także mnie kochał, ale kiedy to zrobił, zraniłem go."
„Harry twierdzi, że mnie kocha, ale zadał mi tyle bólu."
„Zastanawiam się, czego on chce, choć nie wiem nawet, czego sam chcę."
Draco zadawał sobie te same pytania, odkąd Harry przez sen wyszeptał owe trzy przeklęte słowa, które już wcześniej zadecydowały, jak potoczy się ich życie, a teraz miały zrobić to samo.
„Czego naprawdę chcę?" - zapytał sam siebie po raz kolejny. Ale zanim miał szansę choćby spróbować sformułować sensowną odpowiedź, z głośników rozległ się ascetyczny głos:
- Pasażerowie lotu WX-038 do Nowego Jorku proszeni są o zgłoszenie się przy wyjściu numer dziewiętnaście.
Draco przymknął powieki, uświadamiając sobie w końcu, że znajduje się na lotnisku, w prawej ręce ściska bilet i właśnie zapowiedziano odlot jego samolotu.
Nie pozbył się męczących go wątpliwości, ale w tym momencie nie miały one już żadnego znaczenia. Był zły i zmęczony. I musiał odejść. Pospiesznie schował wszelkie dylematy na dnie zdezorientowanego umysłu, wstał i ruszył w
kierunku wyjścia.

*

Gdy tylko Harry poczuł twardy grunt pod nogami, zaczął biec w szalonym tempie.
Biegł tak, jak gdyby jego życie od tego zależało. I w zasadzie, w pewnym sensie, była to prawda. Musiał zdążyć, musiał zatrzymać Draco. Musiał powiedzieć mu to, co powinien powiedzieć już dawno temu.
Harry biegł, a każde uderzenie jego serca, każdy oddech i każda myśl istniały tylko dla Draco. Na oślep pokonał drzwi wejściowe międzynarodowego terminalu odlotów, bezwiednie zakładając, że Malfoy będzie starał się uciec jak najdalej od źródła swojego bólu.
„Ponieważ przyniosłeś mu tylko ból, wiesz?"
Harry wiedział. Ale nadal biegł.
„Jakim prawem chcesz nękać go nadal swoją nieodwzajemnioną potrzebą bliskości?"
Miał zamiar odpowiedzieć sam sobie, ale właśnie znalazł się przed tablicą odlotów. Kiedy w pośpiechu analizował widok przed sobą, jego mięśnie domagały się odpoczynku, płuca paliły, a w głowie szumiało z braku tlenu. I kiedy skupił się na symbolach lotów, wykazie godzin i miast docelowych, uderzyła go nagła myśl. Czyste, oszałamiające zrozumienie. Głęboko wewnątrz siebie pojął, że to, co robi, jest zdecydowanie i całkowicie samolubne.
„Biegnę za nim. Próbuję go zatrzymać. Próbuję go złapać. Chcę, żeby został. Bo jeśli odejdzie..." - myślał, a jego mokra od potu skóra niespodziewanie stała się lodowata. - Jeżeli naprawdę odejdzie...."
Harry potrząsnął głową, aby odegnać od siebie te myśli. Wiedział, że teraz lepiej się nad tym nie zastanawiać. Nie brał tego pod uwagę. Nie i już! I właśnie z tego powodu nie mógł nic poradzić i postanowił jednak być samolubnym do końca. Aż Draco zdecyduje się zostać. Albo każe mu się
odpieprzyć. Po prostu musiał zrobić wszystko, aby powstrzymać ten katastrofalny rozwój sytuacji i nie dopuścić, żeby nieprzewidziane wydarzenia decydowały o jego życiu.
„Nie tym razem. I na pewno nie bez walki" - obiecał sobie, kiedy jedna z pozycji na tablicy przykuła jego uwagę. Zamrugał i skupił się na niej.
Lot WX-038 do Nowego Jorku. Godzina odlotu: 12:45. Wyjście numer 19. Odprawa...
Zamarł na ułamek sekundy, zanim doczytał ostatnie słowo.
...w trakcie Ale gdy tylko treść dotarła do jego mózgu, otrząsnął się z tego nienaturalnego bezruchu i
ponownie zaczął biec.
Prosto do wyjścia numer dziewiętnaście. Prosto do Draco.

*

Czekając na odlot Malfoy ze wszystkich sił starał się, aby jego myśli stały się chłodne i przepełnione gniewem, skoro pozbycie się wspomnień o Harrym nie było możliwe. O dziwo, udało mu się. Jego mózg przetwarzał teraz fakty w sposób, w jaki robił to zawsze w Hogwarcie: sarkastycznie, analitycznie i logicznie.
„Harry sobie przypomni" - rozważał, kiedy napis z numerem wyjścia pojawił się przed jego oczami. - „Dlaczego próbuję się oszukiwać? Przypomni sobie i nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co wtedy ze mną zrobi."
Westchnął, obserwując ludzi stojących za grubą szybą i czekających na swoją kolej przy odprawie.
„Czy właśnie tego naprawdę chcę? Pozwolić, aby mnie zniszczył, a potem błagać o uzdrowienie tylko po to, aby mógł to zrobić jeszcze raz? Jestem aż tak szalony? Czy tylko świadomy, że na nic innego nie ma dla mnie nadziei? - pomyślał z goryczą i zajął swoje miejsce w kolejce.
Mimowolnie przyszło mu do głowy, że te wszystkie drzwi i bramki są dla mugoli oznaką bezpieczeństwa.
„Zarówno wyjazd, jak i pozostanie tutaj niczego nie zmienią. Równie dobrze mógłbym rzucić monetą..."
Draco ze znużeniem potrząsnął głową i rozejrzał się wokoło, ze zmieszaniem zauważając, że przyszła już jego kolej.
„Odejść lub zostać."
„Odejść lub zostać."
„Czy to naprawdę to samo?"
Nie wiedział.
Przekroczył bramkę i znalazł się po drugiej stronie szklanej ściany. I od razu zaczął się
zastanawiać, czy postąpił właściwie. Odetchnął głęboko i starał się sam siebie przekonać, że nawet gdyby jego odejście było błędem, to przynajmniej coś w swoim życiu zmieni.
„Tylko dlaczego własne argumenty brzmią tak obco?"
Jednak tym razem nie starał się odpędzić niechcianych myśli. Już niewiele czasu dzieliło go od ostatecznego kroku. I nie istniało nic, co mogłoby w tym momencie zmienić jego zdanie. Nic, co mogłoby go zatrzymać. Nic, poza własnym imieniem, wykrzykiwanym przez daleki jeszcze, ale dobrze mu znany głos.

Dlaczego własnie Ty ? DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz