04.09.2015 rok

15 1 0
                                    

Szkoła nas zaczynała niszczyć. Po wakacjach z radością witaliśmy siebie nawzajem, a teraz przechodziliśmy obok siebie obojętnie. Byliśmy jak maszyny zaprogramowane, by wkuwać jak najwięcej. Nauczyciele narzekali na moją klase. Taka zła. Niewychowana. Ciągle przeszkadza. To było normalne. Nowa wychowawczyni była na nas zła, bo każdy z grona pedagogicznego szedł do niej na skrage. Każdy bez wyjątku. Najbardziej odbiło się to na osobach których lubiliśmy. Zaczęła się nienawiść do nich z powodu tego, że popierali nową wychowawczynie. W skrócie zrzucili całą wine na nas. Nikt nas nie rozumiał.
" To miła pani. Przyzwyczaicie się" mówili nam w gwoli wyjaśnienia. I to spotęgowało nasz bunt. Jak to możliwe, że nawet pani pedagog nie umie nas zrozumieć. Przecież mamy uczucia tak samo jak oni. Żyjemy. Oddychamy. Lubimy. Tylko po co rozumieć dzieci. Oni nic nie znaczą. Kilka osób w tą czy w tą. Nie ma to znaczenia. Przecież i tak by się zbuntowali. Coś by im nie pasowało. Jakiś mały detal. A własnie nie. Tu wszystko toczyło sie wokół pani Moniki*. Była nauczycielką która znalazła złoty środek. Która lubiliśmy i niestety tęskniliśmy. Ale nasze uczucia to nic nie warte gówno. Dlatego staraliśmy się być normalni dla ludzi, którzy coś znaczyli. Ku naszemu rozczarowaniu... Nie wyszło

*Pani Monika- Imię zmyślone na potrzeby książki

ABOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz