Rozdział 9

74 6 0
                                    

Postanowiliśmy wrócić do rezydencji, gdy zaczęło się już ściemniać. Czekała nas jeszcze długa wędrówka, a ja nie wiedziałam, czy ją przetrwam. Co prawda czułam się już lepiej, bo słońce nie drażniło dłużej moich oczu i nie doprowadzało do bólu głowy, ale mimo to w połowie drogi Raphael musiał wziąść mnie na barana, bo nie mogłam ustać o własnych siłach. Dyszałam ciężko i było mi jednocześnie zimno oraz gorąco, co strasznie mnie irytowało.

-Trzymasz się tam?-spytał zatroskany chłopak. Pokiwałam głową, ale po chwili zorientowałam się, że nie mógł tego zobaczyć, więc drżącym głosem powiedziałam:

-Jakoś.

-Niedługo będziemy na miejscu.

-Okej.

Zapadła cisza. Chcąc nie zwracać uwagi na ból rozrywający moje ciało, wsłuchiwałam się w kroki Raphaela. Poruszał się prawie bezszelestnie. Jak na demona przystało.

-Katherine?

-Hm?

-Myślę, że właśnie coś wymyśliłem.

-Co takiego?-powiedziałam i zakaszlałam.

-Przekaż mi zebrane dusze.

-Super pomysł i w ogóle, ale jak ty masz zamiar je przechowywać?

-Gorączka chyba sprawia, że nie myślisz logicznie-skomentował i cmoknął zrezygnowany.-Przypominam ci, że to energia, którą mogę manipulować do woli.

-Czyli co? Po prostu zamienisz ją w kulkę i gdzieś schowasz?

-Zgadłaś.

Otwarłam buzię chcąc coś powiedzieć, ale właściwie nie wiedziałam co. Nie wierzyłam, że naprawdę trafiłam i Raphael chcę schować gdzieś zebrane przez nas dusze. Zastanawiałam się przez chwilę nad wszystkimi za i przeciw i w końcu się zgodziłam.

-Niech będzie. Ale musiałabym ci je przekazać tutaj, bo panna Wkurzająca może je jeszcze potem wyczuć.

-Masz rację-powiedział i odstawił mnie tak, bym usiadła na spróchniałym pniu drzewa. Syknęłam z bólu i westchnęłam głośno.

-Jak mam to zrobić?-spytałam nie do końca wiedząc jak przekazać chłopakowi ofiary.

-Po prostu je wypuść. Sam je złapię.

Spojrzałam na niego niepewnie, ale widząc powagę wymalowaną na jego twarzy, zrobiłam co mi kazał. Zamknęłam oczy i skupiłam się na mojej mocy. Otaczająca nas ciemność dodawała mi siły, więc już po zaledwie ułamku sekundy poczułam pieczenie pod powiekami. Otworzyłam oczy i spojrzałam w dół. Wokół moich kostek krążyły macki cieni. Wskazałam na jedną z nich palcem, a ta posłusznie uwiesiła się na moim nadgarstku. Drugą ręką pogłaskałam ją czule, po czym ścisnęłam z całej siły. Rozpłynęła się w powietrzu, zostawiając po sobie jedynie czarną mgiełkę przelewającą się przez moje palce. Na początku nic się nie działo, jednak po chwili wokół mnie rozpętał się silny wiatr, rozwiewający moje białe włosy. Ujrzałam cienie latające w tę i z powrotem z wściekłością. Różniły się jednak od moich. Były fioletowe i strasznie zimne. Mój oddech zamieniał się w obłok pary, za każdym razem, gdy któraś z nich się do mnie zbliżała. To tak naprawdę nie były cienie, tylko zmaterializowane dusze demonów.

Posłałam Raphaelowi porozumiewawcze spojrzenie, a on skinął głową. Jego złote oczy zaświeciły podobnie jak moje. Wyciągnął przed siebie otwartą dłoń. Wszystkie dusze jakby przyciągane przez magnes, zebrały się nad nią. Gdy Raphael zacisnął ją w pięść, uformowały się w małą kulę i wiatr wokół mnie się uspokoił. Spojrzałam na chłopaka, a ten uśmiechnął się do mnie łobuzersko i machnął ręką, sprawiając, że kula z dusz podrzędnych demonów zniknęła. Jego oczy przestały świecić co znaczyło, że już nie używał mocy. Pogłaskałam jedną z macek cieni, która wspinała się po mojej nodzę i zamrugałam parę razy. Po chwili cienie zniknęły, a moje oczy przestały nieprzyjemnie szczypać.

Czarne przeznaczenie: Wśród cieni księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz