Po odnalezieniu potrzebnej Rose księgi, poszłyśmy do jej pokoju. Ona siedziała przy biurku i dokładnie studiowała zawarte w niej zaklęcia, a ja leżałam na jej łóżku i z nudów bawiłam się swoimi włosami, zaplątując je w małe warkoczyki. Rozmyślałam o wszystkim i o niczym, aż nagle do głowy przyszła mi pewna myśl. Podniosłam się gwałtownie, podeszłam do biurka i pochyliłam się nad dziewczyną z diabolicznym uśmieszkiem.
-Hej, hej Rose!-zagadałam.
-Hm?-mruknęła, nawet nie podnosząc wzroku znad książki.
-Powiedz, co jest między tobą, a Jeremy'm?
Dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana i przez chwilę się nie odzywała. Zupełnie jakby przetwarzała to co powiedziałam. Dopiero po dłuższym czasie odchyliła się do tyłu wymachując rękoma i wykrzyknęła:
-Coooo?!
-Nie zgrywaj głupiej!-odpowiedziałam, pochylając się nad nią jeszcze bardziej. Chciałam się nad nią trochę poznęcać. W końcu się nudziłam, co nie?-Jeremy aż ślini się na twój widok.
-C-co ty opowiadasz za głupoty! To niedorzeczne!
Policzki czarnowłosej zrobiły się czerwoniutkie. Zachichotałam złowieszczo i rzuciłam się na dziewczynę tym samym zrzucając ją z krzesła.
-Rumienisz się! A więc jednak!
-N-nie prawda! Ubzdurałaś sobie coś! Co ty robisz?! Prze-przestań!
Zaczęłam łaskotać ją po brzuchu.
-Dopóki nie przyznasz, że ty też coś do niego czujesz nie przestanę!
-W życiu! Nie!
Dalej dokuczałam Rose, aż w końcu drzwi do pokoju się otworzyły, a w ich progu stanął nikt inny jak Jeremy. Zdziwiony widokiem dwóch dziewczyn tarzających się po podłodzę, zapytał:
-Co wy wyprawiacie?
Na jego widok uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i powiedziałam:
-O rany! Zapomniałam! Byłam umówiona z Raphaelem! No nic Rose! Muszę iść! Zostawiam cię w dobrych rękach!
Podniosłam się z podłogi i zignorowałam protesty dziewczyny. Gdy mijałam chłopaka, szepnęłam mu na ucho:
-Pilnuj jej. Mówiła, że nie czuje się za dobrze. Jeszcze jej się coś stanie i co wtedy.
Chłopak skinął głową, a na mojej twarzy pojawił się najgorszy z moich szatańskich uśmiechów. Gdy już przekraczałam próg, rzuciłam na wyjście:
-Trzymajcie się! I Rose! Nie myśl, że to koniec!
-Odczep się, głuuupia!-usłyszałam za sobą krzyk dziewczyny. Tanecznym krokiem ruszyłam na strych. Miałam ochotę pograć na fortepianie. Usiadłam przy instrumencie i zdecydowałam się na melodię autorstwa mojej matki. [Patrz: wideo. Szczególnie polecam od 2:14 ^^-Autorka]
Naciskając kolejne klawisze znów czułam się jakbym była w swoim rodzinnym domu wraz z rodzicami i braćmi. Czułam zapach przyrządzanego przez mamę obiadu i palonego przez tatę papierosa. Słyszałam śmiech moich starszych braci-bliźniaków i płacz młodszego Lucasa. Widziałam nasz piękny ogród, w którym co roku kwitły przepiękne kwiaty.
Westchnęłam głęboko i uśmiechnęłam pod nosem. Zagrałam ostatnie dźwięki utworu i powoli podniosłam się z miejsca. Ruszyłam do wyjścia. Przystanęłam na chwilę w drzwiach i jeszcze raz spojrzałam na przepiękny fortepian.
-Tak myślałem, że cię tu znajdę-odezwał się czyiś znajomy mi głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Raphaela ze zmartwioną miną.
-Coś się stało?-spytałam zdenerwowana i jednocześnie poirytowana, że znowu działo się coś niedobrego. Liczyłam na dzień spokoju, ale najwyraźniej oczekiwałam zbyt wiele.
CZYTASZ
Czarne przeznaczenie: Wśród cieni księżyca
FantasyUWAGA! To 2 część serii! "Nazywam się Katherine Blackfate i jestem ostatnią ze swojego rodu." Katherine to dość... nietypowa dziewczyna, której życie nigdy nie było normalne. Nic więc dziwnego, że musi zbierać dusze podrzędnych demonów jako ofiarę p...