Rozdział 10

86 6 0
                                    

Po odnalezieniu potrzebnej Rose księgi, poszłyśmy do jej pokoju. Ona siedziała przy biurku i dokładnie studiowała zawarte w niej zaklęcia, a ja leżałam na jej łóżku i z nudów bawiłam się swoimi włosami, zaplątując je w małe warkoczyki. Rozmyślałam o wszystkim i o niczym, aż nagle do głowy przyszła mi pewna myśl. Podniosłam się gwałtownie, podeszłam do biurka i pochyliłam się nad dziewczyną z diabolicznym uśmieszkiem.

-Hej, hej Rose!-zagadałam.

-Hm?-mruknęła, nawet nie podnosząc wzroku znad książki.

-Powiedz, co jest między tobą, a Jeremy'm?

Dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana i przez chwilę się nie odzywała. Zupełnie jakby przetwarzała to co powiedziałam. Dopiero po dłuższym czasie odchyliła się do tyłu wymachując rękoma i wykrzyknęła:

-Coooo?!

-Nie zgrywaj głupiej!-odpowiedziałam, pochylając się nad nią jeszcze bardziej. Chciałam się nad nią trochę poznęcać. W końcu się nudziłam, co nie?-Jeremy aż ślini się na twój widok.

-C-co ty opowiadasz za głupoty! To niedorzeczne!

Policzki czarnowłosej zrobiły się czerwoniutkie. Zachichotałam złowieszczo i rzuciłam się na dziewczynę tym samym zrzucając ją z krzesła.

-Rumienisz się! A więc jednak!

-N-nie prawda! Ubzdurałaś sobie coś! Co ty robisz?! Prze-przestań!

Zaczęłam łaskotać ją po brzuchu.

-Dopóki nie przyznasz, że ty też coś do niego czujesz nie przestanę!

-W życiu! Nie!

Dalej dokuczałam Rose, aż w końcu drzwi do pokoju się otworzyły, a w ich progu stanął nikt inny jak Jeremy. Zdziwiony widokiem dwóch dziewczyn tarzających się po podłodzę, zapytał:

-Co wy wyprawiacie?

Na jego widok uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i powiedziałam:

-O rany! Zapomniałam! Byłam umówiona z Raphaelem! No nic Rose! Muszę iść! Zostawiam cię w dobrych rękach!

Podniosłam się z podłogi i zignorowałam protesty dziewczyny. Gdy mijałam chłopaka, szepnęłam mu na ucho:

-Pilnuj jej. Mówiła, że nie czuje się za dobrze. Jeszcze jej się coś stanie i co wtedy.

Chłopak skinął głową, a na mojej twarzy pojawił się najgorszy z moich szatańskich uśmiechów. Gdy już przekraczałam próg, rzuciłam na wyjście:

-Trzymajcie się! I Rose! Nie myśl, że to koniec!

-Odczep się, głuuupia!-usłyszałam za sobą krzyk dziewczyny. Tanecznym krokiem ruszyłam na strych. Miałam ochotę pograć na fortepianie. Usiadłam przy instrumencie i zdecydowałam się na melodię autorstwa mojej matki. [Patrz: wideo. Szczególnie polecam od 2:14 ^^-Autorka]

Naciskając kolejne klawisze znów czułam się jakbym była w swoim rodzinnym domu wraz z rodzicami i braćmi. Czułam zapach przyrządzanego przez mamę obiadu i palonego przez tatę papierosa. Słyszałam śmiech moich starszych braci-bliźniaków i płacz młodszego Lucasa. Widziałam nasz piękny ogród, w którym co roku kwitły przepiękne kwiaty.

Westchnęłam głęboko i uśmiechnęłam pod nosem. Zagrałam ostatnie dźwięki utworu i powoli podniosłam się z miejsca. Ruszyłam do wyjścia. Przystanęłam na chwilę w drzwiach i jeszcze raz spojrzałam na przepiękny fortepian.

-Tak myślałem, że cię tu znajdę-odezwał się czyiś znajomy mi głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Raphaela ze zmartwioną miną.

-Coś się stało?-spytałam zdenerwowana i jednocześnie poirytowana, że znowu działo się coś niedobrego. Liczyłam na dzień spokoju, ale najwyraźniej oczekiwałam zbyt wiele.

Czarne przeznaczenie: Wśród cieni księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz