3.

38 4 2
                                    

          Pojawił się Harry, pojawiły się problemy. Mianowicie...w co ja mam się ubrać?! Muszę przyćmić tą całą Mili, o ile będzie, a będzie na pewno.

- Masz problem, a ja ci pomogę.- weszła do pokoju Cece.- Nie dziękuj.

- W czym?- zapytałam.

- W ubraniu się.- uśmiechnęła się.

- Co ja mam zrobić?- jęknęłam.

- Posłuchaj. Już raz zakochał się w tobie, więc nie ma mowy żeby teraz też tak się nie stało.- pocieszyła mnie.

- Dzięki.

       Stoję przed drzwiami do domu Sam i Nailla. Mam na sobie szarą spódnicę do połowy uda, białą koszulę na ramiączkach i szpilki. Włosy rospuszczone i podpięte po bokach. Na twarzy mam naturalny makijaż, a moje ręce ozdobiłam zagarkiem, bransoletką oraz pierścionkiem. Zapukałam.

- Oooooo już jesteś.- otworzył mi Naill.- Wszyscy już są.- wciągnął mnie do środka. Do moich uszu dobiegł dziecięcy śmiech, a potem mały śliczny chłopczyk wybiegł z ogrodu.

- Zaraz cię złapię ty mały łobuzie!- usłyszałam krzyk Harry'ego, a potem zobaczyłam jego postać.

- Aaaaaaaaaaaaa!- pisnął mały chłopiec.

- Mówiłem.- podniósł go brunet.- Di.- spojrzał na mnie.

- Cześć.- uśmiechnęłam się lekko.

- Emmmm, to jest Freddie.- odstawił blondyna.- A to Di.- wskazał na mnie ręką. Kucnęłam, a zaraz potem byłam duszona przez Freddi'ego.

- To twój...- zaczęłam.

- Chrześniak.- uśmiechnął się.

- Aaaaaaa.- westchnęłam.

           Siedzimy już od dłuższego czasu. Ku mojemu zdziwieniu jest bardzo miło. Poznałam dziewczynę oraz syna Louisa. Hazz zaoferował się, że mnie podwiezie.

- Słuchajcie wszyscy, chciałbym coś zrobić.- powiedział Naill.- Sam, znamy się już dwa lata. Pamiętam jak pierwszy raz cię zobaczyłem. Biegłaś przez korytarz i wszystko ci wypadało.- zaśmiał się.- Potem wszystko samo się potoczyło, a teraz jesteś tu ze mną i chciałbym, aby tak było już zawsze.- wyjął czerwone pudełeczko i uklęknął przed brunetką.- Samantho Liliano Black wyjdziesz za mnie?- zapytał.

- Tak!- krzyknęła.

- Kim jest Samantha?- zapytała nagle Mili. Wszyscy się na nią spojrzeli. Danielle z szokiem, Lou z rozbawieniem, Harry z irytacją, a ja ze złością.

- To wiedza podstawowa, która nie jest ci potrzebna.- zacisnęłam zęby.- Chodź Freddie.- złapałam za rączkę i poszłam z nim na huśtawkę.

- Di.- przyszedł Lou.

- Powinnam się obrazić.- zaśmiałam się.

- Przepraszam.- spóścił głowę.

- Eeej, co ci?

- Twoje zdanie na mój temat pogorszyło by się jeszcze bardziej.- westchnął.

- Moje zdanie już dawno się zmieniło.

- To nie jest syn Dan.- spojrzał na mnie.

- Wiem.- uśmiechnęłam się.- Nie są podobni.

- To był przypadek.- powiedział.- Który teraz bardzo kocham.

- Widać i jesteś wspaniałym ojcem.- przytuliłam go.

- Dzięki.- szepnął.

       Koło godziny dwudziestej trzeciej zaczęłam się zbierać. Mili zmyła się zaraz po oświadczynach.

- Bardzo wam gratuluję.- przytuliłam ich oboje.

- Dziękujemy.- powiedzieli w tym samym momencie.

         Wsiadłam do czrnego Chevroleta. Nic się w nim nie zmieniło.

- Nie zmieniłeś samochodu?- zapytałam.

- Nie.- spojrzał na mnie.- Za dużo wspomnień.- lekko się śmiechnął. Odwróciłam głowę i oglądałam Londyn. W LA jest nudno. Tam wszystko jest takie samo. Nic się nie wyróżnia. Z moim miastem mam wiele wspomnień.

***
Wracaliśmy do domu. Słońce zachodziło. Właśnie wjechliśmy na pola, a czarne autko stanęło. Zdążyliśmy zajechać na pobocze.

- I co teraz?- zapytałam.

- Jak to co?!- zdziwił się.- Czekamy na pomoc.- zaśmiał się.

Przez te dwie godziny różne rzeczy działy się w tym samochodzie.

***

Na same wspomnienie moją twarz pokrył rumieniec, a loczek musiał pomyśleć o tym samym, bo automatycznie zaśmiał się.
       Zatrzymaliśmy się pod moim mieszkaniem, a nasze spojrzenia przykół Dean stojący pod blokiem z bukietem róż i śpiewając ballady.

- Jedno twoje słowo, a nigdy więcej tak nie zrobi.- szepnął Harry na co się zaśmiałam.

- Mam prośbę.- spojrzałam na niego.

- Wal.

- Zabierz mnie gdzieś gdzie nie ma tego idioty.- złożyłam ręce jak do modlitwy.

- To samo chciałem zrobić.- mrugnął.

       Tak oto skończyłam w domu Hazzy. Ulokował mnie w swoim łóżku mówiąc, że inne są niewygodne.

***
Stałam w pokoju bruneta.(...)

- My nie powinniśmy.- stwierdziłam.

- Dlaczego?- zmarszczył brwi.

- Myślę, że przyjaciele, to dobre rozwiązanie.- skrzywiłam się.

- Tak, przyjaciele.- mruknął.- Ty śpij tu, a ja w gościnnym.- wyszedł. Wyglądał na zranionego, ale co ja takiego zrobiłam. Myślałam, że mnie lubi i chce się ze mną przyjaźnić.

***

Kolejny raz nawiedziło mnie wspomnienie. Tym razem się do mnie nie odbierał. Jak wtedy. Położyłam się wygodnie, a mój telefon zawibrował.

Siostra Cece:
Zajebie twojego kochasia...

Ułożyłam się wygodnie. Otoczyła mnie pościel przesiąknięta zapachem Harry'ego...tylko Stylesa.
Kolejne wspomnienie uderzyło.

***

Położyłam się i było mi tak dobrze i wygodnie. Już zasypiałam, ale mój telefon zawibrował.

Mama:
Jutro jedziemy na obiad do dziadków, o 12.00 masz być w domu.

(...)

Z tą myślą zasnęłam. W głowie wspomnienia, a do nosa wdarł  mi się zapach Harry'ego. Żyć nie umierać...

***

Padłam jak pies Pluto. Tak bardzo mi tego brakowało.

***
Mamyyyyyy tooooo. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Wena mnie opuściła i nie mogłam napisać nic. Osobiście uważam, że ten rozdział jest beznadziejny, ale cóż....
A tak swoją drogą, to czy mi się kiedyś, któryś podobał?
Teraz skupiam się na ,,Impossible Love", na które serdecznie zapraszam :)
Lovki, kisski, foreverki 💏

Jestem Harry/ H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz