III

286 33 3
                                    


Chanyeol pov

Baekhyun pov

Wysiadłem niespokojny z pojazdu. Wolałem się przejść te kilka kilometrów, niż dzielić z tym inżynierem siedzisko przez całą drogę. Szedłem zróżnicowanym tempem po prostym chodniku, gdy nagle usłyszałem za sobą głośne kroki. Bałem się odwrócić, ponieważ mój instynkt mówił mi, że nie powinienem. Dlaczego? Otóż podejrzewałem pewną osobę o to ''śledzenie''... Niechętnie przyspieszyłem, idąc teraz nieco szybszym marszem, starając się jak najszybciej dostać do najbliższego zakrętu. Był on idealnie położony pod kątem prostym, dlatego zaraz gdybym go wyminął, mógłbym ponownie przyspieszyć albo się schować w jakiś krzaczek przed tym gagatkiem. Jak dobrze mieszkać w górsko-lesistych okolicach. Na oko oszacowałem, że zostało mi mniej więcej 50 metrów do skręcenia w planowaną uliczkę. Wysłałem sygnał nerwowy z mózgu do nóg i od razu zacząłem biec. Nim się obejrzałem, udało mi się i byłem za rogiem muru, który odgradzał domek jednorodzinny od ulicy. Cieszyłem się z uzyskanego osiągnięcia, jednak nie zwalniałem. Zdawałem sobie sprawę, że on zaraz może mnie dogonić, a mało kogo dostrzegałem w pobliżu, więc nikt by mi nie udzielił pomocy. Niespodziewanie podchwyciłem dobiegający z oddali ciężki oddech. Jak na złość jego nogi były dłuższe, co za tym szło stawiał kroki o wiele większe niż ja. Podążał za mną, a różnica między położeniem jego jednej stopy do drugiej wynosiła aż 20 centymetrów! Olbrzymia ta młodzież w tych czasach. Nie patrząc przed siebie biegłem dalej, zostawiając go dalej w tyle, ale niestety szczęście mi nie sprzyja i niechcący wpadłem na jakiegoś przechodnia. Najwidoczniej zauważył moje zaniepokojenie, ponieważ wypytywał o co chodzi. Ja, chcąc nie chcąc, odruchowo odpowiedziałem, że uciekam przed tym człowiekiem. Nieznajomy niesłychanie zdenerwował się i pognał do mojego ucznia, po czym uderzył go w jamę brzuszną. Ten młody fagas poleciał na ziemię z ultra siłą.

- O mój Boże! – powiedziałem do siebie. – Zostałem uratowany!

Po chwili pokonany nastolatek podniósł się wkurzony i splunął na buty mojego wybawcy. Stałem z tyłu na uboczu nieco przestraszony tym zajściem, w końcu bójki są tylko dla chuliganów! Przygotowałem się już, aby w razie czego móc z powrotem puścić w obieg moje krótkie nóżki i uciec z miejsca zbrodni. Kolejno sytuacja potoczyła się nie mniej brutalnie, nastolatek ponownie został położony na glebę, spoglądając to na wysokiego bruneta to na mnie. Stałem nieruchomo, zaskoczony odwagą nowo poznanego osobnika. Ani przez chwilę nie zawahał się stanąć w mojej obronie, niczym rycerz w białej zbroi. Rozwinęła się między nimi jakaś zwięzła ''pogadanka'', która przypominała bijatykę z gry akcji. Zaczynałem coraz bardziej wpadać w strach. Nie chciałem, aby któremuś z nich stało się coś złego. Oglądałem jak się biją w wielkim niedowierzaniu. Po prostu nie miałem pojęcia, co się wyprawia na moich oczach. Kiedy obydwoje opadli z sił, a młodszy, zmęczony i poturbowany na krawężniku, odzyskałem logiczne myślenie i podleciałem do tego gentelmana, potocznie nazwanego już wcześniej moim wybawcą.

- Nic ci nie jest? O matko najświętsza! – krzyknąłem i pomogłem mu się podnieść.

- Nie, dziękuję bardzo. To była przyjemność pomóc panu. – odpowiedział, uśmiechając się całkiem uroczo.

- To ja ci bardzo dziękuję, jestem w zasadzie twoim dłużnikiem. – zawstydziłem się. Nie powiem, przystojny ten osobnik płci męskiej jest, nie powiem.

Nasza miła konwersacja została przerwana na mocy tego gagatka upierdliwego, który krzyknął do nas, próbując zwrócić na siebie uwagę. Mój – od teraz już – znajomy odkrzyknął mu, żeby się uciszył, po czym ruszyliśmy razem dalej. Rzecz jasna, muszę dotrzeć na zajęcia.

Hard Life ↓baekyeol↓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz