I

13.8K 839 459
                                    

Obudził się. Pierwsze co zobaczył to naga, atrakcyjna blondynka. Mimo że miło z nią spędzał wieczory to uważał ją za naiwną i głupią laskę, która wskakuje mu do łóżka na zawołanie. Potrząsnął ją, by się obudziła. W końcu za godzinę trzeba się zbierać do budy. Warknął coś w stylu że, jak wyjdzie z łazienki jej ma tu nie być. Udał się we wcześnie wspomniane miejsce uważając, by nie potknąć się o bieliznę w panterkę, kiczowatą, jak jej właścicielka. Po porannej rutynie zszedł na śniadanie. W jadalni zastał swoją matkę - Emilie Agreste, jedyną kobietę, którą szanował.

- Znowu tu była ta dziewczyna.-zaczęła rozmowę.

- Co ja poradzę, że same się tu pchają?

Usiadł przy stole i zaczął jeść śniadanie. Po posiłku nie chętnie ruszył do szkoły, jednak był jeden pozytywny aspekt - Marinette. Od samego początku ich "znajomości" (o ile można było to tak nazwać) ona inaczej zachowywała się iż wszyscy dookoła. Na początku nie lubiła go, później jąkała się przy nim i go unikała. Za to teraz, cały czas obrzucała go spojrzeniem, w którym było pełno nienawiści. Tak, zdecydowanie była bardzo interesującą osobą. Od momentu rozpoczęcia swojego nastoletniego buntu, nie jeździł już limuzyną do szkoły tylko chodził na piechotę albo jeździł autobusami na gapę. Gdy dotarł do miejsca, które łączy analfabetów, od razu na szyję rzuciła mu się Barbie. Myślał że, się porzyga. Nagle zadzwonił jego wybawiciel - dzwonek. Kiedy wchodził do klasy zauważył że Mari ma na sobie golf. Pewnie chce zakryć moje dzieło - pomyślał. Lekcje mijały spokojnie. Aż dziwne, że nikt na niego nie wpadł ani nic. Nie miał od czego zacząć. Jakieś rozróby, czyli bezproduktywny dzień, ale to można jeszcze nadrobić. Po lekcjach musiał zostać na pogadance o jego zachowaniu (mimo że nic dziś nie przeskrobał). Kiedy wyszedł z gabinetu skierował się w stronę szafek, musiał zabrać z niej kilka rzeczy. Akurat kilka metrów od jego szafki była szafka Mari, przy której stała licealistka. Stała na palcach by czegoś dosięgnąć, przy okazji jej bluzka (którą miała pod golfem, ale go zdjęła, bo było jej za gorąco) odsłaniała część jej płaskiego brzucha. Boże, nich przestanie, bo się nie opanuję. -  jęknął w myślach. Jednak postanowił wykorzystać sytuację. Podszedł do niej od tyłu i wyszeptał do ucha.

- Księżniczka potrzebuje pomocy? - dziewczyna wzdrygnęła się, a jednak też na nią działa.

- Od Ciebie? Nigdy.

- Oj już nie udawaj takiej niezależnej.

- Nie udaje, tylko taka jestem.

- Taa... Feministka. - mówiąc to wyciągnął rękę po rzecz, którą chciała Czarnowłosa. Jednak ta była szybsza i poprzez podskok chwyciła książkę, którą wsadziła jej tam Alya.

- Widzisz? Nie każda dziewczyna potrzebuje Twojej pomocy.

- Ale każda mnie pragnie, ty również, słoneczko.

- Pff... W twoich snach.

- Kochanie, my w moich snach robimy o wiele ciekawsze rzeczy. - dziewczyna w pierwszej chwili nie ogarnęła o co blondynowi chodzi, jednak kiedy domyśliła się, na jej twarzy pojawiło się zniesmaczenie. Chciała już iść, ale chłopak przygwoździł ją do szafek, trzymając ją za nadgarstki.

- A ty gdzie się wybierasz? Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać.

- Twoje rozmowy, zazwyczaj kończą się w łóżku i szybkimi ruchami.

- Pamiętaj, że TY to powiedziałaś. - odpowiedział z cwaniackim uśmiechem i zaczął niebezpiecznie zbliżać ich twarze do siebie. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić, nagle do głowy wpadł jej pewien pomysł, ryzykowny, ale cóż, trudno się mówi. Przymknęła oczy, by chłopak myślał, że pozwoli się mu pocałować, kiedy już był pewny swego i poluźnił uścisk na nadgarstkach, ta go kopnęła w czuły punkt, wyrwała się i uciekła. Chat upadł na kolana, nie wiedząc do końca, co przed chwilą się stało.
Wstał i poszedł do domu, teraz wiedział, że ten dzień był zwalony od samego rana.

Następnego dnia, Marinette się cieszyła. Wszystko od samego rana było na plus. Ugryzienie chłopaka sprzed dwóch dni zniknęło, a Chata nie było w szkole. Czy może być coś piękniejszego? Niestety, to szczęście nie trwało długo, ponieważ po lekcjach zaczepił ją Nino.

- Hej Mari, mam do Ciebie prośbę. Wiesz, że u mnie w pracy mega ciężko jest dostać dzień wolnego, a Adriena dziś nie było w szkole, a ktoś musi mu przekazać lekcje i chciałem się zapytać, czy Ty byś nie mogła tego zrobić?

-Nino, dlaczego ja? Czy nikt inny nie może tego zrobić?

- Mari, proszę... Dziś miałem iść z Alyą na randkę. - zrobił przy tym oczy słodkiego kotka.

- Eh... dobra, nich Ci będzie, ale nie podam mu swoich zeszytów.

- Ok, dam Ci do przekazanie moje. Dziękuję! Dzięki! Jesteś najlepsza! - przekazał je zeszyty i skierował się do swojej dziewczyny.
Czarnowłosa skierowała się w stronę willi blondyna. Gdy była już pod domem Idioty, nacisnęła przycisk domofonu. Od razu pojawiła się kamerka, a wraz z nią kobiecy, miły dla ucha głos.

- Dzień dobry, co panienkę tutaj sprowadza?

- Eh... Jestem z klasy Agre.... Znaczy Adriena i Nino mnie poprosił żebym przekazała mu lekcje.

- Dobrze, zapraszam. - furtka oraz drzwi otworzyły się i stanęła w nich wysoka, bardzo piękna, zielonooka blondynka.

-Jeszcze raz dzień dobry. Zaprowadzę Cię do pokoju mojego syna. Nazywam się Emlie Agreste, ale możesz mi mówić po prostu Emilie.

-Och... Dziękuję, nazywam się Marinette Dupain-Cheng. - na chwile oczy blondynki otworzyły się w zdziwieniu, ale po chwili powróciły do normalnego stanu. Kobieta zaprowadziła Mari do jaskini Debila, który ponoć był jej synem.
Dziewczyna lekko zapukała w drzwi, po chwili usłyszała niemrawe "Proszę". Weszła do pomieszczenia.
Było ono duże i nowoczesne. Było tam od groma rozrywek, natomiast na łóżku leżał blond-włosy Idiota. Niechętnie odwrócił głowę w jej stronę.

- O! Widzę że, przyszłaś szybciej niż myślałem. - uśmiechnął się i wstał z łóżka.

- Nie przyszłam żebyś coś ze mną zrobił, tylko żeby dać Ci lekcje. - kiedy to powiedziała rzuciła mu w twarz zeszyty.

- Wiesz, że nie ładnie tak traktować kogokolwiek? Powinnaś mi podziękować, nie mówię tu o łóżku, ale mogłabyś klęknąć... - nie dokończył bo dziewczyna dała mu z "liścia".

- Mówiłam już! Ne będę twoją kolejną dziwką jak Chloe! - wybiegła, nie zwróciła uwagi na to, że pod drzwiami była Emilie, która słyszała całą rozmowę. Nie mogła uwierzyć, to była pierwsza dziewczyna, która odmówiła jej synowi i jeszcze wykrzyczała mu co nieco.
Uśmiechnęła się pod nosem. Może to ona go sprowadzi na właściwą drogę? Jeszcze w głowie pozostała kwestia tego jak dziewczyna się nazywała... Dziwnie znajomo.

Jest 1 rozdział, niestety następne będą się pojawiać co 2 tygodnie (może częściej) ponieważ prowadzę jeszcze 2. opowiadanie, które już długo nie ma kontynuacji i chce się teraz nim zająć.

Pozdro!

I hate. No, I love. I don't knowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz