Minęły dwa dni od obejrzenia dziwnego nagrania.
Ranek , trudno to nazwać rankiem bo była jedenasta ,lekko śpiący poszedłem się umyć. Pare minut pod prysznicem nic nie zmieniło nadal byłem śpiący. Poszedłem zrobić sobie kawę. Zapowiadała się nudna sobota .
O koło trzynastej do domu wbiegł tata a za nim Jack, siedziałem na kanapie oglądając tv i nie zwróciłem uwagi na to co robią ,choć nie zachowywali się normalnie . W końcu nastały reklamy a mi skończyła się kawa . Wszedłem do kuchni i zajrzałem do lodówki ale w niej były tylko jajka i inne duperele których nie tknę. Dopiero gdy zamknąłem lodówkę zobaczyłem że jedzenie jest w torbach. Po chwili do kuchni wszedł Jack ,mama i tata powiedzieli żebym się ruszył . Pomyślałem że nie będę im przeszkadzał pytając co się dzieje więc posłuchałem . Chciałem się trochę przydać więc ubrałem się i pozanosiłem się torby do auta. Każdy sąsiad robił to samo...Wszyscy w pośpiechu wbiegali do domów i Wbiegłem do domu Poszedłem do piwnicy gdzie byli rodzice , pakowali narzędzia i inne potrzebne rzeczy , w tym namiot. Nagle usłyszeliśmy wyrywanie drzwi od domu, zamknęliśmy piwnicę i przerzucaliśmy torby przez okienko. Dopiero teraz rodzice mi wytłumaczyli, to były zombie. Ostatnia torba została przerzucona, Jack przeszedł oknem jako pierwszy. Już byłem w połowie jednak wróciłem jeszcze po Telefon który zostawiłem na pralce obok schodów, Podbiegłem i wziąłem go szybko.
Zawróciłem i będąc przy oknie usłyszałem jak drzwi zarywają się pod masą żywych trupów. Parę wywaliło się na schodach ciągnąc za sobą inne co dało parę sekund na wyjście . Kazałem Jackowi iść pod auto i zanieść torby a sam zostałem żeby pomóc rodzicom wejść. Jednak ci stanęli w miejscu złapali się za ręce i powiedzieli "kochamy was" a po sekundzie leżały już na nich wszystkie Zombie z okolicy. Poczułem ukłócie w sercu, Chwilę po tym już nie czułem żadnych emocji ,ani strachu ani gniewu. Wsiadłem do auta ,sprawdziłem czy wszystko jest po czym ruszyłem ,jeszcze nie wiedziałem gdzie gdyż nic mi nie powiedziano jednak nasz mały van był zalany do pełna wiec postanowiłem wyjechać z miasta .Minęły trzy godziny.
Byliśmy 55 km za miastem, stanęliśmy na poboczu i sprawdziliśmy torby . W sportowej torbie taty z podpisem :dla Harry'ego była broń snajperska. Z tatą jeździliśmy na strzelnicę ale używaliśmy wiatrówek a tutaj...
Tata podarował mi prawdziwą broń snajperską i całą torbę amunicji. Skąd on miał na to pieniądze ?!. Jack pokazał mi też pistolet z tłumikiem który znalazł w bagażniku. Nagle ktoś zaczął do mnie dzwonić . To był mój przyjaciel Robert, błagał żebym przyszedł pod dom jego dziewczyny , Laury. Nie miałem planu a każdy się przyda więc ruszyliśmy. Przejeżdzając przez miasto zobaczyliśmy że wojsko ustawiło się w centrum i walczyło z zimnymi ,w tej chwili rzucił mi się w oczy rozpędzony samochód taranujący drogę do wojska przez zimnych. Szaleństwo,naprawdę musieli być zdesperowani żeby wjechać autem w zarażoną połowę miasta. Dojechaliśmy pod dom ,tak jak prosił ale nic z tego nie wynikło, nie stał przy furtce ani nie zadzwonił że zaraz wyjdzie . Po co miałby nas wystawiać...
Trochę to dziwne że błagał żebym przyjechał a teraz nie daje żadnych znaków. Wziąłem broń i wszedłem do domu. Wow takiej meliny już dawno nie widziałem, tapeta zdarta ze ściany obrazy porozrzucane ,wszędzie butelki po piwie. W salonie leżało z piętnaście osób, ale to raczej zgony. Tu już było do rozmyślania , na schodach ciągnął się szlak krwi więc bądz co bądz poszedłem za nim. Prowadził on do pokoju Laury ,gdy byłem już w środku zobaczyłem laure przy zarzyganym łóżku.Pod ścianą siedział przerażony Robert.
O Shit...
w prawej ręce trzymał swoją lewą ręke, obok niego leżał tasak. Próbowałem z nim porozmawiać ale nie dawał żadnych znaków, patrzał się tylko przed siebie ,sięgnąłem po jego telefon żeby zobaczyć do kogo dzwonił i w tej chwili jego oczy z pustej ściany przeskoczyły na moje ręce. Powoli odłożyłem rozładowany telefon i podszedłem do Laury ,dopiero wtedy zobaczyłem że leży ona na jakimś facecie...gołym facecie.Nagle usłyszałem bieg ,szybko uchyliłem się przed Robertem który się zamachnął na mnie ,popchnąłem go na ścianę a ten opadł z braku sił ,powiedział tylko pod nosem że była impreza i że laura z tym facetem.... To przykre kiedy przyjacielowi zawala się całe życie. Chwilę na niego popatrzałem i zobaczyłem jak oczy napływają mu krwią,z nosa i ust zaczeła mu lecieć krew. Miał już wstać na nogi ale zastrzeliłem go. Kurwa w jeden dzień stracić przyjaciela i rodziców . Podeszłem do Laury i przedziurawiłem jej głowę śrutem. Wyszedłem z domu i wpadłem na pomysł...
CZYTASZ
Ruch Oporu
ParanormalOpowieść o Harrym i jego bracie Jacku którzy próbują przeżyć po wybuchu Virusa X.W opowieści będą odniesienia do mojej drugiej opowieści