02.11.2014
Zaopatrzeni w amunicję, pewni siebie po szybkim zwycięstwie ja i mój oddział postanowiliśmy jak najszybciej się uzbroić. Nie wzięliśmy jednak pod uwagę tego, że magazyn ma zainstalowany monitoring, kamery na podczerwień oraz termolokalizacyjne. Gdy Alan próbował złamać kod zabezpieczający szafkę z upragnionymi Kałasznikowowami, nagle padł. Z jego pleców zaczęła płynąć szkarłatna krew. Nagle rozpoczęła się rzeź. Niewiele myśląc, schowałem się za filar, wyjąłem berettę z kieszeni oraz krzyknąłem do reszty chłopaków, żeby się ukryli. Moi ludzie zaczęli padać jak muchy. Zdesperowany, postanowiłem jak najszybciej zlokalizować kamery, które były źródłem problemów. Udało mi się. Problem polegał na tym, że zużyłem prawie cały magazynek. Nadzieją było szybkie dostanie się do ciał mojego oddziału, w celu zdobycia ich amunicji. Kacapy zaczęły przeszukiwać teren magazynu. W magazynku miałem tylko dwa naboje. Poszedłem na żywioł. Zabijając na prędce ruska, zdobyłem magazynek z broni Alana. Byłem w domu. Udało mu się złamać zabezpieczenia szafki. Wykańczając kolejnego bolszewickiego śmiecia wyjąłem z szafki ukochaną broń. Kałasznikow był mój. w moich rękach leżał idealnie. Ta jedna chwila zamysłu mogła kosztować mnie życie. Dzięki opatrzności bożej, albo szczęśliwemu zrządzeniu losu, kacap nie strzelił czysto. Kula przeleciała mi nad głową. Odpowiedziałem temu czerwonemu skurwysynowi pięknym za nadobne. Trafiłem sukinsyna prosto w przepity i zniszczony od litrów spirytusu łeb. Nikt więcej nie nadchodził. Przeżyłem, jednakże było to Pyrrusowe zwycięstwo. Pochowałem ciała moich żołnierzy za magazynem, na ścianie wydrapując moim nożem napis: "Tu spoczywają żołnierze Nowej Armii Krajowej, Polegli ku Chwale Wolnej Niepodległej Polski."