Drzwi otwarły się gwałtownie. Wiktoria przerwała czytanie powieści, odłożyła książkę a następnie uniosła wzrok ku górze. Drobna twarz oblana kasztanowymi lokami, błyszczące błękitne oczy, drobny nos, delikatne usta, zarumienione policzki - obraz aniołka. A w oczach krył się smutek i strach. Lecz posłusznie wstała, poprawiła suknię i ruszyła za posłańcem. W głowie dudniła jej wieść przekazana od Willhelma.
'' Pani, Wasza Kuzynka Konstancja przybyła aby was odwiedzić"
Konstancja jest dziś najmniej mi potrzebna. Niedługo wraca ojciec, muszę być gotowa aby odpowiednio go powitać... Nie teraz Konstancjo, nie teraz..
Lecz mimo wątpliwości podążała posłusznie za służącym. Poprawiała nerwowo sukienkę wygładzając ją od pasa w dół. Konstancja Boleyn- nieślubna córka Małgorzaty York i George'a Boleyn'a - przyjęła nazwisko po ojcu. Bardzo chcieli ją wydać za Edwarda Plantagenet'a, lecz ten umarł w 1499 i Konstancja mogła przyjąć nazwisko swojego ojca. W dniu ślubu miała zaledwie 7 lat, lecz jak opisywali rodzice: "Wyglądała jak Biała Dama, piękna i dostojna. Idealna małżonka dla Edwarda''.
Konstancja wyrosła na wysoką, dostojną kobietę o niełatwym charakterze. Nawet Wiktoria musiała przyznać sama przed sobą, że czuła strach kiedy jej kuzynka wchodziła do sali. Ich pokrewieństwo nie było znaczne, jej matka miała jakieś rodzinne powiązania z ojcem Wiktorii. Młoda Boleyn wyrosła na zielonooką niewiastę, z długimi złocistymi włosami do bioder, nieco pulchną twarzą, długim nosem a także pełnymi ustami. Nie była pięknością jak Wiktoria, lecz przyciągała łapczywe spojrzenia dworzan i mieszczan. Duma oraz pewność siebie pomogła jej przetrwać na dworze matki.
Młoda księżniczka wręcz biegła przez plątaninę korytarzy aby zdążyć na czas przywitać kuzynkę. Wraz z nią przybyła Małgorzata York, która całkiem niedawno poślubiła Ryszarda Pole. Mało kto by się spodziewał, że pięćdziesięciotrzyletnia Małgorzata w końcu się ustatkuje ale właśnie tak się wydarzyło. Gdy w końcu wysiadły z powozu, Wiktoria wyprostowała się niczym smagnięta po plecach biczem. Zaraz obok niej stała Rada Lordów: Anna, Vincent, Louis, William, Christiane oraz Maria, a u boku młodej księżniczki stała jej stara opiekunka Katarzyna. To właśnie ta kobieta była odpowiedzialna za wszelakie zajęcia dodatkowe młodej damy oraz jej edukację. Teraz jednak sztywno wbijała wzrok w postawę młodej dziewczyny i zapewne gdyby spojrzenie mogło ranić, to teraz przeszyłoby ją na wylot. Wiktoria zrobiła minę zbitego szczeniaka rozluźniając ramiona - wówczas wzrok opiekunki tylko się zaostrzył więc powróciła do poprzedniej, wyidealizowanej pozycji.
Małgorzata była wysoka, szczupła lecz wiek odbił się na jej twarzy. Ciemne oczy skryte pod długimi, czarnymi rzęsami spoglądały ze spokojem na znajome mury. Drobne usta rozciągnęły się w szczerym uśmiechu, kiedy to dostrzegła drobną postać Wiktorii. Kilka jasnych włosów, przyozdobionych lekką siwizną, wystawało z idealnie z nałożonej, ozdobnej chusty na głowę kobiety. Cera stała się nieco papierowa, twarz oznaczona zmarszczkami lecz wciąż posiadająca swój ukryty urok oraz dumę.
Konstancja i Małgorzata różniły się niczym ogień a woda, pomimo faktu iż były ze sobą tak blisko spokrewnione. Gdy ruszyły w kierunku witającej ich delegacji, wszyscy pokłonili się nisko. Jedynie Wiktoria opuściła głowę na znak szacunku. Małgorzata to zrozumiała i odpowiedziała uśmiechem, Konstancja zadarła wysoko głowę ku górze.
- Myślałam, że masz więcej szacunku dla mnie - głos Konstancji przeciął pełną napięcia ciszę niczym nóż. Młoda księżniczka drgnęła, po plecach spłynęły dwie krople potu.
- Jestem księżniczką na swoim dworze.. więc myślę..
- Myślenie zostaw Radzie Lordów - zachichotała mijając ją. Obrzuciła spojrzeniem wszystkich towarzyszy kuzynki, by następnie ocenić strój młodszej od siebie kobiety - Nie urosłaś nic a nic. Za to nieco przytyłaś. Dieta ci nie służy, brak ojca również! - po tych słowach pozostawiła osłupiałą kuzynkę razem wraz z Matką.
- Konstancjo. To było nieodpowiednie zachowanie - głos Małgorzaty zdradzał jej zdenerwowanie - Wiktoria ma rację. Jesteśmy jej gośćmi więc to my powinniśmy jej oddać szacunek za chęć przyjęcia nas.
- Robi to tylko dlatego, że mamy informacje - dziewczyna odwróciła się gwałtownie, wbijając wzrok w matkę oraz kuzynkę. Przez moment wydawało się, że z jej ust wypłyną okrutne słowa lecz w ostatnim momencie się opanowała. Posłała im jedynie pełen słodkości uśmiech a w następnej chwili poprosiła służącego by pokazał jej komnaty. Małgorzata pokręciła zdenerwowana głową, ściskając dłoń zdziwionej dziewczyny.
- Najmocniej cię przepraszam moja droga - westchnęła - Konstancja się posunęła zbyt daleko. Nigdy nie chciałyśmy cię urazić..
- Ciociu - w końcu się odezwała kierując spojrzenie na dostojną kobietę - Lady Małgorzato, ponieważ tak powinnam się do Ciebie zwracać, Konstancja ma swoją dumę. Uszanujmy ją. Postaram się ugościć was jak najlepiej..
- Może na początek pokaż mi moją sypialnię, dobrze? - kobieta uśmiechnęła się czule do dziewczyny - Wiem, że pragniesz informacji o ojcu ale jestem strasznie głodna - zaśmiała się. Księżniczka odpowiedziała tylko cichym śmiechem, jednak niecierpliwiła się strasznie. Nie otrzymała od ojca listu od prawie pół roku. Małgorzata miała dostęp do informacji z innych krajów, więc tylko ona mogła się nimi podzielić bo na kuzynkę raczej nie liczyła. Musiałaby wiele poświęcić aby je otrzymać, a ciotka miała dobre serce. Ruszyły korytarzami do sypialni gościnnych, a między murami świstała cisza. Małgorzata rozglądała się po rodzinnych obrazach, pięknie przystrojonych ścianach oraz podziwiała gust młodej córki Ryszarda. Wnętrze zamku było delikatne, subtelne podobnie jak jego właścicielka. Wydawałoby się że we wnętrzu będzie panował chłód, lecz dziewczyna poprosiła o kilka kominków w korytarzach. Kobiety minęły już dwa takie kominki - były małe, lecz dawały sporo ciepła. W dodatku były tak subtelnie ukryte, że nie psuły w żaden sposób piękna tych wnętrz.
Kiedy dotarły, Małgorzata sapnęła zmęczona lecz szczęśliwa wizytą u młodej bratanicy. Nazywała ją bratanicą, choć więzy krwi między nimi były dalekie i niekoniecznie potwierdzone.
- Proszę Ciociu - dziewczyna otworzyła drzwi do pięknej, bogato wystrojonej komnaty - To Twoja sypialnia. Mam nadzieję, że umili ci tutejszy pobyt. Tymczasem ja muszę wracać. Rada Lordów potrzebuje mnie, bym podpisała pewne dokumenty w sprawie ojca - westchnęła ciężko
- Jesteś niezwykle silną kobietą. Spotkajmy się po tym w jadalni. Jeśli mogę to poproszę kucharzy o przygotowanie obiadu. Ty w tym czasie oddasz się obowiązkom.
- Dziękuję. Przyda mi się pomoc - uśmiechnęła się a następnie ukłoniła - Do najbliższego zobaczenia ciociu.
- Do najbliższego zobaczenia Wiktorio - uśmiechnęła się. Po chwili było słychać stukot butów na posadzce. Małgorzata uśmiechnęła się szeroko, kiedy to zamykała drzwi od komnaty. Jakże łatwo będzie odebrać tron tej małej. Wystarczy ją tylko do siebie zwabić, resztą zajmie się Konstancja. Mimo swojej powierzchownej miłości do Wiktorii, Małgorzata wiedziała że jej córka lepiej zarządzi Anglią niż ta dziewczynka, nie mająca zielonego pojęcia o władzy. Potrzebna im cierpliwość, a czas przyjdzie sam. Kobieta zachichotała pod nosem gdy kładła się na wielkim, miękkim łożu. W głowie snuła plany jak pomóc córce zdobyć tron.
"Otwórz oczy szybko,
Za plecami kwitnie nóż,
Raz, dwa, trzy,Zamykasz oczka już"
CZYTASZ
Wbrew Tradycji
Fiction Historique17 - letnia Wiktoria nagle zostaje królową. Śmierć ojca, nowe fakty, pierwsza miłość która musi porzucić z obowiązku - to wszystko dzieje się nagle. Do tego dochodzi wojna domowa w Anglii oraz mordy Hiszpanów. Czy będzie miała siłę aby pokazać kto n...