-Jak zarabiasz na życie?
-Maluję.
-Chodzisz do sklepu?
-Tak. W mieście niedaleko. Przecież muszę coś jeść.
-A twój ulubiony kolor?
-Myślę, że fioletowy.
-Co porabiasz na codzień?
-Albo rysuję albo gawędzę ze Scarlett. Często też ćwiczę przywoływanie duchów.
-Nigdy Cię nie przerażały?
-Są dla mnie jak ludzie.
-Dlaczego tu mieszkasz?
-Dlatego, że został jeszcze rok. Wtedy będę mogła stąd wyjść nie przejmując się opieką społeczną.
Skoro teraz nie może wyjść i przejmuje się opieką społeczną to znaczy, że...
-Jesteś niepełnoletnia?!
O matulu, Boże i wszyscy święci... Podoba mi się jakiś dzieciak.
Ale nie wygląda na dziecko. - Pomyślałem patrząc na jej w pełni rozwinięte ciało.
-Mam siedemnaście lat! W następnym miesiącu będę dorosła!
Uśmiechnąłem się. Rozmawialiśmy ze sobą już długo. Mówiliśmy o rzeczach błahych i poważnych. Opowiedziałem jej o moim dzieciństwie. Bardzo jej się podobały historię z moich dziecięcych wpadek.
Leżeliśmy na jej łóżku. Właściwie to ona leżała na mnie. Jej głowa spoczywała na mojej klatce, wciskała się w mój bok, a jej noga była pomiędzy moimi. Jej palce kreśliły jakieś wzory na mojej piersi.
-Lubię dźwięk twojego głosu.-Powiedziała nagle. Uśmiechnąłem się, głaszcząc ją po głowie.
-A ja lubię twoje oczy.
Zaśmiała się.
-Twoje też są całkiem całkiem.
Ciekawe kto dłużej będzie umiał prawić drugiej osobie komplementy.
Zróbmy sobie małe wyzwanko.
-Twoje usta są cudowne. Uwielbiam je całować.
Jej palce znieruchomiały, a po chwili zacisnęły się na mojej koszulce.
-Jak tylko zobaczyłam twoje włosy chciałam zanurzyć w nich dłoń.
-Twoja skóra jest taka delikatna. -Mruknąłem głaszcząc jej policzek.
Nagle jej dłoń powędrowała niżej, aż nad pasek moich dżinsów. Przełknąłem, gdyż nagle zaschło mi w gardle.
-Twoje ciało jest idealne...
Nie mogłem jej odpuścić. Momentalnie podniosłem się i obróciłem. Teraz ona leżała pode mną, a jej włosy rozsypały się na poduszce. Pochylałem się nad nią opierając się na łokciach, aby jej nie przygnieść.
Bo jak już powiedziała. Moje ciało jest idealne .
Jej dłonie, które opadły na materac szybko oplotły mój kark. Przyciągnęła mnie do siebie.
Chyba czas na lekcje.
Delikatnie całowałem kąciki jej ust, a później przejechałem językiem po jej dolnej wardze. Jęknęła i dała mi dostęp. Mój język wśliznął się pomiędzy jej wargi. Starałem się być delikatny. Jednak jej ciało zaczęło odpowiadać. Nasze języki splotły się ze sobą. Walczyły o dominację. Jej sprytne ręce ( i doprawdy nie mam pojęcia jak to się stało) znalazły się pod moją koszulką. Kiedy pocałowałem ją głębiej jej paznokcie wbijały się lekko w moją skórę. Oderwała się ode mnie.
-Chcę...- Nie dokończyła. Znów zaatakowałem jej usta, a ona nie była mi dłużna.
Po chwili moja koszula znalazła się na podłodze. Jej fiołkowe oczy były przesiąknięte pożądaniem, kiedy śledziła każdy centymetr mojej skóry.
Też chciałem tak na nią spojrzeć. Sięgnąłem do jej bluzki. Wsunąłem pod nią dłoń. Mari z sykiem wciągnęła powietrze. Spojrzałem na jej twarz. Jej blado-fioletowe oczy, w których widziałem niebieskawe nitki były najpiękniejszą rzeczą jaką do tej pory widziałem.
Myślę, że to wina tych oczu, że tak bardzo jej pragnę.
A może jestem tylko facetem?- Pomyślałem, ściągając jej bluzkę.
Ale ze mnie POLSAT xD.
Okropny ze mnie człowiek przerywać w takim momencie.
Chciałam was przeprosić za opóźnienie rozdziału. Miałam ciężki weekend. Nie wiem też kiedy dodam nexta, bo nauczyciele uwzieli się na trzecioklasistach >.<
Sprawdziany nie dają mi żyć.Dobra nie będę się tu rozwodzić nad moim życiem, ale postaram się dodać next w środę.
I pamiętajcie nie można zostawić Marisi i Adiego samych =^.^=
Bye.
P.S. Alzheimer
CZYTASZ
Theatre Hantee
FanfictionTo śmieszne. Duch w starym teatrze? Co oni dzieci? Adrien i znajomi z jego klasy udają się do starego opuszczonego teatru, gdzie ponoć straszy. Burmistrz chciał go zburzyć, ale duch wystraszył wszystkich robotników. Jednak Adrien w niego nie wierzy...