-Liz! Liz! Pora wstawać!- usłyszałam głos mojej przyjaciółki, walącej w drzwi. Spojrzałam na zegarek. Już południe. Cóż poradzić, nie mam zegarka w tyłku, by samodzielnie budzić się wcześniej. Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy potrafią wstać o wczesnej porze, nie odczuwając zmęczenia przez cały dzień.
-Już, już. Tylko przestań walić w drzwi.- odpowiedziałam, leniwie się przeciągając. Zsunęłam nogi z łóżka, zakładając czerwone pantofle. Moje ulubione buty, jakie kiedykolwiek miałam. Przód był zakryty, a cały materiał wykonany z rubinowego zamszu. Obcasy można zaliczyć do niskich koturnów, a z przodu obuwia przyszyty był czerwony, puchaty pomponik.
Podeszłam do ogromnego okna, rozsuwając zasłonki na boki. Promienie słoneczne oślepiły na moment moje oczy. Zamrugałam kilka razy, po czym odwróciłam się w stronę mojego pokoju. Wyglądał jak zawsze. Ściany w piaskowym odcieniu i czarne meble.
Posłałam łóżko (które wcale nie jest trumną!)i otworzyłam ciemną szafę, stojącą w rogu pomieszczenia. Zaraz obok kwiatu, którego nazwa jest mi nie znana. Po prostu ładnie wygląda i pasuje mi do mebli.
W środku miałam mnóstwo ciuchów, ale zdecydowałam się dziś na sukienkę. Wyciągnęłam zwiewną,pomarańczową kieckę, sięgającą mi do kolan. W pasie zapięłam gruby czerwony pasek, uwydatniający moje wcięcie w talii. Do tego czarne, letnie szpilki z cienkim paskiem przy palcach i gotowe! Cud nie dziewczyna.
W łazience umyłam się uczesałam i umalowałam. (Tak, widzę siebie w lustrze). Dziś muszę kupić nowy tusz do rzęs, ponieważ ten już się kończy.
W końcu zeszłam na dół na śniadanie. Przy stole czekała już na mnie przyjaciółka. Mieszkam razem z nią, ale nie jestem lesbijką, jak niektórym może się wydawać. Ten dom jest bardzo piękny, ale za duży jak na jedną osobę. Jako, że obie jesteśmy singielkami, postanowiłyśmy w nim razem zamieszkać.
Alex siedziała przy stole wcinając jedzenie. Nawet na mnie nie zaczekała! Wyżre mi wszystko.
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę, mówiąc z uśmiechem:
-Udało mi się zrobić grzanki! Zostawiłam Ci na talerzu dwie.
-A ile ich zrobiłaś?- spytałam siadając do stołu.
-Sześć.- odparła zawstydzona. Mimo, że dużo je, nie tyje. Jej sylwetka nie pogrubia się w przeciwieństwie do mojej. Cieszę się, że tak „dba" o moją wieczną dietę, ale z rana zawsze jestem głodna... Na szczęście cały czas zachowuję szczupłą posturę, ale muszę uważać na to co i ile jem. To okropne! Spróbujcie się powstrzymać od kostki czekolady, leżącej na blacie obok. To trudniejsze niż może się wydawać.
-Mogłaś mi trochę więcej zostawić...- wybełkotałam, wkładając całą grzankę do ust.
-Przecież i tak jesteś na diecie. Nie zaszkodzi, jeśli zjesz trochę mniej.- wzruszyła ramionami z uśmiechem.- Poza tym mogłaś wstać wcześniej.
-Dzięki, nie ma to jak przyjaciółka, troszcząca się o moją talię modelki.
-Leć do pracy, bo się spóźnisz!- przypomniała, po czym poszła do swojego pokoju.
Tak, muszę pracować. Bycie wampirem wcale nie zwalnia z tego obowiązku. Jestem nauczycielką w gimnazjum. Uczę historii, rzecz jasna. Uczniowie są zadowoleni z prowadzenia moich lekcji. Nie używamy podręczników, wszystko sama mogę im opowiedzieć.
CZYTASZ
Ja nieumarła
VampireTen smak... On mnie zachwyca. Jak coś tak złego, może być takie przyjemne. To przeczy samemu sobie. Trzeba jednak to zaakceptować. Takie jest prawo natury. Mojej natury. Ciało mężczyzny bezwładnie upadło u moich stóp. Spoglądam na niego oczyma...