#5 Ca ja tu kórwa robię !?

54 2 0
                                    

Obudziłam się. Byłam powieszona na jego ramieniu jak worek kartofli. Nie widziałam za wiele. Wiedziałam tylko, że ma żółtą bluzę. Zaczęłam się wiercić

Spokojnie człowieku.

Powiedział. Jak ja mogę być spokojna, skoro mężczyzna, który żucała we mnie siekierą niesie mnie na ramieniu. Zaczęłam mówić w myślach. Kopnełam go w brzuch. Kopniak był tak mocny, że chłopak upadł na ziemię, a ja razem z nim. Szybko wstałam i pobiegłam w stronę domu. Tajemniczy człowiek nie dogonił mnie. Jednak lekcja
w-fu się do czegoś nadała. Po zamykałam wszystkie drzwi i okna. Inaczej mówią, zabunkrowałam się. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Kuby.

Halo Sam. Co jest?

Błagam przyjęć tu! SZYBKO!

Kuba miał już odpowiedzieć lecz ja się rozłączyłam. Po dwóch minutach, ktoś zadzwonił do drzwi. Był to Kuba. Zaprosiłam go do środka. Miałam czerwone oczy i strasznie się trzęsłam. 

Sam! Co się dzieje?!

Bo... ktoś mnie prubował zabić.

Jak? Czemu?!

Zadawał mi mnóstwo pytań. Odpowiedziałam mu wszystko. On powiedział, że ze mną zostanie na noc. Była 23:58, a ja miałam dość. Postanowiliśmy, że pójdziemy spać. Ja w swoim pokoju a Kuba u rodziców. Zresztą i tak oni wogule tam nie śpią. Usłyszałam krzyk Kuby i kroki idące prosto do mojego pokoju. Wystraszyłam się. Wstałam i schowałam się do szafy. Drzwi, od mojego pokoju się otworzyły. Było ich tam dwóch. Miałam wielkiego farta. W szafie leżał laptop. Nasłuchiwałam ich rozmowę. Za wiele się nie dowiedziałam, ale wiem jak jeden z nich się nazywa. Miał na imię Hoody. Włączyłam wyszukiwarkę i wpisałam to imię. Wyskoczyło mi wiele informacji. Przeżywała kilka zdań. Przerwał mi jakiś koleś. Zbliżył się do szafy ja wyłączyłem sprzęt i i schowałam się w łeb i szafy. Już miał ją otworzyć gdy usłyszałam wielki huk. Ktoś szybko wybiegł z pokoju. Wyszłam z szafy i wzięłam mój sztylet i uchyliłam drzwi. Pustka. Wyszłam gadając się co chwila. Spojrzałam przez schody na parter. Tagrze pusto zeszłam. Nagle dostałam czymś w głowę. Obudziłam się w piwnicy. Rozejrzałam się. Na stole obok leżał Kuba. Był przywiązany sznurem. Ja siedziałam na krześle tagrze przywiązana. Usłyszałam kroki był to ten sam chłopak co prubował mnie zabić w lesie. Miał ze sobą nóż w dłoni. Odszedł do nieprzytomnego chłopaka. Kuba się obudził. Ten ktoś przyłożył mu nóż do kolana. Zaczą nacinać skórę. Zaczęła pryskać krew. Widać było mięśnie. Zrobiłam wielkie oczy. Nie że strachu, lecz z ciekawości. Poczułam deszczyk ekscytacji.  Kuba zaczą krzyczeć. To była muzyka dla moich uszu. Spojrzałam lewym kontem oka. Obok mnie siedział ktoś inny. Wystraszyłam się. On patrzył ze zdziwioną miną na moją reakcję. Spojrzałam na Kube. Jego noga i ręką była oddzielona od ciała. Chłopak zaczą odcinać mu palce. I znów ten sam proces krwi i krzyków. Kuba błagał, żeby on przestał, lecz to go bardziej nakręcało następnie poderżną mu gardło.

Hahaha.....Hahaha. HAHAHAHAHAHAHAHAHAHA.

Zaczęłam się śmiać pschopatycznie. Czułam zdziwienie na sobie ze strony chłopaków. Cały czas się śmiałam widząc zwłoki na stole. Ten który zabił Kube podszedł do mnie, zasłaniając zwłoki Kuby. Przestałam się śmiać, lecz cały czas miałam psychiczny uśmiech na twarzy.

Jestem Hoodie. A ten obok to Masky ?

Powiedział ten w żółtej bluzie.

Mam dwa pytania.

Mianowicie?

Zapytałam nadal mając uśmiech na twarzy.

Boisz się śmierci?

Nie!

Odpowiedziałam krótko.

Teraz drugie. Boisz się wnętrzności?

Wzięłam od Hoobiego nóż i podeszłam do zwłok Kuby. Zamiast odpowiedzi rozprułam mu brzuch i zaczęłam wyjmować po kolei narządy.

Dobra starczy.

Wzią od emnie nóż i przyłożył mi znowu ta samą chustą co w lesie do twarzy. Zemdlałam. Obudziłam się w białym pokoju. Głowa mi pękała.  Drzwi się otworzyły. Udawałam, że śpię. Postawiono mi coś i drzwi znowu się zamknęły. Na szufladzie stał kubek z jakimś proszkiem a obok karteczka " lepiej to wypij ". Wzięłam kubek i wypiłam gorzki napój. Odrazu mnie mniej bolało. Obok leżał talerzyk z goframi. Na min leżała druga kartka o treści " Smacznego! Lepiej żebyś dzisiaj nigdzie nie wychodziła ". Drzwi się znowu otworzyły. Do pokoju wpakował Hoodie i Masky a razem z nim ktoś inny. Prawdę mówiąc, nawet nieźle wyglądał. Tak... . Nie nie nie. Sam opanuj się. To seryjny morderca. Na mózg upadłaś. Byłam się z własnymi myślami.

Sam, słuchaj. Wisz kto to jest slenderman.

Przytaknełam kiwając głową na TAK.

To dobrze. My jesteśmy proxami. Jest nas trzech. Ja, Masky i Ticki Toby.

Który to Ticki Toby?

Zapytałam.

Ten po twojej prawej.

Spojrzał na Tobiego. Całkiem on... . Nie no znowu?! Sam, ogar. Nie mogłam pozbyć się tej myśli. Chłopaki opuścili pokuj, a ja zostałam sama z swoją chorą psychiką. Zaczęłam nawet słyszeć w głowie głosy.

Sam. Nie bój się ich. Oni ci nic nie zrobią, spokojnie.

K...k...kim  je...jest...teś ?

Zaczęłam się jąkać.

Nazywam się Dilive (czyt. Dilajw). Jestem demonem. Będę ci pomagał w trudnych cytuacjach.

No genialnie. Najpierw mordercy, a teraz jakieś demony. Ze mną naprawdę trzeba o psychiatry. Usłyszałam skrzywienie drzwi. Był to Hoodi.

Choć za mną Sam.

Nie wiedziałam gdzie on mnie prowadzi. Wstałam i powędrowałam za nim.

Love Story / Ticki TobyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz