Przeszłość

654 34 3
                                    

Hook wpatrywał się w las, a Elle i pan Smee siedzieli przy dopiero co rozpalonym ognisku. Noc była zimna i mroczna. Prawie, jak zawsze w Nibylandii.

— Na pewno miałeś się spotkać z Dzwoneczek? — spytała Elle z powątpiewaniem. Zawsze takim tonem doprowadzała Hook'a do szału.

— Na pewno — odparł kapitan spokojnie, ale pomimo tego łagodnego tonu, można było zauważyć w nim czyste zniecierpliwienie. Elle spojrzała porozumiewawczo na pana Smee.

— Może wyjdziemy jej naprzeciw, kapitanie? — spytał Smee pokornie. — Wtedy szybciej się z nią spotkamy.

Hook rozejrzał się po prowizorycznym obozie, który rozłożyli dwa dni temu. Od tamtej pory czekali na Dzwoneczek. Wróżka jednak, pomimo wyraźnej obietnicy, nie pojawiała się.

— Dobrze panie Smee — zadecydował Hook. — Pójdziemy wcześniej.

Smee skinął głową usłużnie i poszedł po swoje pakunki. Praktycznie nigdy się z nimi nie rozstawał, podobnie, jak z czerwoną czapką. Elle wstała i otrzepała spodnie.

— A więc! Jednak miałam rację, że przyszedłeś za wcześnie, ale ty nigdy mnie nie słuchasz.

Hook przewrócił oczami. Elle miała tę denerwujące przyzwyczajenie, że zawsze wytykała mu błędy.

— Albo Dzwoneczek coś zagroziło... — mruknął Hook, rozglądając się z niepokojem. — Tak czy siak nie idziesz z nami.

— Że co?!

— Jeżeli Dzwoneczek rzeczywiście coś zagroziło, to nie mam zamiaru też narażać ciebie.

— Skoro jestem piratem to dam sobie...

— Tak! — przerwał jej Hook gromkim okrzykiem, który spłoszył śpiące w drzewach ptaki. — Jesteś piratem, dajesz sobie radę i... słuchasz kapitana. A kapitan każe ci tu zostać.

Elle miała opory. I to bardzo duże. Jedną z tych denerwujących pirackich zasad było to, że musiała słuchać Kiliana, który nie zawsze trzeźwo oceniał sytuację. Zbyt często jego rodzinne uczucia, które żywił do Elle przysłaniały mu jej zdolności.

Dziewczyna skinęła sztywno głową, równocześnie piorunując Hook'a wzrokiem. Jednak była wierna kodeksowi pirata i usiadła przy ognisku z naburmuszoną miną.

— Za chwilę wrócimy — oznajmił Kilian. — Nigdzie się stąd nie ruszaj.

Mężczyźni zniknęli w gęstych chaszczach. Elle została przy ognisku wpatrując się w ogień. Złość ogarnęła nią tak bardzo, że nawet nie patrzyła za swoimi towarzyszami, co raczej było dla niej typowym zachowaniem.

Bardziej jednak identyfikowano ją z łatwym wpadaniem w złość. Była kobietą, musiała bardziej się starać o uznanie wśród piratów. Ale i tak zawsze była uważana za tą słabszą, której trzeba bronić. Nie lubiła, gdy Hook miał te swoje opiekuńcze instynkty. Traktował ją wtedy, jak małe dziecko, które nigdy nie zabiło wstrętnego goblina, ratując życie swoim kompanom.

Elle wpatrywała się w ogień myśląc o tej niesprawiedliwości, gdy chaszcze zaszeleściły głośno. Usłyszała kroki i gwałtownie wstała. Położyła dłoń na rękojeści miecza. I wtedy zza gęstwiny wyszedł wysoki, szczupły, całkiem przystojny chłopak. Może i wyglądał przyjaźnie, ale był nieznajomym z Nibylandii. Elle wyciągnęła miecz z pochwy. Ostrze zalśniło odbijając światło rzucane przez ognisko. Chłopak zatrzymał się raptownie i uniósł ręce do góry w geście poddania.

— Wow! Czemu od razu tak agresywnie? — spytał przyjaznym tonem, a przy tym nieco rozbawionym.

— Jestem ostrożna — odpowiedziała mocniej zaciskając palce na rękojeści. Przyjazny ton chłopaka zmuszał ją do sprzecznych uczuć: zaufania i nieufności. — Nie ufam nieznajomym.

— Jak się przedstawię, to nie będę już nieznajomym — zauważył chytrze. — Jestem Peter Pan.

Elle poruszyła się niespokojnie. Słyszała o tym „demonie", jak go nazywał Hook.

— A ty jesteś piratką. Elle. Zgadza się?

Dziewczynę zaniepokoiło, że to wie. Ale z drugiej strony był długoletnim mieszkańcem Nibylandii. Podobno wiedział o wszystkim co dzieje się na wyspie i wokoło niej.

— Tak — odpowiedziała Elle po chwili zwłoki. — I słyszałam o tobie. Nie jesteś godzien zaufania.

— Bo tak mówi te cały Hook? — prychnął. — Uwierz mi. On nic o mnie nie wie.

— Jeżeli on nic o tobie nie wie, to tym bardziej ja.

Peter Pan uśmiechnął się, jakby taka odpowiedź Elle go satysfakcjonowała. Zbliżył się do niej o krok, a dziewczyna wyżej uniosła swój miecz.

— Ale możesz się dowiedzieć o mnie wszystkiego — powiedział. — Znam cię. Obserwuję. Podziwiam. Chcę być twoim przyjacielem.

Elle nieco zaniepokoiły te słowa. „Obserwuję. Podziwiam". Co takiego więc widział? Elle na wyspie prawie w ogóle nie walczyła, a nie mógł zobaczyć jej umiejętności poza Nibylandią. Z tego co słyszała to nigdzie się stąd nie ruszał.

Peter Pan wyciągnął do niej rękę i przechylił pytająco głowę. Elle przez większą część czasu wahała się, ale w końcu uścisnęła delikatnie jego dłoń.

— Cieszę się, że doszliśmy do jako takiego porozumienia — rzekł. — Mów mi Peter, bez Pan, chcę być dla ciebie Peterem.

Elle kiwnęła głową. Postać Peter Pana bardzo ją niepokoiła. Pomimo tego szczerego uśmiechu i przyjaznych słów, widziała w nim coś przerażającego. Chciała jednak spróbować, zobaczyć, czy jej przeczucia to nie tylko uprzedzenia wobec chłopaka.

Nagle z drzewa obok zleciało coś ogromnego, owłosionego i skrzekliwego. Leciało wprost na Elle, która uniosła miecz gotowa się bronić. Potwór jednak zdawał się ignorować broń, jakby ta nie mogła mu nic zrobić. Elle podcięła mu grubą stopę, ale ta od razu się zagoiła. Miecz nie robił stworowi żadnej krzywdy.

Peter Pan podbiegł do Elle i uniósł rękę. W jednej chwili potwór skamieniał w przeraźliwej pozie, by zaraz potem zamienić się w pył i rozwiać na wszystkie strony.

— Dziękuję — rzekła Elle, mimowolnie patrząc na chłopaka z mniejszą podejrzliwością niż wcześniej.

— A nie mówiłem, że chcę być twoim przyjacielem? Możesz na mnie liczyć i na moją pomoc — rzekł z uśmiechem i wyciągnął do niej dłoń. Uścisnęła ją pewniej niż wcześniej, tym razem uśmiechając się przyjaźnie.

 Uścisnęła ją pewniej niż wcześniej, tym razem uśmiechając się przyjaźnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Zachowaj w pamięci [Once Upon a Time]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz