Obudziłem się. Wziąłem leki. Przeczytałem ostatni wpis.
Dziś znowu ubrałem się ładnie dla niej. Czuje, że to będzie mój szczęśliwy dzień. Kocham ją, zdecydowanie ją kocham.
No cóż, los był chyba przeciwko mnie bo dziś jej nie widziałem. Potem dowiedziałem się, że jej klasa ma lekcje wychowania fizycznego. Ja w tym czasie siedziałem na schodach i czekałem na dzwonek, a potem na nią wychodzącą z sali gimnastycznej. Potem zobaczyłem jej koleżanki, ale bez niej. To było dziwne. Miały jakiś dziennik, czytały go i śmiały się. Nie rozumiałem, a zwłaszcza tego gdy potem wyrzuciły go do śmieci i odeszły.
Wyjąłem go i przeczytałem.
Był jej.
Blue Benson.
Mojej Blue Benson, która mnie kocha i widzi.
Serce mi łomotało. Jezu! Myślałem, że dostanę zawału. Zrobiło mi się gorąco, jak bym siedział w jakiejś saunie.
Cały dygoczący z wrażenia, chciałem go jakoś zwrócić więc poszedłem z prośbą do sprzątaczki, czy by mi otworzyła zapasowym kluczem jej szafkę. Schowałem jej mały skarb tam i odszedłem. Chyba zrobiłem dobrze robiąc tak.
Wciąż mi się ręce trzęsą.
Ps: zapamiętaj; blue benson