Rozdział 30: Starczy tych wspominek

634 85 2
                                    

Tony,

Co, co to było? Prawie że komplement, który wyszedł spod pióra samego P. Tony'ego Cholernego Starka? Czyżbym miał zwidy?

Widzisz, jestem po prostu szczęśliwy, że utrzymujesz spuściznę Starków przy życiu i zdrowiu.

1) Brzmi dobrze. Naprawdę, chce tylko wiedzieć, czy istnieją jakieś sprawne prototypy, które w razie konieczności będą nadawały się do użytku. Dzięki za nowe wyposażenie.

2) Fakt, pewnie poszłoby mi lepiej — GDYBYM TYLKO MÓGŁ WYJŚĆ SPOD KWARANTANNY. Wiesz ile kafelek jest w tym pomieszczeniu? 154. A wiesz ile razy zdążyłem je już przeliczyć? Nie, jednak nie chcesz wiedzieć. Może wyślij Romanovą? Jest dobra w namawianiu ludzi.

3) Podoba Ci się to.

4) Mówiłem szczerze. Chyba, że mówisz, że jednak gapisz się na mój tyłek? Z deczka niepokojące. Teraz już dłużej nie czuję ani krzty żalu za wspomnienie o Twoim ojcu.

5) Vive la France.

6) I to wszystko? Zero burdy? Zastanawiam się jaki był w ogóle cel pierwszego ataku w Nowym Jorku. Tak jak mówisz, raczej nie mogli przewidzieć, że uziemią mnie i Bannera. Czy wtedy też mieli na celu rozproszenie uwagi?

7) Oh, czekaj. Nie ma siódemki.

Bawię się czasem tabletem, jednak ołówek i kartka wciąż są dla mnie wygodniejsze. Tablet jest trochę trudny do ogarnięcia, w szczególności ze względu na czułość nacisku i skalę. Wiem jednak, że będzie całkiem przydatny, jak tylko do niego przywyknę.

Zacząłem rysować DUM-E, jednak byłem znudzony coraz bardziej i bardziej, więc dorysowałem parę rekwizytów. Jesteś jednym z nich.

Zgaduję, że dla mnie zmiana ciała nie równała się ze zmianą tego, kim jestem... po prostu nagle mogłem robić rzeczy, które od zawsze chciałem, a wcześniej nie byłem w stanie. Pewnie jest to trochę podobne do tego, jak zbroja ulepsza Twoje zdolności. Zmiany w mojej głowie... to coś innego. Niespodziewanego. Możesz sobie wyobrazić jak to jest być większym. Myślisz, że bycie mądrzejszym oznacza, że poradzisz sobie lepiej z arytmetyką, jednak okazuje się, że to dużo więcej niż tylko matematyka.

Zastanawiam się jak odpowiedzieć na Twoje pytanie. Widziałem komiksy. Przeczytałem niektóre, jednak sprawiły, że poczułem się trochę... jakby to ująć... Widziałeś może pierwsze rolki filmu o mnie po tym jak Erskine został zabity i zdecydowano zrobić ze mnie chłopca z plakatów? Czułem się, jakbym oglądał je ciągle i ciągle. A wtedy ważnym było, by, no wiesz, by zachęcić ludzi do udziału w akcjach na rzecz wojny, ale potem, gdy przyszło mi robić rzeczy, które wcześniej tylko grałem, uświadomiłem sobie jak... cóż, jak spłycone to było.

Rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana. Nie czułem się, jakbym właściwie na cokolwiek wpływał. Czytałem wiadomości o tym, co dzieje się w Europie i Azji i chciałem pomóc, ale nie mogłem.

Nie wiem, czy komiksy w ogóle wspominają moich rodziców albo jeśli już tak, to czy w ogóle jest w tym chociaż ziarnko prawdy. Mój ojciec zmarł podczas pierwszej wojny światowej. Część mnie czuła, że powinienem skończyć tak samo-- że ostatnie, co powinienem zrobić, to być tak odważnym, jak był mój ojciec. Także wydawało mi się, że to najlepszy sposób w jaki mógłbym się przysłużyć krajowi, którego mój ojciec kochał tak bardzo, by za niego umrzeć, nawet jeśli się w nim nie urodził. Miło było myśleć, że w ten sposób mielibyśmy coś ze sobą wspólnego, nawet małą część.

Nigdy tak naprawdę go nie poznałem, więc zgaduję, że trochę fantazjowałem. Pamiętam moją mamę. Umierała powoli i w bólach, a ja byłem na tyle młody, by wierzyć, że jeśli będę wystarczająco dobry, że jeśli będę wystarczająco pomocny, to poczuje się lepiej.

I wtedy, oczywiście, Bucky się zaciągnął, a ja nie chciałem stracić już nikogo z rodziny.

Chyba nie mówię Ci tego, co właściwie chciałeś usłyszeć, prawda? Pewnie szukasz odpowiedzi wypełnionej ideami i filozofią, jednak taka była prawda. Chciałem pomóc. Chciałem być użyteczny. I tak, jeśli to nie byłbym ja, to byłby ktoś inny, jednak sposób w jaki to napisałeś jest dużo mniej egoistyczny, niż to było w rzeczywistości. Nie widziałem nic złego w poświęceniu samego siebie, bo również nie wiedziałem innego sposobu, w jaki mógłbym się przysłużyć czemukolwiek innemu.

I myślę, że faktycznie tego potrzebowałem, bo okazuje się, że bycie użytecznym znacznie podnosi pewność siebie.

Dobra. Starczy już tych wspominek. Czy mogę zrobić cokolwiek, by wyrwać się z tego miejsca? W przeciwnym wypadku mój kolejny list urośnie jeszcze chyba ze cztery razy większy niż ten.

--Rogers 

Broadway 1796 | Stony [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz