Kolejny nudny dzień, nic ciekawego się nie wydarzy. Znowu będę zmuszona nosić soczewki i bluzę z porozciąganymi rękawami.
Zwlekłam się z łóżka, wyłączyłam telefon i podeszłam do szafy. Wzięłam czarne jeansy, czarny podkoszulek oraz bieliznę. W łazience umyłam zęby, wyszczotkowałam długie, falowane brązowe włosy, ubrałam się oraz zrobiłam masę innych nudnych rzeczy nie zapominając o założeniu jaskrawo niebieskich soczewek, które i tak wyglądały na ciemno niebieskie na moich tęczówkach - po czym zwarta i gotowa zeszłam na dół do kuchni.
- Oh, Maddie zaraz dam Ci mleko, poczekaj sekundkę- moja mama przytuliła mnie mocno i wróciła do robienia kanapek. Jest ona naprawdę wspaniałą osobą, zawsze miła, pozytywna. Za każdym razem stara mi się pomóc i nigdy mnie nie zostawia. Nie ma ze mną lekkiego życia, ale to nie moja wina. To nie tak że jestem zadufanym w sobie dzieckiem, po prostu jestem mutantem. Moje oczy są całe czarne, razem z białkami, a na rękach mam nakreślone (tak znowu) czarne linie biegnące od koniuszków palców prawie do łokcia. Moje zdolności to telekineza i rozszczepianie materii na atomy lub większe cząsteczki o dowolnych kształtach.
Wyłączyłam ogień pod mlekiem i przelałam je sobie do miski. Przywołałam płatki oraz łyżkę machnięciem dłoni. Szybko spałaszowałam śniadanko, po czym pobiegłam z powrotem do pokoju aby spakować torbę z książkami. Uwinęłam się z tym w 3 minuty, następnie zgarnęłam ze stołu lunch i założyłam moje ukochane trampeczki -koloru się chyba domyślacie - i nie ukochaną bluzę. Tak oto gotowa uściskałam mamcie i skierowałam się w stronę metra. Kolejką podziemną miałam do szkoły chwilkę, więc nawet nie musiałam walczyć o miejsce do siedzenia. Nikogo znajomego nie spotkałam po drodze, a szkoda. Znajomych spotkałam dopiero przy szafkach, wymieniliśmy szybkie cześć oraz kilka spostrzeżeń dotyczących dzisiejszych zajęć. Równo o 8 zadzwonił dzwonek obwieszczający start męki. W planie pierwszą miałam fizykę, potem chemię, angielski, WF, zajęcia artystyczne oraz matmę. Pierwsze cztery godziny minęło spoko, wszystkie przesiedziałam z moim przyjacielem Samem. Jakby co nie jesteśmy parą i nie będziemy, bo on jest homo. Zdarza się iż jego chłopak Jamie jest zazdrosny i robi mu wyrzuty. Raz nawet wymyślił, że jest bi, co od razu zostało zdewagalowane. Jestem szczęściarą, ponieważ mój friend ma większość zajęć ze mną, w poniedziałki i czwartki mamy identyczne. Chociaż kiedy ma zajęcia ze swoją drugą połówką to siedzi z nim. Na W-F mam ciągłe zwolnienie, babeczka już zaczyna mieć wkurwa, że nie zaliczę jej przedmiotu. Zdaję sobie sprawę, że muszę się ruszać to oczywiste dlatego uczęszczam na zajęcia z parkouru. Przyjemne z pożytecznym.
Tak więc zbliżała się lekcja matematyki z najbardziej wkurwiającym nauczycielem. Ma on do mnie wonty o moje gałki oczne. Otóż wszyscy myślą, że noszę soczewki na całe i jemu to cholernie przeszkadza, kiedyś przez prawie całą lekcje mi to wytykał. Założę się że w końcu stracę przy nim panowanie nad moimi mocami przez co zniknie pół placówki w porywach. Chociaż, kto wie, specjalnie nie wykorzystuje tej zdolności obawiając się o zdrowie i życie innych.
Szłam właśnie ze zwieszoną głową nastawiając swoją psychikę na to co ma nadejść. Przerwa było 20 minutowa, miałam trochę czasu na zjedzenie czegoś. Odbiłam na stołówkę, ominęłam bufet i wyszłam na świeże powietrze. Usiadłam samotnie na murku i wyjęłam pudełeczko. Niby mamy w szkole kuchnie i potrawy do zakupienia jak w każdej innej w tym kraju ale ja wole twory rąk mej rodzicielki. Przeżuwałam mieszankę chleba, masła oraz szynki z serem kiedy to w końcu podeszły plastiki, a już zaczynałam się martwić że coś im się stało, wyczujcie ten sarkazm. Ich przewodnicząca jest Heather, prawie idealnie imituje laleczkę. Nie ma mózgu, podatna na wpływy, cała w tapecie i obtoczona swoimi ,, przyjaciółmi" jak kurczak mąką i jajkiem. Szybko zawinęłam pieczywo w papier i odeszłam w stronę gmachu. Nie mam zamiaru znosić jej docinek, mam swoją godność i nie zmierzam jej przyłożyć w nos. Szybkim krokiem poszłam pod salę, mając jeszcze odrobinę czasu wyjęłam zeszyt i sprawdziłam czy na tysiąc procent odrobiłam prace domową. Zadowolona wynikiem, oparłam się o ścianę. Po kilku jednostkach czasu składających się z 60 sekund zadzwonił dzwonek. Poddenerwowana weszłam do sali i zajęłam moją ławkę od strony drzwi mniej więcej po środku. Obok mnie usiadł Sam, a lekcja się zaczęła. Gość zadziwiająco jakoś mi nie dopowiadał, tylko parzył od czasu do czasu swoim diabolicznym spojrzeniem oraz uśmiechem wyrażającym więcej niż 1500 słów, które mając moc zabiły. Kiedy do końca lekcji było 15 minut powrócił do swojego żywiołu
- Oh, kogo by tu spytać? Może panna Hawkins, w końcu nosisz nazwisko słynnego naukowca. Na pewno poradzisz sobie bez problemu z następnymi zadankami. - przełknęłam ciężko ślinę, wyszłam z ławki i podeszłam do tablicy. Dostałam do zrobienia 3 zadania. Każde z nich pasowało pod kategorię najtrudniejsze na teście. Patrzyłam na książkę próbując je zrozumieć, znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie.
- Coś się stało panno Hawkins? Może pomóc? Chociaż sądzę że sobie panna poradzi, no to może damy Ci małą, motywację? Może na ocenę? - zaśmiał się pod nosem i na szczęście się zamknął. Przejrzałam jeszcze raz treść zadań, nic nie rozumiałam. Westchnęłam cierpiętniczo, zadzwonił dzwonek. Pała gwarantowana! Jak miło, słodko, po prostu wspaniale! Ścisnęłam szczęki, nie powinni się dowiedzieć że jestem mutantem. Nie chcę po za tym nikogo skrzywdzić, możliwe że bym kogoś zabiła.
- No, no, no, z takimi ocenami to panna daleko nie zajedzie. Coraz bardziej zagraża pannie ocena niedopuszczalna na koniec roku.
- Tak, wiem. Przepraszam ale muszę już iść do domu, mama na mnie czeka i postaram się jeszcze bardziej, do widzenia- spakowałam książki i wyszłam z sali. Stary knur się mnie uczepił i cały czas powtarza to swoje panna, panna. Na prawdę, są inne określenia.
Wymieniłam podręczniki, wzięłam kilka kartek, zamknęłam metalową szafkę i opuściłam teren budy. Wygrzebałam z odmentów torby moje słuchawki i puściłam muzyke. Na chybił trafił poszło na ARTIC MONKEYS - Knee Socks. Wysłuchałam jeszcze kilka nagrań zanim stanęłam na wycieraczce. Wyciągnęłam klucze z kieszeni bocznej i weszłam do środka.
- Hej mamo! Już jestem! - tak moja mama siedzi w tu prawie cały dzień ze wglądu na to iż ma tutej biuro. Rozsznurowałam buty, zdjęłam bluzę i na boso poszłam do kuchni.
- Maddie chodź na chwilkę - zawołała mnie rodzicielka z salonu. Z butelką soku pomarańczowego przytkniętą do ust poszłam w kierunku salonu. Uchyliłam drzwi i weszłam do środka. Mamcia siedziała na kanapie, obok jakaś kobieta o ciemniejszej karnacji z białymi włosami i jeszcze jakiś łysy facet na wózku. Pożałowałam że nie mam na sobie niczego z długim rękawem. Zakręciłam szczelnie ciecz i schowałam ręce za sobą.
- Dzień d-dobry- wszyscy patrzyli na mnie przez co zestresowałam się. Przestąpiłam z nogi na nogę, ja chcę móc już zdjąć te soczewki!
- Spokojnie możesz je zdjąć, rozumiem ze są niewygodne- łysy facet się odezwał.
- P-pan jest telepatą?
- Tak moje dziecko i nie musisz chować rąk za sobą.
- Przepraszam, zaraz przyjdę- wstałam i poszłam do toalety. Zdjęłam szybko barwne nakładki na tęczówki i przemyłam wodą twarz. Co tutaj robi drugi mutant? Może ta kobieta tez nim jest?
Żwawym krokiem wróciłam, zajęłam swoje stare miejsce.
- Jestem Charles Xavier, a to jest Storm. Oboje jesteśmy mutantami, tak jak ty. Chcemy Ci zaproponować naukę u mnie, w szkole dla utalentowanych. -mówiąc to podał mojej mamie ulotkę. Szybko ją przejrzała, wyglądała na typową. Internat w budynku, kuchnia, ogrody i sporo innych.
- Mam dwa pytanka, mówiąc że dla utalentowanych czyli tych z genem X? A drugie to, jakim cudem państwo mnie znaleźli? Nie widziałam Was nigdy na oczy i-i...
- Na razie w ośrodku są tylko osoby takie jak mówisz, ale kiedyś może i będą normalne osoby. Znaleźliśmy Cie tak jak większość potencjalnych uczniów, za pomocą Celibro. Jest to maszyna dzięki której mogę kontaktować się z umysłami innych na całym świecie, nie zależnie czy są to mutanci czy normalni ludzie.
CZYTASZ
Where Blood Flows From The Eye
FanfictionMaddie jest potężnym mutantem żyjącym spokojnie pod jednym dachem z mamą. Ich sielanke przerywają odwiedziny pewnego mężczyzny, to początek nowych wydarzeń które mogą mieć nawet tragiczne skutki w przyszłości. Wiąże się z tym przygoda,a także poświę...