Noc. Za oknem słyszę szum wiatru. Napiera na okna. Pierwsze krople deszczu zaczęły uderzać w dach. Próbuję sobie wyobrazić, jak drzewa uginają się pod naporem wichury. Uwielbiam deszcze, szczególnie te nocą. Napełnia mnie to piękne uczucie wolności. Gdybym tylko mógł, to wybiegłbym na zewnątrz i biegłbym. Jak najdalej stąd. Ale wiążą mnie zasady. Muszę tu tkwić.
Moje rozważania przetrwały kroki na korytarzu. Zapewne pobudka. Zabrzmiało ciche pukanie do drzwi. Potem odtworzyły się i wszedł Hitoshi. Zapalił światło.
-POBUDKA! WSTAWAĆ ŚPIOCHY! I TAK WAM DAŁEM WIĘCEJ CZASU NA SPANIE!- krzyknął, a nie słysząc odpowiedzi podszedł do najbliższego łóżka i odkrył śpiącego Demiego, poczym rozpoczął krucjatę, podchodząc do każdego łóżka i powtarzając tą brutalną czynność. Tylko moje łóżko ominął. Odkąd się tu znalazłem, zawsze budziłem się dwie godziny przed czasem. Moi współlokatorzy zareagowali na ten napad na ich sen, tak samo jak zwykle. Hikari zwinął się w kłębek i nakrył poduszką, Demi próbował, jeszcze śpiąc, odzyskać kołdrę i nawalał z całej siły biednego Hitoshiego poduszką. Wstałem, a że jak zawsze byłem już ubrany, to wzruszając ramionami pomogłem Hitoshiemu z chłopakami.
*~*
-Ty zdrajco! Zemszczę się!- wykrzyczał Demi tuż po tym jak Hitoshi opuścił nasz pokój. Ale ja i tak wiedziałem że zakończy się jedynie na groźbach. W sumie to ciekawe kiedy zaczął się ten zwyczaj codziennego grożenia mi... Chyba już w moim pierwszym pokoju. To taki cykl.
Wprowadzka do nowego pokoju-> kilka dni w zgodzie i spokoju-> coś, po czym moi współlokatorzy zaczynają mnie nienawidzić-> groźby i złośliwe żarty-> znikające lub zniszczone rzeczy-> mega afera zazwyczaj kończąca się atakiem na moją osobę-> przenosiny do nowego pokoju.
I tak w kółko. Nie wiem czemu inni chłopcy mnie tak nienawidzą. Bo jestem pedantem, nie lubię porno, imprez i podrywania dziewczyn? Bo jestem w sierocińcu mimo iż moja rodzina żyje? Nie wiem...Zresztą, co za różnica. Nie zależy mi. Ale póki co tu jest inaczej. Już od pół roku Demi mi grozi, ale nic się nie dzieje. Może i dobrze.
-Se...Seitaro. Pan dyrektor cię wzywa. P... Prosi, byś po śniadaniu do niego przyszedł...-zaczepiła mnie Lucy. Jest ona ładną, młodą córka dyrektora sierocińca. Chłopaki lubią ją zaczepiać, lecz ona jest otaku i wszystkich odrzuca.
-Za co znów... Tym razem wcale nic nie zrobiłem. Nikt mi nie dokucza, więc przenosiny nie są konieczne...-próbowałem się wykręcić. Przyjaźniliśmy się, ale nie miałem ochoty z nią rozmawiać, a z dyrkiem tym bardziej. Lucy uśmiechnęła się smutno.
-Cieszę się, ale tym razem nie o to chodzi. Ktoś do ciebie przyszedł... I chce się z tobą spotkać.
Serce zabiło mi mocniej. Może los się do mnie uśmiechnął i wreszcie moja rodzina stwierdzi, że już ma odpowiednie warunki i że będę mógł zostawić to miejsce i ludzi, którzy mnie nienawidzą... Potrząsnąłem głową. To niemożliwe. Oni albo byli w zbyt dobrej sytuacji- biznes się kręcił i nie mieli czasu dla mnie, albo w zbyt złej- całymi dniami pracowali na marne grosze.
A jak nawet jakimś cudem udało im się i mają stałą sytuację, to lepiej bym się mile zaskoczył niż zawiódł.
Po śniadaniu udałem się do dyrcia. Drogę znałem tak dobrze, że trafiłbym tu nawet przez sen. To pewnie przez te przeprowadzki z pokoju do pokoju... Gdy wreszcie dotarłem do końca korytarza na szóstym piętrze, nim zapukałem, to nie wiedząc czemu zawahałem się. Coś- może ten cały szósty zmysł- mówiło mi, że ta rozmowa może totalnie odmienić moje życie. Nie bałem się zmian. Tym bardziej, że ich pragnąłem. Ale musiałem się uspokoić. Rozejrzałem się po korytarzu. Fioletowe tapety w tak skomplikowane wzory, że od samej próby rozkminy ich zaczęła mnie boleć głowa, wcale nie pomagały. Na podłodze leżał niebieski dywan. Inny niż w całym sierocińcu. To znaczy, w męskiej części, bo w żeńskiej nigdy nie byłem.
CZYTASZ
zastępca
Teen FictionSeitaro Naito jest chłopakiem z sierocińca o bordowych włosach i zielonych oczach. Nigdy nie mógł znaleźć kumpli wśród tej samej płci. Wręcz większość chłopaków nienawidziła go i dręczyła. Przez swych licznych dręczycieli zawsze nosi na rękach i nog...