Następne tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Skutki wstrząsu mózgu jeszcze nie raz uprzykrzały mi życie w lepszych bądź gorszych momentach. Jednak do początku szkoły niemal całkiem zniknęły. Zgodnie z poleceniem lekarza smarowałem blizny maścią, dzięki czemu zaczęły blednąć, choć wciąż były widoczne. Kto wie, może uda mi się pozbyć kompleksów z nimi związanych?
-Jutro pierwszy dzień szkoły-zagadnęła mnie pani Mitsuya, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia.
-Taaaa... -westchnąłem. Nie dość, że to szkoła i będę "tym nowym", to jeszcze nie udało się zorganizować, bym był w jednej klasie z Shinem.
-Wiem, że chciałeś być w klasie z Tenshim, ale musisz szukać pozytywów -stwierdził pan Mitsuya, stawiając przede mną kubek ciepłego kakao.
-Ale to trudne -odparłem, sięgając po nie i wpatrując się w jego powierzchnię tak, jakby zaraz miało ukazać się na niej rozwiązanie wszystkich moich problemów.
-Minęły Ci zawroty głowy -podsunęła pani Mitsuya.
-No fakt. Yaay, aż jeden plus. Szkoda, że kość w ręce mi się magicznie nie zrosła -skomentowałem i wziąłem łyk słodkiego i ciepłego napoju jakim to uraczył mnie pan Mitsuya.
-Narzekasz -podsumował tonem kończącym rozmowę. -Poza tym jak masz złamaną rękę to może jakaś ładna dziewczyna będzie chciała Ci pomóc.
Mówiąc to roześmiał się, a ja zawtórowałem z lekkim zażenowaniem, którego mam nadzieję, że nie zauważył. Nie chciałbym znaleźć przyjaciół tylko i wyłącznie z litości...
Reszta owego dnia minęła równie szybko jak i ostatnie tygodnie. Rano na szczęście obudziłem się w trochę lepszym humorze. Może tata miał rację? Nie musi być wcale tak źle. Ważne, bym pierwszego dnia nie strzelił żadnej gafy.
Ubrałem mundurek składający się z jasno niebieskiej koszuli, czarnej marynarki ozdobionej fioletowo-srebnym szyciem na rękawach, kołnierzyku i kieszeniach. Spodnie były proste i pozbawione jakichkolwiek ozdób. Spojrzałem w lustro. Koszulę udało się ubrać na gips lecz marynarkę musiałem jedynie narzucić na ramię. Mogło być lepiej, ale najgorzej też nie było. Szybko zszedłem na dół, by zjeść śniadanie. Gdy dotarłem do jadalni, natknąłem się na Tenshina. Wyglądał tak przystojnie w murndurku... Może i dobrze, że nie będziemy razem w klasie, bo nie mógłbym się skupić na niczym poza nim. Te kilka tygodni bardzo zbliżyło nas do siebie, choć wciąż czuło się od niego aurę tajemniczości. Po prostu czułem, że jakaś jego część jest poza moim zasięgiem. Gdzieś daleko, daleko stąd. Wciąż nie zapytałem go, o co chodziło Asano. Może to głupie, ale po prostu bałem się odpowiedzi. A pierwsza zasada pytań brzmi: nie pytaj jak nie jesteś gotowy na odpowiedź. Kiedyś się dowiem... ale na razie mam coś innego na głowie. A konkretnie szkołę. Będę startował z gorszej pozycji niż cała moja nowa klasa, bo oni się tam już znają. Pewnie hierarchia jest już ustalona. Zostaje mi mieć nadzieję, że nie trafię na sam dół.
Z takimi myślami zjadłem śniadanie i umyłem zęby. Gdy wyszedłem z łazienki, Tenshin był już gotowy do drogi. Wsiedliśmy do samochodu rodziców i ruszyliśmy w stronę szkoły. Nie minęło dużo czasu jak stanęliśmy pod masywnym budynkiem naszej szkoły. Poczułem nieprzyjemne ssanie w żołądku. Jak ja mam się odnaleźć w tak olbrzymiej szkole??? Już widzę, jak codziennie spóźniam się na każdą lekcję, bo gubię się w plątaninach korytarzy... Przydałby się pies przewodnik, albo GPS z funkcją odnajdywania odpowiednich sal. Chyba było po mnie widać co czuję, bo tata poklepał mnie po ramieniu.
-Będzie dobrze. Zobaczysz -powiedział, a ja miałem ochotę go przytulić. Niby takie proste słowa, ale trochę pomogły. Nie mówię, że nagle magicznie znalazłem sposób by trafiać do odpowiednich sal w czasie krótkich przerw, ale jakoś tak lżej mi się zrobiło na duszy.
CZYTASZ
zastępca
Teen FictionSeitaro Naito jest chłopakiem z sierocińca o bordowych włosach i zielonych oczach. Nigdy nie mógł znaleźć kumpli wśród tej samej płci. Wręcz większość chłopaków nienawidziła go i dręczyła. Przez swych licznych dręczycieli zawsze nosi na rękach i nog...