Kiedyś się dowiesz, obiecuję.

310 23 4
                                    

Następnego dnia rano, jak tylko wstałem, ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju.

-Proszę -powiedziałem zaspanym głosem, przecierając oczy.

Drzwi się otworzyły i zobaczyłem w nich sylwetkę Shina.

-No wreszcie. Wiedziałem, że nie będziesz przede mną wiecznie uciekał -stwierdziłem pół żartem, a pół serio, podnosząc się do pozycji siedzącej.

-Nie bez powodu znikałem... -powiedział mój przyszywany brat z niezrozumiałym dla mnie wyrazem twarzy i zamknął za sobą drzwi. Czułem, że szykuje się poważna rozmowa...

-Czyli jednak to prawda... Miałem nadzieję, że tylko mi się wydaje -powiedziałem, czując, jak na mojej twarzy pojawia się delikatny grymas.

-Specjalnie cię unikałem -wyznał, siadając na przeciwko mnie, na drewnianym krześle stojącym przy moim biurku. -Bo nie możesz się do mnie przyzwyczajać. Od początku tak było. Rodzice nie bez powodu rzadko o mnie wspominali.

-To czemu tak jest? Powiedz mi... - poprosiłem błagalnym głosem, ledwo panując nad sobą. Nie jestem byle kim, nie będę ryczał. Choć słowa Shina były jak oszczepy wbijające się w moje odsłonięte serce.

-Kiedyś się dowiesz... Po prostu nie przyzwyczajaj się do mnie.

-To trochę trudne, bo coś do ciebie czuję... I myślałem, że ty do mnie też. Po tej akcji z Hikarim byliśmy ze sobą bardzo blisko...

-Wiem. Poniosło mnie. Nie powinienem cię wtedy całować. Już na początku nie powinienem tego robić -Shin nawet nie unikał mojego wzroku, patrzył mi prosto w oczy, mówiąc te wszystkie rzeczy, a ja nie mogłem doszukać się w jego twarzy niczego, co bym rozumiał. Niczego, co byłoby mi znajome.

Poczułem się, jakby wszystkie wbite we mnie oczepy ktoś wyszarpał jednym ruchem, nie zważając na ilość uszkodzeń mi zadanych.

-Żałujesz? Nie kochasz mnie? -zapytałem, choć nie chciałem znać odpowiedzi na te pytania.

-Właśnie najgorsze jest to, że kocham -Shin zasłonił twarz rękami. Teraz nie rozumiałem zupełnie nic. Próbowałem poukładać wszystkie fakty w jakiejś sensownej kolejności, ale nic do siebie nie pasowało. Tak, jakby w opakowaniu puzzli, które miałem ułożyć, były nie te fragmenty, co trzeba. Po chwili w mojej głowie zajaśniała jedna myśl.

-Tenshin -gdy wypowiedziałem jego pełne imię, ten uniósł twarz i spojrzał na mnie. -Czy ty -starałem się wypowiadać każdą sylabę bardzo wyraźnie, by na pewno zrozumiał i bym nie musiał tego powtarzać.- Czy ty jesteś w związku z kimś innym? 

-Co? Niby z kim bym miał? -w jego głosie odczytałem czyste zdumienie.

-Hayashi Asano -wyszeptałem pierwsze imię, które przyszło mi do głowy.

-Że niby on? Eh... Źle musiałeś zrozumieć to, co powiedział w sklepie... -widząc moją uniesioną brew dodał. -Nie, nie chodzę z Asano. On tylko pracuje dla mnie.

-W tym sklepie z ubraniami? Przecież jesteś niepełnoletni -czułem się jak ostatni debil.

-Owszem -potwierdził. -Ta praca... To... coś innego.

Coś mi nie pasowało w jego wypowiedzi. Brzmiała tak, jakby Shin chciał ją dokończyć inaczej, lecz się rozmyślił.

-Czyli..? -miałem naprawdę dość tego, że o niczym nie wiem.

-Kiedyś się dowiesz.

Westchnąłem, nie wiedząc, czy powinienem być zrozpaczony, skakać ze szczęścia, że relacje między Asano, a Shinem są inne niż początkowo myślałem, czy być zły, że Shin ciągle coś przed mną zataja.

zastępcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz