Problemy z Ruth, Muriel i... Nie każcie mi wymieniać więcej - Isobel

621 45 3
                                    

- Mogliście na mnie poczekać! Jak mogliście dopuścić do jej uwolnienia?!

- Zamknij się demonico i nie krzycz na dzieci! Jak mogłaś dopuścić do tego, że zawiązał się kontrakt między Tobą a moim wnukiem?!

- Zamilcz, marna starucho, nie miałam na to wpływu!

Z oczu Isobel i Ruth wzajemnie leciały pioruny, największe burze tysiąclecia, wyrażające w jak wielkim stopniu się nie znosiły. Nie zdążyli nawet dotrzeć do domu, gdy wybuchła kłótnia.

- Ta "marna starucha" jest opiekunką Baśnioboru i ode mnie zależy Twoja przyszłość!

Lodowatym wzrokiem upadła spojrzała na swoją "rozmówczynię". Prychnęła jadowicie.

- Radźcie więc sobie sami. Skoro jesteś opiekunką tego rezerwatu, to może gdaknij i sypnij piórkami by demony przed Tobą uklękły i zrezygnowały ze starania się o upadek tego miejsca? - zaśmiała się szyderczo i się odwróciła. Co do Isobel, gdy nerwy przejmowały kontrolę nad nią, potrafiła wyjątkowo trafiać w czułe miejsca psychiki, ranić wyjątkowo i skutecznie prowokować. Słabsze osoby nawet zastraszać kilkoma słowami. Nie zdziwiła się słysząc świst powietrza, odwróciła się i szybkim ruchem swoim kieszonkowym sztyletem ukrytym w bucie obiła lecący w jej stronę nóż. To był nóż Setha, który wyjęła Ruth, która w porywie gniewu zdecydowała się nim rzucić. Widząc speszoną minę agresorki, roześmiała się jedynie, przetworzenie śmiechu na słowa wyglądałoby tak: wiedziałam, że Cię sprowokuję, czyż opiekun Baśnioboru i babcia swoich wnuków powinna dawać się prowokować i tracić kontrolę nad sobą?

Zniknęła między drzewami, zostawiając zgaszoną Ruth Sorenson, swojego pana i jego siostrę. Ignorowała wołania Setha, Kendra nic się nie odzywała w konsternacji.

***

~ Jeśli Muriel uwolniono, nie zdziwię się jeśli uda się ona od razu uwolnić Bahumata - pomyślała Isobel idąc w stronę Zapomnianej Kaplicy. Ruin budowli, w której podziemiach uwięziony był wyjątkowo niebezpieczny demon. Równie zapieczętowany jak Muriel, węzły były jego przekleństwem, gdyż samo terytorium wyznaczone dla niego nie miałoby efektu. ~ Nawet jeśli ta zdzira mnie nienawidzi, chce dążyć do tego by mnie uwięziono, dla Setha, mojego ukochanego Pana, uratuję Baśniobór. Potem zaszyję się w ukryciu, gdy znów zrobi się niebezpiecznie, wejdę do akcji.

Zmrużyła oczy w zaskoczeniu widząc jak wróżki lecą nad drzewami w stronę kaplicy. Kilka z nich wręcz niosło Kendrę. Stanęła jak wryta.

- Co do cholery?... - wyczuła swojego Pana w okolicy. Towarzyszył mu ktoś, wiedziała kto. Rozłożyła czarne skrzydła, nie hamowała emanującej energii ze swojego oka. Zdjęła kamuflaż ze stalowej obroży na szyji z trzema kłódkami. Zdjęła jedną z nich i poczuła obracającą się wokół niej jedną trzecią jej własnej uwolnionej mocy. Uśmiechnęła sie. - Będę pierwsza od was.

Wystrzeliła do przodu, wchodząc na teren Zapomnianej Kaplicy. Pierwszy raz widziała, by miejsce to w jakikolwiek sposób było aktywne. Wszędzie kręciły się wróżki i diabliki. Te pierwsze były po stronie opiekunów rezerwatu, te drugie po stronie Muriel. Kątem oka zauważyła jak Mendigo - marionetka uwolnionej czarownicy - ścigała Setha. Nie miała pojęcia gdzie jest Ruth. Jakby od niechcenia machnęła na ręką wyrośniętego, drewnianego i prawie dwumetrowego sługę przygważdżając go do ziemi i zostawiając pod naciskiem. Gdy ją zobaczył, pojawiła się nadzieja na jego twarzy. Zniknęła, gdy Isobel się odwróciła.

Po kilku susach znalazła się w podziemiach kaplicy, jej oczom ukazali się na ścianach Stan, Dale i Lena. Na ich twarzy widać było ulgę.

- Isobel! W końcu! Uwolnij nas - odezwał się dziadek rodzeństwa, jakby zniecierpliwiony. Ale jej uwagę zwróciła Muriel, która przy ścianie na przeciwko, w bramie której "furtką" były supły i za każde życzenie swoje dmuchała na supły. Dlatego diabliki urosły do rozmiarów ludzkich ~ pomyślała. W końcu zwróciła na nią uwagę, skrzywiła się. Nie była już tak stara. Była młodą, piękną i wysoką blondynką, ubraną w niebieską suknię. Nie podobała jej się tutaj obecność swojej rywalki. Uznała, że zajęcie się Muriel ma większa wagę niż uwolnienie ich. Zostały dwa węzły, a w jej stronę leciało kilkanaście diablików. Skupiła moc w nodze i wiatrem odrzuciła ich od siebie. Skoczyła do źródła zagrożenia, jeden węzeł. Zauważyła to więc się uchyliła, na co ona się obróciła w powietrzu by wylądować i wzięła zamach. Muriel podczas kolejnego uniku dmuchnęła na supeł, uwalniając Bahumata tym samym. Stan krzyczał do niej by ich w końcu uchyliła, ale nie zwracała na to dużej uwagi. Usłyszała zaklęcie przeciwniczki i poleciała na ścianę, uderzyła mocno, kilka cegieł spadło na ziemię, wylądowała na dwóch nogach, odrzut spowolniła rozkładając szeroko skrzydła.

- Myślisz, że tak łatwymi i prostymi uderzeniami mi coś zrobisz? Walczmy jak wiedźmy! - zaśmiała się do niej. W odpowiedzi Is tylko się uśmiechnęła.

- Nie możemy walczyć jak wiedźmy, gdyż Ciebie wiedźmą nie da się nazwać. Nocturna Destructio ast! - przywołała swój grimuar, mroczną ksiegę zaklęć. Tu miała przewagę nad Muriel, księga dawała dostęp do różnych wzmocnień, pasywnie wzmacniała jej moc. Księga, rozmiarami kieszonkowa, była łańcuchem połączona z jej nadgarstkiem. Był on przewodnikiem tego wzmocnienia. Zauważyła na jej twarzy rozdrażnienie. Bahumat zaczął wychodzić, skoczyła szybko po ścianie i kilkoma dotknięciami rozsypała okowy trzymające ich przy ścianie. - Uciekajcie! Wszystkim się zajmę!
Stan tylko szybko skinął głową w odpowiedzi. W ostatniej chwili wyszli zanim uwolniony demon wziął zamach i uderzył. Is uderzyła znów w ścianę. Szybko magicznie przykleiła się ściany, gotowa wejść na sklepienie podziemnej części kaplicy i zaatakować z innej pozycji. Z Muriel samą mogę walczyć i ją pokonać, ale na tą dwójkę... - poczuła jak coś się wbija w jej brzuch. Była martwa za życia, nie czuła bólu fizycznego. Zobaczyła wielką włócznię, która przebiła jej brzuch na wylot i przygwoździła do ściany. Na rękach zobaczyła ogień, który się rozprzestrzeniał. Zgrany atak, była jedna na dwóch. Gdy miała już im odpowiedzieć, obraz jej się rozmazał, a powieki opadły.
***
Unosiła się na powierzchni wody. Była ona czarna, dookoła ciemność. Co ja do cholery robię na oceanie? Czy... Ja jestem w swoim umyśle? - zauważyła olbrzymią górę przed sobą, okrytą ciemnością. Widziała tylko ich zarys, nie była to noc by mogła widzieć wszystko. Góry się poruszyły, a Isobel z niepokojem zdała sobie sprawę co to jest. - To nie są góry... To... Smok?
Gigantyczna bestia rozłożyła skrzydła, czerwonymi oczami przyjrzała jej się bliżej.
- Isobel Tokisaki, a właściwie Letycja Noxitte. Przynosisz mi wstyd, jestem u Ciebie, w twym ciele, a Ty przegrywasz przeciw tak słabej i przyziemnej dwójce? Nie mów nic - dodał gdy już otworzyła usta chcąc coś powiedzieć. Zamknęła usta. Skąd on zna moje demoniczne nazwisko? - W zaistniałej sytuacji mam dla Ciebie dar. Jeśli nie radzisz sobie z nimi jako wiedźma. Otrzymasz ode mnie, Letycjo, na krótki czas prezent. W zależności od tego jak go teraz wykorzystasz, będzie zależało czy dam Ci go zatrzymać. Nie przerywaj mi, Letycjo - znów tak samo, gdy chciała go zapytać kim jest i skąd zna to nazwisko. Jakby uroczyście istota w jej ciele, która ukazała się w jej umyśle, rozłożyła skrzydła. - Stań się demoniczną sprawiedliwością, decyduj o swych, sprowadzaj karę na tych, których uznasz za nieprawidłowych światu demonów. Powstań ponownie, Letycjo Noxitte, Ostateczny Kruku.
Świat w którym była zaczął się kręcić zawrotnie, aż zmienił się w czerń.

Isobel w BaśnioborzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz