Violet POV
Byłam wściekła. Wściekła na swojego ojca, jak nigdy. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że mógł sprawić, że nigdy więcej nie zobaczę blondyna i to doprowadzało mnie do szału.
Była już 20, kiedy przyszłam po chłopaka, aby mógł zjeść kolację, która była przewidziana na wcześniej. Nie ukrywając emocji mocno trzasnęłam drzwiami od jego pokoju i walnęłam pięścią w ścianę.
- Hej, co się stało? - zapytał podchodząc do mnie i ujmując moją twarz w dłonie.
- Powiedźmy, że spotkanie z ojcem nie przebiegło dokładnie po mojej myśli - odpowiedziałam, opierając swoje czoło o jego. - Cholerna Genevieve! - warknęłam.
- Oddychaj spokojnie - potarł kciukiem mój policzek i odczekał aż wyrównałam swój oddech.
W pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że nieważne było dla mnie to jaki był, ważne było to kim był dla mnie. Był przy mnie, kiedy tego potrzebowałam i tak naprawdę nie był aż tak zepsuty jak myślałam na początku.
Było w nim coś co dawało mi siłę i sprawiało, że chciałam więcej.
- Powinniśmy już iść - westchnęłam.
Luke nic nie odpowiedział. Po prostu przyparł mnie do ściany i zachłannie pocałował. Nie sprzeciwiałam się, bo niby dlaczego? To był tylko pocałunek a przynajmniej tak mi się wydawało dopóki jego ręce nie zaczęły błądzić po moim ciele.
- Naprawdę powinniśmy iść - odepchnęłam go z widocznym z jego strony oporem.
Jego wzrok lustrował moją sylwetkę i nagle poczułam się naga i bezbronna.
- Dobrze - wyszeptał i nie spuszczając ze mnie wzroku, otworzył drzwi.
Wyszłam jak najprędzej. Przez chwilę w mojej głowie zapanował strach, ale to był Luke. Nie miałam czego się bać, wierzyłam, że nie zrobił by mi krzywdy.
Nie doszliśmy do zakrętu gdy poczułam na nadgarstku mocny uścisk i zostałam przyciągnięta do ciała, które ani trochę nie było ciałem blondyna. Wydałam z siebie cichy pisk, gdy na mojej szyji zacisnęła się silna dłoń mężczyzny. Konkretnie Flinna Osborna, co poznałam po tatuażu na lewej ręce. Flinn był jednym z tutejszych osób panujących na ciężką schizofrenię. Można uznać, że nie był zbyt łagodny dla ludzi.
- Straż! - usłyszałam nawoływanie jednej z pielęgniarek. Widziałam strach w oczach zebranych osób i ja również go czułam. A gdzie w tym wszystkim był Hemmings? Złapał Flinna za łokieć i mocno rzucił nim o ścianę. Byłam w szoku, wszyscy byli. Osborn dostawał ciosy w twarz a ja po prostu stałam i patrzałam.
Otrzeźwiałam gdy usłyszałam krzyk jednego z ochroniarzy.
- Luke, puść go! - krzyknęłam z przestrachem. Może i mnie bronił jednak nadal był winny i to dobrze by się nie skończyło. Zwłaszcza, że on miał zamiar go zatłuc na śmierć. - Proszę, Luke - błagałam.
Jednak ochrona dotarła do niego zanim przestał. Złapali go i obezwładnili. Był wściekły.
- Nic pani nie jest? - zapytał mnie jeden z nich.
- Nie, jest w porządku. A on mnie tylko bronił - wskazałam na blondyna.
- Nie można tego nazwać obroną. To był silny napad agresji i musimy go zabrać do pokoju.
- Damy mu leki uspokajające - wtrąciła się jedna z pielęgniarek i bez słowa sprzeciwu poszli go odstawić w wyznaczone miejsce.
Nie chciałam aby miał problemy. Gdy mój ojciec się o tym dowie to nie będzie za dobrze. Musiałam coś zrobić.
Krótko ale jest.
YOU ARE READING
Psychic murderer ➳ Luke Hemmings
FanfictionNiepozornie zwykły chłopak o wyjątkowej urodzie. Blondyn, błękitne oczy, 19 lat. Marzenie nie jednej dziewczyny. Spotykając go na ulicy nie dało się przejść obojętnie. Działa na kobiety jak magnez, co jest dla niego tylko korzyścią. Nie był kimś, z...