Get out

352 37 7
                                    

Każdy ma w sobie coś z potwora,
Ale większość z tym walczy.

Violet nie spała całą noc a już o 7 była w zakładzie, gdzie normą jest 7:30. Nie mogła przestać myśleć o warunkach, które postawił jej ojciec. Genevieve nie zdawała sobie sprawy z ryzyka jakiego się podejmowała.
Z resztą, Luke nawet jeszcze nic nie wiedział, dziewczyna na chciała go wczoraj denerwować, dlatego zostawiła to na dzisiaj.

- Dzień dobry, Violet - przywitała się recepcjonistka.

- Cześć Bree - pomachała jej i jak najprędzej udała się do swojego biura.

Przebrała się w bardzo krótkim czasie i zabierając ze sobą potrzebny plik kartek, ruszyła w stronę pokoju Hemmingsa.

Gdy chwytała za klamkę, zatrzymał ją głos ojca, którego w ogóle nie powinno tam być.

- Dobrze, że jesteś wcześniej bo Genevieve już jest - oznajmił. - Chodź do biura.

Westchnęła cicho i z opuszczoną głową zrobiła co nakazał.

Gdy tam dotarli, brunetka bez zbędnych ceregieli, wzięła w dłoń plan i zmierzyła go od góry do dołu wzrokiem.

- Czyli co, mam do niego przyjść dopiero później? - zmarszczyła czoło patrząc na godzinę 17:00, gdzie dopiero wtedy miała się nim zająć.

- Tak - przytaknął.

- Dobrze ale to ty będziesz ponosić konsekwencje - warknęła.

- Co masz na myśli? - zapytał mrużąc oczy.

- Myślę, że pańska córka obawia się, że pan Hemmings nie będzie zadowolony z takiego obrotu spraw - Genevieve odezwała się po raz pierwszy. - Jednak mogę cię zapewnić, że wszystko jest pod kontrolą - zwróciła się do mnie.

- Nie możesz być tego pewna, to nie jest zabawa - Violet ścisnęła ręce w pięści.

- Doskonale zdaje sobie z tego sprawę, inaczej by mnie tu nie było - wzruszyła ramionami.

- Rób jak uważasz - tymi słowami zakończyła poranną dyskusje i opuściła wkurzona na cały świat, budynek.

__________________________

Violet POV

Moim pierwszym wrażeniem był szok. Drugim śmiech. A trzecim, gdy tylko zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji, był gniew.

Nie trudno było zgadnąć co zaszło, jednak ja wolałam wiedzieć wszystko ze szczegółami.

- Co się stało? - zapytałam opuszczając ręce w dół z głośnym klaskiem o uda i podeszłam bliżej łóżka, na którym siedział Luke. Przywiązany za nadgarstki sznurem.

- Ruda suka się stała - prychnął. - Nie chce jej tu widzieć, Violet. Działa mi na nerwy.

- Wiem - westchnęłam.

Usiadłam obok chłopaka i uwolniłam jego ręce.

- Niestety, nie mogę nic zrobić. Próbowałam, ale tato nie ustępuje, bo uważa, że jesteś zbyt groźny. Boi się, że będziesz mieć na mnie jakiś wpływ.

Blondyn pokiwał wolno głową i złapał mnie pod brodą.

- Jeśli jeszcze raz mnie wkurzy to...

- Rozumiem, porozmawiam z nią.

- Tak czy inaczej, tęskniłem - złożył lekki pocałunek na moich ustach.

- Miałam ci powiedzieć rano - wyznałam.

- Żałuję, że tego nie zrobiłaś, ale czasu nie cofniesz.

- Wiem - pokiwałam głową i oparłam głowę o ramię blondyna. - Ta cała Genevieve wydaje się być podejrzana.
- Tak, myślę że powinniśmy mieć na nią oko.

____________________________

3 Osoba POV

Gdy tylko Violet opuściła pokój blondyna, od razu skierowała się do gabinetu ojca. Miała nadzieję, że zasta tam nową pracowniczkę i się nie pomyliła. Ruda dziewczyna siedziała na krześle przed biurkiem, zawzięcie o czymś dyskutując.

- Ten chłopak jest nie do opanowania, nie wiem jak...- zamilkła gdy zobaczyła kto wszedł do środka.

Brunetka z wrednym uśmieszkiem zajęła miejsce obok niej.

- Zdaje się, że musimy porozmawiać - oznajmiła poważnym głosem.

- Co ci znowu nie pasuje? - Odezwał się jej ojciec, lekko znużony jej postawą.

- To, jak Genevieve traktuję Luke'a. I z pewnością nie podoba mi się, że przywiązała go dzisiaj do łóżka.

- Zrobiłam to z ostateczności - wyjaśniła.

- Więc co niby takiego zrobił?

- Cóż, nie był chętny do współpracy, ciągle o ciebie pytał i mi groził.

Jej ojciec zaintrygowany poprawił się na krześle i zaczął uważnie słuchać.

- To nie powód, żeby robić coś takiego. Przecież ta praca, to życie na krawędzi. Jeśli się boisz to nie rozumiem czemu tu nadal jesteś.

Przez chwilę mierzyły się wzrokiem, po czym rudowlosa zwróciła się do dyrektora.

- Uważam, że przebywanie w towarzystwie pana Hemmingsa jest nie zdrowe dla pana córki - oświadczyła unosząc dumnie podbródek.

- To nie prawda! Obydwoje wykreowaliście sobie go w mózgu jako złą osobę i nie zwracacie uwagi na jego dobre cechy - sprzeciwiła się waląc pięścią w biurko.

- Bo on nie ma dobrych cech. To morderca Violet i naszym obowiązkiem jest mu pomóc a nie bawić się z nim w przedszkole.

- Ja się wcale...- jej wypowiedź została przerwana.

- Wyjdź. Wyjdź i przemyśl swoje karygodne zachowanie. - Dziewczyna oburzona i zaskoczona wstała z miejsca i ruszyła w stronę drzwi. - I jeśli jeszcze raz takie coś się powtórzy to możesz być pewna, że już nigdy go nie zobaczysz.



Psychic murderer ➳ Luke HemmingsWhere stories live. Discover now