4. Drobne problemy

167 11 6
                                    

{ Rosallie }

Kiedy się obudziłam, za oknem świtało. Leżałam w trochę obdartych spodniach na przyjemnie miękkim łóżku. Nagle poczułam na sobie czyjś ciepły i kojący oddech. 

- Nareszcie księżniczka wstała - nade mną stał Darrel i uśmiechał się do mnie tym swoim buntowniczym i zarazem uroczym uśmiechem- nie wierzę, że to powiedziałam! Rose, ograrnij się! - Przed nami długa droga...

Wpatrywałam się w bruneta swoimi zaspanymi jeszcze oczami... pełnymi nadziei, że w końcu wyjdzie i da mi jeszcze trochę pospać. Jednak on cały czas stał i patrzył mi w oczy - ja robiłam to samo. Jego piwne tęczówki dodawały mu tylko uroku... - Nawet tak nie myśl Rose! Przecież wiesz, kim jest. - skarciłam siebie w duchu.

Nie wiem jak długo tak się sobie przyglądaliśmy, ale podobało mi się to. Jednak on musiał wszystko zepsuć.

- No to... ten, eee... Przyjdź na pokład. Tam lepiej zapoznam ciebie z załogą i przydzielę każdemu jakieś zadanie... Eee... to chyba tyle. - powiedział i zmieszany wyszedł z pomieszczenia.

Przez chwilę siedziałam na łóżku i patrzyłam się na drzwi.

******************************************

{ Darrel }

Wyszedłem szybko z pokoju Rose. Czemu ona musiała być taka piękna? Jej wzrok po prostu paraliżował mnie od środka.

Nie mogłem się teraz na niczym innym skupić, ciągle myślałem tylko o niej. Jednak rozsądek kazał mi o niej zapomnieć - i tak szef miał już wobec niej plany. Miała poślubić wpływowego arystokratę. Więcej nic nie wiedziałem...

Podszedłem do załogi. Kazałem Frankowi objąć odpowiedni kurs i wtedy z mojej kajuty wyszła Rose. Stała przez chwilę nieruchomo trzymając mój kapelusz - musiałem go zostawić, kiedy do niej poszedłem. Niepewnie do mnie podeszła i mi go oddała. Nasze palce lekko się stykneły. Dziewczyna zarumieniła się. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie:

- UWAGA!!! Wrogi statek na trzeciej!

Wszyscy zajęli odpowiednie miejsca przy armatach i przygotowali się do abordażu. Jedynie Rose nie wiedziała, co zrobić. Szybko do niej podbiegłem, chwyciłem w talii i przewiesiłem sobie na plecach. Usłyszałem jej cichy szloch... Jeszcze nigdy nie słyszałem jej łkania i chyba nie chciałem słyszeć. Kiedy mnie uratowała w Anglii, sprawiała wrażenie silnej kobiety, lecz w środku była krucha.

- Rose, nie płacz... Wszystko będzie dobrze - starałem się ją pocieszyć odstawiając ja na ziemię w ciemnym pomieszczeniu, w którym trzymaliśmy trunki i łupy. 

Dziewczyna popatrzyła tylko na mnie tymi swoimi wielkimi, szarymi oczami. Była taakaa piękna... Musiałem ją chronić. Ale załoga również mnie potrzebowała. Byłem rozdarty pomiędzy nich. Rozsądek kazał mi pomóc załodze, a serce pilnować Rose.

- Idę pomóc reszcie. Nie ruszaj się stąd! Niedługo po ciebie wrócę.

- O-o-obiecujesz? - usłyszałem jej cichy szept.

- Tak, obiecuję. - i poszedłem schodami na górę.

***************************************

{ Rosallie }

Wtedy zostałam zupełnie sama ze swoimi lękami. Nagle usłyszałam jakieś kroki z góry - ukryłam się jeszcze bardziej w tej ciemnej piwniczce, czy jak oni to nazywają. Przy okazji natknęłam sie na leżący blisko mnie nożyk - w sumie lepsze to niż nic. Wzięłam go do ręki i wtedy zauważyłam dwóch mężczyzn stojących w tym samym pomieszczeniu co ja. 

Skierowali się w prawo, wtedy ja szybko wdrapałam się po schodach na górę... i to był duży błąd...

-------------------------------------------------------------------------------------------

Hej, wybaczcie, że rozdział tak późno, ale mam nadzieję, że się wam przynajmniej spodoba. Jestem z niego zadowolona. Napisałam go z perspektywy dwóch bohaterów. 

Jeszcze raz sorry, że rozdział tak późno. ;) 




PiratOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz