6.

651 74 11
                                    

Po tym całym incydencie, który miał miejsce w garderobie, udaliśmy się do samochodu. Wymieniliśmy parę słów po drodze. Wiedziałem, że Jones czuje się zakłopotany tym wszystkim. Jestem tylko ciekaw co go skłoniło by to zrobić? Raczej nie był to całus dziękczynny za to, że go spakowałem.
Gdy dojechaliśmy na plażę, pierwsze co ujrzeliśmy, to tłumy ludzi, mimo że była dopiero dziesiąta rano. Wyszliśmy z pojazdu i od razu do naszych uszu dotarły miłe krzyki powitalne. Odwróciłem się powoli, a gdy tamci mnie zobaczyli, na ich twarzach pojawiły się znaki zapytania, co spowodowało, że już chciałem wracać do domu.
- Witam mojego braciszka oraz... - Ciemnowłosy mężczyzna skierował swój wzrok na mnie. 
- A-Antony, miło mi poznać... - Zakłopotałem się totalnie i odebrało mi mowę. Bałem się, że może przeze mnie zaczną się kłócić.
- Ciebie również miło mi poznać! - Brat mojego szefa uśmiechnął się do mnie ciepło i podał mi dłoń. Uścisnąłem ją i odwzajemniłem uśmiech. - To moja żona Beth.
- Dobry. - Również podała mi dłoń z wielkim uśmiechem od ucha do ucha. Poczułem się przez nich chciany, mimo że miałem być tylko nianią do dziecka, które już trzeciego dnia zostało zabrane przez matkę. Potem oboje zwrócili się do mojego szefa. Powiadomili go, że jego ex-żona jest z Victorią na plaży i czekają na nich. Przez tą wiadomość wiedziałem już, że dzisiejszy wyjazd nie będzie dobry. Po wypakowaniu rzeczy takich jak parawan, ręczniki i krzesła, udaliśmy się w kierunku plaży. Piasek był gorący jak węgiel, więc szybko lecz spokojnie szliśmy. Gdy dotarliśmy i rozłożyliśmy parawany, podeszła do nas ex-żona Jonesa.
- No no, nawet tutaj go ze sobą zabrałeś? - zapytała ironicznie, patrząc na mnie karcącym wzrokiem.
- Tak, a masz z tym jakiś problem? - odpowiedział ze sztucznym uśmiechem, żeby ją bardziej zdenerwować. - Jeśli masz, to odstawmy to na później, bo nie mam ochoty się kłócić przy ludziach, a zwłaszcza przy Victorii. - Jego córka w tym właśnie momencie podeszła do nas z wielki uśmiechem, nie wiedząc o całej sytuacji.
- Ceść Tony - przywitała się ze mną, a ja postanowiłem zachować się jak dorosły i wstałem, po czym odpowiedziałem krótkim cześć, chwyciłem jej dłoń i zaproponowałem zabawę w piasku, by mała nie musiała słuchać, jak jej rodzice się sprzeczają. Niefortunnie, Katie zatrzymała mnie.
- Gdzieś się wybierasz z moją córką? - zapytała, marszcząc brwi. Ja, jak zwykle, zaniemówiłem i puściłem tylko rękę małej, by ponownie usiąść. - Dobry chłopiec - rzuciła z nikczemnym uśmiechem, odchodząc.
- Głupia szm... - Jones ugryzł się w język i zaśmiał pod nosem, a ja razem z nim.
- Nie przejmuj się nią, po prostu ciesz się dzisiejszym dniem. - Uśmiechnąłem się do niego bardzo miło, a on odwzajemnił uśmiech, po czym wstał i zaczął się rozbierać, zostawiając na sobie tylko kąpielówki.
- Idziesz zobaczyć jaka woda jest? - zapytał, a ja wstałem i zdjąłem koszulkę, bo swoje szorty do pływania miałem już na sobie. Pobiegłem za Jonesem, który był już przy brzegu. Do wody wszedłem powoli, by mnie nie sparaliżowało z zimna. O dziwo woda była bardzo ciepła. Trochę przyspieszyłem i gdy straciłem grunt pod stopami, zacząłem płynąć. Dopłynąłem do Clarka, a on niespodziewanie złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- C-co ty robisz, jeszcze nas zobaczy... - zmartwiłem się trochę, i postanowiłem odepchnąć go lekko. 
- A ty możesz widzieć ją? - zapytał, spoglądając w stronę piasku. Odwróciłem się i ujrzałem tylko małe ruszające się główki. Trochę spanikowałem, ponieważ kiedyś zdarzyło mi się prawie utopić w basenie podczas treningu. Gdy ponownie się odwróciłem, poczułem ramiona na swoich plecach. Jones objął mnie i mocno przytulił. Spojrzał mi w oczy i powoli zaczął się zbliżać, gdy nagle:
- Hej chłopaki! Wszystko spoko? - Po tym dosłownie oderwałem się jak głupi i odkopałem się z ramion Jonesa spanikowany. Odwróciłem się i ujrzałem brata mojego szefa płynącego w naszą stronę.
- T-tak! Wszystko okej! - Jones zrobił się cały czerwony i zdenerwowany.
- Wyglądasz na zmęczonego, wracaj na brzeg. - Zacząłem lekko chichotać, bo w momencie, gdy spojrzałem na Jonesa, serio wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. Cała nasza trójka skierowała się w stronę złotego piasku, nad którym można było zobaczyć aurę gorąca. Dopłynąwszy, szybko pobiegliśmy po ręczniki, by nie zmarznąć za bardzo. Usiedliśmy wszyscy obok siebie, a Beth się z nas nabijała. Przez chwilę zastanawiałem się, gdzie podziała się Katie, ale w sumie mało mnie to obchodziło.
- Gdzie podziała się moją ukochana Katie? - zapytał retorycznie Jones w tym samym momencie, gdy o tym myślałem.
- Poszła do domu. Powiedziała, że nie może znieść widoku twojej twarzy - zaśmiała się głośno Beth. - Chcecie coś do picia, lub jedzenia? - zapytała znikąd.
- Ja chcę, przejdę się po jedzenie i picie, chcesz też, młody? - zapytał mnie. Pokiwałem głową na nie. - Przyniosę ci jakiegoś radlera cytrynowego na orzeźwienie, jak będą mieć. - Zaśmiał się i odszedł, a ja zostałem z tamtą dwójką. Rozmawialiśmy przez krótką chwilę o mnie i o tym, jak się tutaj znalazłem. Beth mi wyznała, że kiedyś zdarzyło jej się to samo, lecz ona musiała zostać przez trzy dni bezdomna. Wszyscy w sumie cieszyliśmy się, że udało mi się spotkać Jonesa. Po chwili wrócił mój szef z kartonem pizzy w dłoni oraz kilkoma piwami. Postawił to wszystko na kocu i podał mi puszkę cytrynowego piwa. Nie piję często, więc wiedziałem, że muszę uważać, bo jeszcze się upije tym jednym piwem. Wskazał na pizzę i zachęcająco pokiwał głową. Wziąłem jeden kawałek i zacząłem jeść. Już po jednym gryzie czułem jak moje wnętrze się rozpływa, bo w sumie jeszcze nigdy nie jadłem tak dobrej pizzy. Przeżuwając, zamknąłem oczy, a po chwili poczułem ramię na swoich barkach i lekko podskoczyłem. Jones, siedzący obok mnie, zaczął się śmiać, a pozostała dwójka się dołączyła i przy okazji ja.
Na plaży spędziliśmy jeszcze około cztery godziny, bawiąc się, pływając i pijąc. Jones w tym czasie chodził po piwo jeszcze może z sześc razy, więc wypiłem z sześć puszek piwa, co na prawdę nie było dobrym pomysłem. Gdy doszedłem do samochodu, chwiejąc się i ledwo widząc, upadłem i postanowiłem zostać w tej pozycji, dopóki ktoś mnie nie podniósł. Tym kimś oczywiście był Jones. Udało mi się spokojnie wejść do samochodu i od tamtego momentu nie pamiętam zbyt wiele. Wiem tylko, że było późno, gdy byliśmy w domu i Jones mnie zaniósł do jego sypialni.
Rano obudziłem się totalnie skacowany. Ja zdecydowanie nie powinienem pić. Po chwili zdałem sobie sprawę, że jestem nago. Zacząłem panikować po cichu, by nie obudzić Jonesa obok mnie. Spojrzałem obok siebie za łózko i zobaczyłem swoje bokserki. Zsunąłem jedną nogę z łóżka, potem drugą i powoli wstałem. Udało mi się nie obudzić przy tym mojego szef, lecz, jak to ja, przy ubieraniu bokserek musiałem się wywalić i przewrócić pufę. Jones podniósł się szybko, słysząc hałas, po czym wybuchnął śmiechem na mój widok.
- Oj ty biedny... - powiedział, wciąż się śmiejąc. Nie był to jednak sztucznu śmiech lecz taki  szczery, z serca. Zacząłem się czerwienić, więc wstałem i podniosłem pufę. - Ej, gdzie leziesz? - zapytał, gdy zdał sobie sprawę, że wychodzę.
- Do toalety i zrobić śniadanie - odparłem, wzruszając ramionami.
- Dobra, idź do toalety, ale wracaj spać, bo jest dopiero siódma rano. - Ziewnął głośno, przeciągnął się i padł na łóżko.
- Pójdę do siebie spać dalej - odpowiedziałem, wychodząc.
- Nie. Wracasz tutaj, nie umiem spać sam - rzekł zaspanym głosem. Na mojej twarzy automatycznie pojawił się rumieniec i przez chwilę stałem zawstydzony. W tym momencie Jones podniósł się z łóżka i spojrzał na mnie lekko zdziwiony, po czym uniósł kąciki ust. Wstał i podszedł w moją stronę, obejmując mnie.  I w tym momencie właśnie zachorowałem na jedną z najbardziej niebezpiecznych chorób, która męczy świat, zwaną miłością.
~*~
Tak, znowu kończę na takim momencie! Haha, cierpcie kochani. Mam tylko nadzieję, że Wam się podobało i zostawicie po sobie miły komentarz. Do zobaczenia w następnym rozdziale!

I don't really care about you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz