1.

1.6K 109 12
                                    

- Tak mamo, właśnie wsiadam do pociągu i będę z tobą już za jakieś trzy godzinki - powiedziałem, wchodząc do wagonu. Rozłączyłem się i poszedłem ciemnym korytarzem ze staroświecką wykładziną, szukając pustego przedziału. Przyglądałem się każdej osobie, która siedziała w miejscach, jakie mijałem. Traciłem już nadzieję na znalezienie wolnych siedzeń w momencie, gdy dostrzegłem, jak ktoś wychodzi z przedziału, zostawiając go kompletnie pustego. Ucieszony, podbiegłem szybciej i dosłownie wskoczyłem do pomieszczenia. Jak to w pociągach, było w nim sześć ciemnych, skórzanych siedzeń: trzy po lewej i trzy po prawej, oraz biała podłoga i ściany pokryte granatowym plastikiem. Przy ściance pod dużym oknem, wisiały białe stoliki.
- Niezbyt tutaj nowocześnie, hm? - szepnąłem do siebie, rzucając torbę na siedzenie niedbale i siadając ciężko. Wyjąłem z kieszeni swoje białe słuchawki, podłączyłem je do telefonu i puściłem muzykę bardzo głośno. Pociąg ruszył, a ja siedziałem i oglądałem widoki za oknem, które z powodu szybkiej prędkości pociągu były rozmazane i szybko znikały z mojego pola widzenia. Z czasem coraz bardzie mi się nudziło, więc wyciągnąłem moją legitymacje i zacząłem się jej przyglądać. Przekręciłem nią kilka razy i spojrzałem ponownie na informacjew niej zawarte. Imię i nazwisko jak zawsze było identyczne, "Antony Greenwood". Zresztą, jak każda inna informacja tam. Data urodzenia wskazywała, że mam rocznikowo szesnaście lat.
Westchnąłem cicho i schowałem dokument z powrotem do kieszeni. Spoglądnąłem na zegar w telefonie, który mówił, że podróż trwała dopiero pół godziny. Przewróciłem oczami i wyjrzałem za okno. Próbując dostrzec coś nowego, lecz na krajobraz wciąż składało się to samo. Pole, pusta łąka, czasem tunel lub niemalże opuszczona wioska. Spędziłem tak kolejne trzydzieści minut, a potem zasnąłem, nie zdając sobie z tego sprawy.

- Proszę pana!
Gwałtownie otworzyłem oczy i z wystraszonym wyrazem twarzy zacząłem myśleć, czy przypadkiem nie zdarzył się jakiś wypadek.
- Koniec trasy, jeśli chcesz gdzieś jeszcze się dostać to trza zapłacić - rzekł gruby, podstarzały konduktor o niezbyt miłym wyrazie twarzy, po czym odszedł powolnym krokiem.
- Jak to, "koniec trasy"? - zapytałem retorycznie.
Wyjrzałem szybko przez okno, jednak nie zauważyłem zbyt wiele przez ciemność i deszcz. Złapałem więc swoją torbę podręczna i podszedłem do wyjścia.
Wychodząc rozejrzałem się w celu sprawdzenia, czy niczego nie zostawiłem. Zdenerwowany szedłem całkiem szybko pustym, słabo oświetlonym korytarzem. Gdy dostałem się na zewnątrz moje serce zamarło. Wylądowałem na przystanku, nie wiadomo gdzie. Zakłopotany i zmartwiony, rozejrzałem się w poszukiwaniu kogokolwiek znajomego. Miałem nadzieje, że to tylko sen i tak na prawdę wciąż siedzę w pociągu. Dla pewności trzasnąłem się lekko w twarz. Niestety nie dało to nic prócz lekkiego zaczerwienia na moim policzku. Wszedłem prędkim krokiem do wysokiego budynku z wielkim neonem, mówiącym "Stacja Kolejowa". Wciąż zmartwiony, szukałem wolnej ławki i przy okazji wymówki, w jaki sposób wytłumaczę się mamie. Usiadłem na murku dla sztucznej palmy, nieznajdując innego miejsca. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i spojrzałem na powiadomienia.
"8 nieodebranych połączeń od: Mama"
- Mam przesrane - wyszeptałem do siebie, po czym stuknąłem palcem w przycisk "oddzwoń" i przyłożyłem do ucha.
- Antony Frederick Greenwood, jestem oburzona twoim zachowaniem. - Mimo że głos matki nie był za bardzo miły, to odetchnąłem z ulgą i poczułem się lepiej już od samego głosu rodzicielki.
- Tak wiem, mamo - zacząłem się tłumaczyć lekko załamanym głosem. - Słuchaj, tylko się nie gniewaj, proszę... - wymamrotałem cicho. - Wylądowałem na zupełnie innym przystanku, nie wiem gdzie jestem i się okropnie boję, nie wiem co mam robić - zwięźle opisałem sytuacje, w której właśnie się znalazłem.
- Słucham?! - krzyknęła matka.
Odłożyłem na chwilę słuchawkę, by przypadkiem nie stracić słuchu od wrzasków kobiety.
- Jak to "wylądowałeś na innym przystanku"?! - zapytała oburzona.
- Zasnąłem, a ze względu na to, że miałem muzykę włączoną na słuchawkach, mój budzik nie zadziałał i przespałem cała drogę. Dopiero tutaj konduktor mnie obudził.
W moim głosie można było wyczuć przerażenie i smutek na kilometr. Źle znosiłem rozłąki z matką. Byłem z nią zawsze bardzo blisko i za każdym razem, gdy ona wyjeżdżała, byłem załamany.
- Słuchaj... - zaczęła, nabierając oddech.
Poprawiłem się w tym czasie na siedzeniu oraz otrzepałem wodę z moich jasno brązowych włosów.
- Idź do sprzedawcy biletów i zapytaj się, ile za pociąg do nas. Powiesz mi i coś wykombinuję. - Wypuściła powietrze nosem, dzięki czemu przez telefon przeszedł charakterystyczny syczący dźwięk.
- Dobrze, idę się zapytać - powiedziałem, po czym wstałem i chwyciłem brązowa torbę z ziemi, pokrytej białymi kaflami. - Nie rozłączaj się tylko - dodałem i zacząłem rozglądać się za budką z biletami. Szybko ja dostrzegłem dzięki banerowi zaraz nad nią. Prędko do niej podszedłem, lekko poślizgując się na mokrych kafelkach. Po krótkiej rozmowie ze sprzedawcą, ponownie przyłożyłem słuchawkę do ucha
- Mówi, że pięćdziesiąt funtów - oznajmiłem.
- Żartujesz sobie, prawda? - zapytała retorycznie.
- Nie, tyle wychodzi z obliczeń.
- Nie stać mnie na to teraz. Ledwo co zrobiłam dla ciebie zakupy, bo miałeś wrócić dzisiaj - rzekła mama z załamaniem w głosie.
- Wiem, ale hotel będzie droższy niż sam powrót - powiedziałem, przepełniając się nadzieją.
- Możesz zadzwonić do ojca i poprosić go o pieniądze na powrót lecz nie wiem, kiedy by do ciebie dotarły, skoro mi nie chce wpłacać alimentów na konto bankowe.
- Wolałbym zostać na dworcu, dopóki nie ogarnie się pieniędzy na powrót, niż go o to prosić - odparłem, po czym parsknąłem ironicznym śmiechem, co zwróciło uwagę mężczyzny za mną, który również rozmawiał przez telefon.
- No wiem, wiem... - westchnęła. - Nie wiem co mam robić, bo jak znowu pożyczę, to będę musiała spłacić więcej i znów nam nic nie zostanie, gdy zapłacimy rachunki. Muszę pomyśleć. Zadzwonię do ciebie później, a ty się nie ruszaj z tej stacji.
- Dobrze - powiedziałem cicho.
Odłożyłem telefon do kieszeni. Postanowiłem wrócić na swoje miejsce na ławce i przesiedzieć tam tak długo, jak będzie trzeba. Nagle dosiadł się do mnie mężczyzna z telefonem przy uchu, widocznie zdenerwowany. Od razu na niego spojrzałem. Jego eleganckie ubranie i jeden z najnowszych modeli telefonów.
"Pewnie jakiś snob " pomyślałem sobie. Po chwili zastanowienia doszło do mnie, że to ten sam facet, który stał za mną w kolejce po bilet.
- Słuchaj mnie chociaż raz! - wrzasnął głośno mężczyzna.
Lekko podskoczyłem i odsunąłem się powoli od faceta w garniturze.
- Mam cię serdecznie dość, ale muszę cię przekonać, ze musisz być na tej rozprawie. Nawet jeśli ja tego nie chcę, to Victoria się za tobą stęskniła, co bardzo mnie dziwi, ha! - zakpił z osoby, z którą rozmawiał. Kilka innych przechodniów spojrzało się w jego i moją stronę, więc postanowiłem odsunąć się bardziej, ale gdy wielka dłoń spoczęła na moim ramieniu, przeszły mnie ciarki. Mężczyzna odłożył telefon i rzekł pogodnie:
- Witam.
- D-dzień dobry? - odpowiedziałem na przywitanie z zakłopotaniem z głosie, ledwo wydobywając z siebie jakikolwiek dźwięk. Przeszył mnie strach, nienawidziłem obecności nieznajomych w swoim otoczeniu.
- Na pewno "dobry"? - zapytał, unosząc brew i podnosząc lekko lewy kącik ust. - Słyszałem, że masz problem z powrotem.
- Podsłuchiwał mnie pan?! - zapytałem pretensjonalnie.
- Tak jakby, słyszałem tylko, że masz problem... - odezwał się, głupio uśmiechając. - A razem na pewno możemy sobie pomoc, co ty na to? - Wykonał zabawny ruch brwiami.
- Co ma pan na myśli? - spytałem, lekko zaciekawiony.
- Ty nie masz gdzie spać, a ja potrzebuję niani dla mojej córeczki na cały tydzień. Płacę tygodniowo.
Dopiero po tych słowach zabrał swoja dłoń z mojego ramienia i usiadł jak człowiek, zarzucając nogę na nogę
- Zapłacę ci pod koniec tygodnia i wrócisz sobie do domku. - Teraz na jego twarzy pojawił się debilny uśmiech. Widać, że był wymuszony tylko po to, by mnie udobruchać.
- Ale ja nie wiem, co powie moja mama. No i pewnie by się nie zgodziła... - próbowałem wybrnąć z sytuacji, sam będąc bardzo przerażonym.
Mężczyzna wyglądał na bardzo umięśnionego i silnego osobnika. Niestety ja byłem małym chucherkiem bez grama mięśni.
- Zadzwonię do niej i się dogadam.
- C-co? - Podrapałem się zdezorientowany po głowie. Chce dzwonić do mojej matki, chyba nie jest pedofilem tak, jak mi się wydawało.
- Podaj numer i zaraz się z nią dogadam.
Wyjąłem telefon z kieszeni, odblokowałem i wskazałem, który numer mężczyzna musi wpisać, by skontaktować się z moją matka.
Po kilku minutach rozmowy z nią, facet podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Zgodziła się, byś został u mnie. - W tym momencie zaniemówiłem i otworzyłem szeroko usta.
- Tak, po prostu?! - zapytałem, wciąż zdezorientowany.
- Tak. Teraz wstawaj i jedziemy do mnie - zarządził i podniósł swoja marynarkę, która zdjął zaraz po rozpoczęciu rozmowy z moją mamą. Gdy skierował się do wyjścia, za oknami było okropnie ciemno. Jak wstałem, otrzepałem się oraz ruszyłem za mężczyzną.
Oboje trafiliśmy do wyjścia w tym samym momencie. Facet w garniturze wskazał ciemny, luksusowy samochód prawie na środku parkingu jako cel. By uciec przed deszczem, prędko wsiedliśmy do samochodu. Gdy już wygodnie siedziałem, ziewnąłem tylko i spojrzałem na zegarek w telefonie, który wskazywał dziesiątą w nocy. Oparłem głowę o siedzenie i ponownie nie wiedząc kiedy, zasnąłem.
- Wstawaj. - Poczułem na ramieniu lekkie potrzęsienie. - Jesteśmy na miejscu.
- O-okej.
Przeciągnąłem się i rozejrzałem dookoła, po czym wysiadłem, zabierając ze sobą torbę, która leżała pod moimi nogami. Odwracając się w stronę domu, z ust wydobyło się tylko krótkie "wow".
- Co? - zapytał czarnowłosy. - Domu nie widziałeś? - zachichotał.
- Widziałem dom, ale nie zamek... - wymamrotałem i ruszyłem w stronę wielkiej fortecy zbudowanej z czerwonych cegieł.
- Daj spokój, młody - zaśmiał się głośniej mężczyzna. - To zwykły dom, żaden zamek. - Wciąż śmiejąc się, ruszył za mną w stronę domu.
Droga od parkingu nie była długa lecz pięknie ozdobiona. Niski żywopłot i malutka lampa schowana w nim co jakieś dwa metry. Sama ścieżka była obłożona białymi kamieniami. Idealnie pasowała.
Gdy oboje stanęliśmy przed masywnymi drzwiami z czystego drewna, facet wyciągnął klucze i otworzył je, tym samym zapraszając mnie do domu. Wszedłem powoli, rozglądając się po ciemnych kątach.
- Niańka już pewnie poszła. Szkoda - odezwał się, wieszając marynarkę na drewnianym wieszaku. - Miałem zamiar ją dzisiaj zwolnić, kradła mi jedzenie, głupia suka. - Po ostatnich słowach odwróciłem się ze zmarszczonymi brwiami.
- Milutkie - rzuciłem sarkastycznie, po czym wróciłem do rozglądania się po korytarzu.
- Nie prosiłem cię o zdanie, dziękuję. - Wypowiedziane przez mężczyznę słowa przeszły przez moje ciało niczym prąd.
- Coś nie tak? - zapytałem, zdejmując z siebie przemoczoną, trochę za dużą bluzę.
- Nie odzywaj się nieproszony. Na górze, drugie drzwi nao lewo to twoja sypialnia. Masz własną łazienkę, a jeśli czegoś potrzebujesz, to zapytaj, gdy nie jestem zajęty, a teraz... - Mężczyzna wyrecytował wszystko, jakby miał to wyuczone na pamięć. Poluźnił krawat i rozpiął pierwszy guzik koszuli. - Zrób mi herbatę z mlekiem bez cukru, dziękuje.
Osłupiałem. Gdzie podział się ten dziwnie miły facet, którego poznałem na stacji? Jako że wiedziałem, że trochę tu posiedzę, a ten koleś jest moim pracodawcą, musiałem się zachować, więc popędziłem do kuchni zagotować wodę.
- Zaniosę twoja torbę na górę, nie potrzebuję tutaj bałaganu - rzekł, po czym chwycił mój bagaż w dłoń i wchodząc po schodach, wymamrotał do siebie. - Mam go tutaj wystarczająco dużo.
W tym samym czasie w kuchni, przygotowywałem herbatę dla swojego szefa, którego, o dziwo, wciąż imienia nie znałem. W momencie, gdy napój był gotowy, postawiłem go na czarnym blacie.
- Dziękuję ci bardzo. - Nagle znikąd za moimi plecami pojawił się mężczyzna, który złapał za biały kubek wypełniony bawarką i spokojnie zabrał się za jej picie. - Ach, tego mi było trzeba.
Rzuciłem krótki uśmiech w stronę mężczyzny, który przebrał się z garnituru w szare dresy i luźny, śnieżnobiały podkoszulek, którego rękawki idealnie obejmowały jego mięśnie.
- Tak się zastanawiałem... - zacząłem powoli. - Jak ma pan właściwie na imię?
- To ty mnie nie znasz? - zapytał, bardzo zdziwiony.
- A powinienem?
- Racja, co takie chucherko możne wiedzieć o sportowcach-modelach... - westchnął i wywrócił oczami, odkładając kubek na blat. - Jestem Jones Clark.
- Ja mam na imię Antony, ale każdy skraca to do zwykłego "Tony" - przedstawiłem się uprzejmie.
- Miło mi cię poznać Antony. - Clark rzucił sztucznym uśmiechem w moją stronę, na co odwzajemniłem się równie sztucznym grymasem.
- Masz bardzo ładną kuchnie, te ciemne barwy oraz meble bardzo mi się podobają. I fakt, że całkowicie różni się od całości domu jest niesamowity. - Próbowałem udobruchać swojego pracodawcę, który z czasem stał się bardzo... rygorystyczny.
- Dziękuję. Żona, a właściwie to ex-żona, urządzała. Chciała mieć nowoczesną kuchnię, a że ja niestety nienawidzę takiego stylu, cały dom wygląda inaczej - rzekł znudzonym tonem, po czym wzruszył ramionami.
- Czemuż to.. - urwałem w chwili, gdy przypomniało mi się, że Clark nie przepadał za tym, gdy ktoś mówił bez pozwolenia - ...jeśli można zapytać? - dokonczyłem grzecznie, opierając się łokciami o ciemny blat i wypinając tym samym tyłek.
- Nie wiem, po prostu mi się nie podoba. - Ponownie wzruszył ramionami i wyszedł z kuchni z kubkiem w dłoni.
Podążyłem za nim. Wtem Jones nagle się odwrócił i spojrzał prosto na mnie.
- Jutro z rana poznasz moją córkę Victorię - oznajmił wyniośle, na co tylko kiwnąłem głową i wyprostowałem się. - Jeśli coś jej się nie spodoba, od razu mi powie, więc lepiej uważaj... - Ponownie się zakręcił i skierował w stronę ciemnych schodów z bordowym, wąskim dywanikiem, idącym od góry do dołu.
Nie wiedząc co robić, wciąż szedłem za właścicielem domu, a gdy oboje doszliśmy na górę zapytałem:
- Może mi pan wskazać, gdzie dokładnie jest moja sypialnia?
- Tam - rzekł i wskazał na drugie, jasne drzwi po lewej stronie korytarza. - Ja idę do łóżka. Moja sypialnia jest na przeciw twojej, a pokój Victorii znajduje się obok twojego, byś w razie czego mógł się tam dostać szybciej niż ja.
Drzwi do pokoju córki Jonesa były w kolorze pudrowego różu i również nie pasowały do otoczenia. Natomiast drzwi do mojego pokoju były zrobione z ciemnego drewna, idealnie pasujące do kawowo-czarnej tapety oraz komody przy schodach, w tym samym kolorze, co drzwi. Na ścianach wisiały obrazy i zdjęcia w pięknie ozdobionych ramkach z dodatkami zrobionymi ze złota. Otworzyłem drzwi do swojej sypialni, i przeżyłem lekki szok. Był to malutki pokoik w białym kolorze z, na szczęście całkiem ładnym, podwójnym łóżkiem, jasną komodą i lustrem obok. Zaraz przy łóżku znajdowały się drzwi do łazienki. Szybko do nich podszedłem i otworzyłem je z zamachem. Odetchnąłem z ulgą, widząc piękną łazienkę, niczym z bajki. Czarne kafelki na podłodze współgrały z białymi na ścianach. Wielkie lustro w złotej ramie nad zlewem w kształcie miski zrobionej z ciemnego szkła bardzo przykuwało uwagę. Zaraz obok stała biała wanna ze złotym kranem oraz szklana półka z ręcznikami i rożnymi bzdetami. Wylazłem z łazienki i usiadłem na łóżku, które trochę przy tym zaskrzypiało. Rozpiąłem i wyciągnąłem pognieciona koszulkę oraz spodenki z torby. Wstałem i szybko przebrałem się w swoja piżamę.
Przed położeniem się spać, zacząłem szukać gniazdka, do którego mógłbym podłączyć telefon do ładowania. Znalazłem jedno na ścianie przy łóżku. Ucieszyłem się z tego powodu, bo uwielbiałem mieć komórkę przy sobie. Po podłączeniu telefonu, wsunąłem się pod pachnąca lawendą kołdrę.
- No to jutro pierwsza zmiana... Mam nadzieję, że ta mała jest przynajmniej grzeczna - wyszeptałem sam do siebie, po czym założyłem ramiona za głowę i zamknąłem oczy.
Nie byłem mocno zmęczony, ponieważ sześć godzin snu w pociągu dodało mi energii, lecz mimo to wiedziałem, że następnego dnia mam w planach zajmowanie się dzieckiem, więc będę potrzebował dużo energii. Koniec końców i tak wylądowałem na brzuchu, głośno chrapiąc.

I don't really care about you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz