Rozdział Pierwszy

4.9K 286 27
                                    

Wieczorem, kilka dni później, Harry przechodził przez wielką bramę prowadzącą do willi jego najlepszej przyjaciółki, Yoland. Dom co prawda należał do jej rodziców, ale nie było ich przez większą ilość czasu, w której to dziewczyna robi te wszystkie imprezy.

Już z daleka można było słychać muzykę grającą w ogrodzie. Wśród całego mroku nocy jedynymi światłami były te jaśniejące w domu, choć na dworze dało się zauważyć kilka osób wymalowanych jakąś dziwną, zielonkawą farbą, która świeciła i Potter nie wiedział, czy nie jest to czasem jakaś trucizna.

Od razu o przejściu progu drzwi zaatakowało go grono dziewczyn, które on skądś kojarzył. Już myślał, że będzie musiał je spławić bardzo nieprzyjemnie (co on z chęcią by zrobił), ale na szczęście okazały się bardzo miłe.

- Dawno się nie widzieliśmy. - zaczęła blondynka o ciemnych oczach. Ubrana była w najbardziej zakrywającą sukienkę z całej tej bandy, choć nie było najlepiej, bo materiał był bardzo cienki.

- Możliwe. - odparł z obojętnością, siląc się, żeby nie przewrócić oczami.

- Oj, Czarny, nie pamiętasz nas? Nie dziwię się. - zaśmiała się i zaczęła prowadzić go wzdłuż korytarza.

- Kiedy się poznaliśmy byłeś dość pijany. Nawet jak na ciebie. - wtrąciła inna, ale nie przejął się nią za bardzo, bo od razu zniknęła w tłumie tańczących osób. Kilka jej koleżanek poszło w jej ślady i Harry został teraz sam z blondynkom.

- Co? Kiedy to było...? - spojrzał na nią zdezorientowany, kiedy doszli do schodów. Zatrzymali się tam, a dziewczyna popchnęła jakąś obściskującą się parę, by wejść na schodek wyżej i górować nad brunetem.

- Jeszcze w czerwcu... Upiłeś się na imprezie u Maxima... Tak, to na pewno u niego. Chciałeś wtedy zrobić sztuczkę z wbieganiem w ognisko. - zachichotała po nosem posyłając mu psotne spojrzenie.

- Nie pamiętam. Powiedz, że ktoś mnie powstrzymał... - powiedział ze zrezygnowaniem i oparł się o ścianę a przeciwko.

Blondynka tupnęła nogą z oburzeniem.

- Niestety. Yoland ciebie zgarnęła, a ja już chciałam nagrywać!

- Cieszę się, że masz ze mnie ubaw... Z mojego nieszczęścia. - prychnął.

- I to jaki! Chcesz może alkoholu? - chwyciła go za nadgarstek gotowa pociągnąć do kuchni.

- Myślisz, że nie wiem, że chcesz mnie upić, bym zrobił coś głupiego? W każdym razie, nie teraz, najpierw muszę znaleźć tych idiotów, co zwykle za mną chodzą...

Pokręciła głową z udawanym smutkiem na myśl o tym, że sama będzie musiała pić.

- Yoland i Maxim? Szukaj ich na tarasie na drugim piętrze.

- Okej, dzięki. - powiedział i już wbiegał po schodach.

- Do zobaczenia! - krzyknęła za nim.

Przechodząc przez piętra Harry natknął się na kilka nieprzyzwoitych widoków i nachalną dziewczynę, która w żaden sposób nie chciała się od niego odczepić i dopiero, gdy doszedł na balkon usłany kwiatami różnych kolorów, na którym stały drewniane meble ogrodowe. Balustrady były zrobione ze szkła i właśnie o jedną z nich opierał się wysoki, ciemny blondyn. Miał oczy kolory czekolady, w których widoczne było rozbawienie, gdy patrzył w dół na ogród, w którym ktoś znowu wylał tą tajemniczą farbę, tym razem koloru żółtego. Miał kolczyk w dolnej wardze i w nosie, a bluzka z dużym wcięciem ukazywała spory tatuaż wilka.

W fotelu za to siedziała rudowłosa dziewczyna o oczach równie zielonych, co jego własne, a jedyną różnicą było to, że jej były bardziej zamglone i wpadające w złoto. Była naprawdę niska - niecałe metr sześćdziesiąt wzrostu, choć Harry również nie był zbyt wysoki to przewyższał ją o całe 15 centymetrów - dlatego też prawie zawsze ubierała co najmniej dziesięciocentymetrowe szpilki. Tym razem była ubrana skandalicznie obcisłą sukienkę i ciemne pończochy - Harry znał ją tak dobrze, że był pewny, że są to właśnie one - wszystko to sprawiało, że chłopak kręcący się w jej otoczeniu (Potter nie wiedział, kto jest i miał wrażenie, że Yoland również, pomimo tego, że z nim flirtowała) nie mógł przestać być pod wrażeniem imponującego biustu jego koleżanki, na który co chwilę się gapił.

Na pierwszy rzut oka dziewczyna ubierał się gotycko, co zwykle Harry'ego nieco odrzucało, ale u niej akurat wyglądało to słodko zważywszy na mnóstwo piegów na jej nosie i policzka, a także zamiast mocnego makijażu i czarnej szminki miała lekko pomalowane rzęsy i usta, w których tkwiła okrągła obręcz po środku dolnej wargi, jasnym błyszczykiem. Miała bardzo okrągłe biodra, ale przy tym bardzo cienką talię, wyrobią chyba dzięki gorsetom.

- Nudzicie się? Wbiłem do was na imprezę! - zawołał od progu Harry. Czarnowłosa dziwka zmyła się chwilę wcześniej widząc, do jakiego towarzystwa on zmierza - i co tu dużo mówić? Byli gospodarzami i mieli powiązania z  przestępstwami, ze względu na to, że bardzo często uczestniczyli w napadach, kradzieżach i przemytach.

- Czarny! - krzyknęła uradowana ruda i odtrąciła nachalnego chłopaka, podbiegając do bruneta - Już myślałam, że nie przyjdziesz, a to przecież twoja impreza urodzinowa...!

- Impreza urodzinowa?! No to chyba zapomniałaś mnie zaprosić, bo dowiedziałem się o niej od Jazona. - zaśmiał się - Swoją drogą gdzie on jest? Miałem załatwić z nim przepisanie się do Hogwartu.

Jak na zawołanie zza niego wyskoczył nieco wyższy szatyn o jasnoniebieskich oczach i kwadratowych okularach z czarnymi oprawkami. Na ustach miał zawadiacki uśmiech, a w dłoni trzymał butelkę Jacka Dannielsa. Ubrany był w biały podkoszulek przykryty rozpiętą, czarną bluzą i ciemnozielone rurki. Na szyi miał założoną obrożę, a skórę wokół niej zaczerwienioną, jakby starał się ją ściągnąć.

- Dorwali go Malum'owie? - zaśmiał się Harry, gdy okularnik ledwo idąc przeszedł i rozłożył się na fotelu. Yoland dopadła go maltretując pytaniami takimi jak "pieprzyliście się? w trójkę?", ale Potter starał się ignorować odpowiedzi.

- Raczej tak. Godzinę temu widziałem ich, jak wchodzili do pokoju gościnnego na pierwszym piętrze. - odpowiedział Maxim odpychając się od barierki siadając kanapie i ruchem ręki zapraszając do tego samego Czarnego.

- No to dzisiaj sobie już nie porozmawiamy. - rzekł z udawanym żalem, zasiadłszy.

- Hej, uszy do góry! Jutro idziemy na urodzinowe zakupy, tam to załatwimy. Och, no i my też chcemy przepisać się do twojej szkoły.

- No nie... - wyjęczał Harry - To będzie katorga. Trójka największych idiotów ucząca się o magii. Rozbój w biały dzień! - rozłożył ręce.

- Ty już tam jesteś. Jeżeli my dojdziemy, nie będzie różnicy. - Maxim wzruszył ramionami.

- Ej no, to było nie miłe. - oburzył się.

Blondyn wyjął spod stolika pomiędzy nimi butelkę jakiegoś procentowego napoju i razem do rana pili rozmawiając na coraz to głupsze tematy, by rano obudzić się z wielkim kacem i udać się na coroczne zakupy, gdzie im więcej wydaje się pieniędzy, tym śmieszniej.


***

Oto długo wyczekiwany rozdział! Jak się spodobał?




Pożądany | Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz