7. Znowu te dziwne myśli i ciastkowy bankiet

4.1K 526 173
                                    

Baekhyun

Wszystko przez kolejne dni wyglądało bardzo podobnie. Ja chodziłem na te durne rozmowy ze studentami, z których połowę miałem ochotę wywalić już po pierwszym pytaniu, bo było widać, że są zwykłymi kretynami, którzy będą nam jedynie utrudniać pracę. Chanyeol z tego, co widziałem, całkiem nieźle sobie radził i nawet chyba dogadywał się z Tiffany, co było dla mnie bardzo podejrzane. Miałem tylko nadzieję, że nie dał się okręcić jej wokół palca, bo oj, wtedy nie ręczę za siebie. Taki chłopak jak Chan nie zmarnuje się przy kobiecie jej pokroju, już ja o to zadbam. Niby mi mówił już, że jest gejem, jednak wielu takich było młodych, którzy teoretycznie lecieli na penisy, ale gdy obok pojawiała się dobra laska, ci od razu zapominali o swojej orientacji i lgnęli do niej jak magnes. Takie czasy.
Chanyeol był zbyt cudownym chłopakiem, aby zmarnować się przy kobiecie, której niestety w głowie były jedynie pieniądze. Nie oddałbym Chanyeola komuś takiemu, bo zbyt wiele dla mnie znaczył.

Co do samego Yeola, nasza relacja podczas tych dni naprawdę się zacieśniła, głównie przez jego wieczorne telefony. Naprawdę lubiłem, jak wieczorem do mnie dzwonił i prowadził swoje monologi o tym, jak mu się tu żyje, że oprócz Kaia ma tu już dwóch kumpli i o tym, jak morze dziś pięknie wygląda. Jego słowa naprawdę wywoływały u mnie radość, bo wolałem wieczorem słuchać jego miłego, głębokiego głosu, niż dobijającej ciszy mieszkania, którą starałem się nieudolnie zazwyczaj przerwać piosenkami Muse, ewentualnie Franz Ferdinand, czy Fall out boy. Chanyeolowi w jakiś magiczny sposób w ciągu tych raptem kilku dni udało się zapełnić część pustki, jaką odczuwałem na co dzień. Bo byłem samotny i sam przed sobą mogłem to przyznać. Teraz jednak cały czas w mojej głowie kiełkowała myśl, że teraz przy sobie mam Chanyeola, który pozostanie w moim życiu na długo, jeśli planuje tu swoją edukację. Nie chcę myśleć, jak bardzo czułbym się pusty, gdyby nagle postanowił zrezygnować ze studiów w Pusan, tym samym zostawiając mnie tu samotnie. Bo cholera, zdążyłem się już do niego przyzwyczaić.

Wracając jednak do dzisiejszego dnia, ku mojemu szczęściu był już piątek i jedyne, co musiałem jeszcze zrobić, to pójść na uroczysty bankiet u rodziny Kim. Wystarczyło na szczęście jak zawsze się tam jedynie pokazać, trochę porozmawiać, wypić szampana wraz z inwestorami i jakimś wypracowanym przeze mnie sposobem wynieść najlepsze ciasta ze stołów.

— Ja już wychodzę — powiedziałem, opuszczając mój gabinet i automatycznie przechodząc do pokoju, który zajmowali moi asystenci.

Obydwoje spojrzeli na mnie lekko zaskoczeni i niemalże jak dwa odbicia zerknęli powoli na zegar zawieszony nad drzwiami, przy których stałem.

— Tak wcześnie? — zapytali równocześnie, a ja się odruchowo zaśmiałem. Najwidoczniej Chanyeol już po tych kilku dniach zrozumiał, że to wyjątkowe dla mojej osoby, aby wychodzić w południe z firmy.

— Mam dziś bankiet u ludzi z Shanne — odpowiedziałem i skierowałem się do wyjścia, zakładając na siebie brązową marynarkę.

— Panie prezesie! — Usłyszałem irytująco przesłodzony głos, którego Tiffany często używała, gdy chciała ze mną porozmawiać. — Pan prezes obiecał mi rozmowę parę dni temu.

— Aaa...tak. No dobrze, chodź na chwilę do mnie... — Skinąłem na nią palcem i ponownie skierowałem się do mojego królestwa.

Gdy zatrzasnęły się za mną drzwi, od razu poczułem dwie delikatne dłonie, dotykające mojego brzucha. Tiffany obejmowała mnie od tyłu, a mnie prawie zemdliło od nadmiaru jej perfum we wdychanym przeze mnie powietrzu. Były zdecydowanie zbyt słodkie.

— Co ty robisz? — zapytałem chłodnym głosem.

— Panie prezesie... nie miałby pan ochoty na małe spotkanie wieczorem...? — Usłyszałem to, czego spodziewałem się już od dawna.

𝐭𝐮 𝐢 𝐭𝐞𝐫𝐚𝐳 | 𝐜𝐡𝐚𝐧𝐛𝐚𝐞𝐤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz