Slub

669 40 3
                                    


Położyłam się spać. Obudziła mnie jakaś dziewczyna.

- Juz czas - powiedziała. 

Moj mozg się jeszcze na tyle nie obudził, żeby domyślić się o co chodzi. Pomogła mi wsiąść na wózek. Zawiozła mnie do miejsca, które używaliśmy jako przebieralnie. Wzięła jakieś kosmetyki. Powoli zaczęła wracać mi świadomość....ślub. Boże, ale ze aż tak szybko. Nie byłam przygotowana. Zaczęłam się stresować. Skąd ja wezmę sukienkę? To akurat był mój najmniejszy problem, bo wszystko już było przygotowane. Dziewczyna która mnie obudziła pomogła mi się ubrać i przyszykować. Wyglądałam bajecznie, a sukienka wyglądała lepiej niż kiedykolwiek mogłabym sobie wymarzyć. Później zawiozła mnie gdzieś wgłąb lasu. Nic nie było oprócz drzew. Nagle zobaczyłam jezioro, a przed nim piękną łąkę, na której były rozłożone krzesła , przystrojone bukietami róż, a na samym przodzie był ołtarz na którym stal Eryk w garniturze, a obok niego ksiądz. Niesamowite. Nie pomyślałabym, ze jakikolwiek ksiądz odważyłby się udzielić ślubu w dzisiejszych czasach. Na lace wszyscy zaczęli zajmować miejsca. Nie byli jakoś super wystrojeni, bo zdobycie jakiś kosztownych ubrań, po pierwsze by zbyt duzo kosztowało, a po drugie byłoby to zbyt ryzykowne. I tak nie wiem jakim cudem, Eryk załatwił garnitur i suknie ślubną. Pierścionek wiem, ze jest pamiątką i przechodzi z pokolenia na pokolenie. Byłam dumna z tego, ze mogłam go nosić. Nagle obok mnie pojawiła się Klara i uśmiechnęła się. Przejęła prowadzenie nad wózkiem inwalidzkim i podwiozła mnie do ołtarzu. Rozpoczęła się ceremonia. Bylo sto razy lepiej niż sobie wyobrażałam. Nawet Eryk załatwił obrączki. Lepszego męża bym nie mogła sobie wyśnić. Potem wszyscy tańczyliśmy i bawiliśmy się do białego rana. Tego dnia nie zapomnę, nawet po śmierci. Oficjalnie zostaliśmy małżeństwem. Wszyscy nasi sprzymierzeńcy wrócili z powrotem do magazynu, a my zostaliśmy nad jeziorem rozmawiając.

- Niespodziewalam się, ze to wszystko tak szybko zorganizujesz - stwierdziłam.

- Chciałem żebyś jak najszybciej była moja zona - uśmiechnął się.

 Wieczór szybko zleciał. Szkoda tylko, ze nie będę mogła mu wydać dzieci na świat, westchnęłam w myślach. Na szczęście mamy Klarę. Mieliśmy wracać do magazynu, gdy Eryk nagle coś zauważył. Były to ślady krwi, które znajdowały się za drzewem.


Wychowana w niewoliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz