prologue

3.8K 123 50
                                    

- Wszystko masz spakowane? - pyta mama, krzątając się po domu.

- Tak, mamo, nie martw się - uśmiecham się do niej lekko.

Nie wiem, czy wyjazd na uczelnię do Miami to dobry pomysł, ale to chyba jedyna uczelnia, na którą chcę iść. Zrezygnowałam z Nowego Jorku. Stwierdziłam, że to nie dla mnie. Poza tym, byłoby mi ciężko, wiedząc, że miałabym tam codziennie spotykać pewną osobę.

Staram się zignorować to, że mama jest zdenerwowana bardziej ode mnie, ale coś każe mi co chwila spoglądać w stronę korytarza. Kiedy po raz setny tego dnia obracam głowę w tamtą stronę, w drzwiach zauważam Jacka. Patrzy na mnie z uśmiechem i dumą, przez co ja również się uśmiecham.

- Będę za tobą kurewsko tęsknił, wiesz? - podchodzi do mnie i zamyka w szczelnym uścisku, co odwzajemniam.

- Ja też będę tęsknić - przyznaję. - Za tym wszystkim, za wami. Cholernie.

- Cieszę się, że dostałaś się do Miami. Kurwa, moja siostra dorosła. Kiedy? - pyta retorycznie i odsuwa mnie od siebie.

- Nie wiem - śmieję się.

- Ej, a ja? Też chcę przytulasa - słyszę głos Shawna. Odwracam się i patrzę na niego. Uśmiecham się szeroko i przytulam go z całych sił.

- Ty mnie odwozisz, więc nie muszę się z tobą jeszcze żegnać.

- Nie pozwól, by ktoś cię tam zranił - szepcze do mojego ucha, przez co łzy napływają mi do oczu. Powstrzymuję je jednak, szybko mrugając. Nie wytrzymam bez nich tego miesiąca. Nie wierzę, że wstając rano, nie zobaczę tych gałganów grających na konsoli.

- Będę pamiętać - odpowiadam z uśmiechem.

Walizki stoją już na korytarzu, więc w gruncie rzeczy mogę poprosić Shawna o to, aby podwiózł mnie na lotnisko. Ale czekam jeszcze na Alison. Z nią muszę się pożegnać. W jednej chwili słyszę głośny trzask drzwiami i zauważam moją przyjaciółkę w drzwiach. Na jej widok rozklejam się, ona również. Podchodzimy do siebie i przytulamy się z całych sił. Płaczemy sobie w ramię. Po chwili czujemy oplatające nas ramiona Jacka i Shawna. Patrzę lekko w górę i zauważam, jak Jack lekko całuje Alison w czubek głowy.

- Nie płaczcie, dziewczyny - mówi mój brat. - Zobaczycie się za miesiąc.

- Miesiąc to zdecydowanie za długo - odpowiadam mu przez łzy i mocniej przytulam moją przyjaciółkę. W końcu po paru minutach muszę się od niej oderwać, bo Shawn oznajmia, że musimy już jechać.

- Będę za wami tęsknić - mówię do nich, biorę walizki i wychodzę z domu, cała zapłakana, zapewne rozmazana.

Zostawiasz ich na miesiąc, ale dasz radę. Nie poddawaj się na starcie.

Pakujemy walizki do samochodu i ruszamy w drogę. Ostatni raz patrzę na dom. Przed drzwiami wejściowymi stoją mama i Jack, przytulający Ali.

Wytrzymasz ten miesiąc, dasz radę.

Po 45 minutach jazdy jesteśmy już na lotnisku. Przez całą drogę panowała między nami cisza, co niezmiernie mi doskwierało. Oboje byliśmy smutni z powodu rozstania, więc nie chcieliśmy się rozkleić.

- Zadzwoń, jak tylko dolecisz - mówi, kiedy stajemy przy odprawie. - Uważaj na siebie.

- Wiem, postaram się - uśmiecham się do niego smutno i ostatni raz przytulam go mocno, po czym biorę walizki i kieruję się do odprawy.

- Stój, zaczekaj - nagle czuję dłoń chłopaka zaciskającą się na moim nadgarstku. Przyciąga mnie do siebie, ale cały czas patrzy mi w oczy. Niespodziewanie kładzie swoją dłoń na moim policzku, a jego twarz znajduje się niebezpiecznie blisko mojej.

- Shawn, co ty...

I wiecie co? Dokończyłabym.

Dokończyłabym to zdanie, gdyby nie fakt, że Shawn mnie całuje.

Pocałunek jest czuły, pełen tęsknoty i... miłości? A ja, głupia, oddaję się chwili, choć tak naprawdę nie wiem, czy coś do niego czuję.

- Wiem, że nie będziesz w stanie kochać mnie tak, jak Camerona - szepcze, opierając swoje czoło o moje, kiedy przestaje mnie całować. I chociaż dookoła nas panuje gwar, słyszę dokładnie każde słowo. Słysząc jego imię, zagryzam nerwowo policzek od środka. - Ale daj mi szansę. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło, Mia. Nadal jestem w tobie zakochany.

W tym momencie patrzy mi w oczy. Jego oczy są pełne łez, nie wiedząc dlaczego.

- Shawn, ja...

- Wiem, przepraszam. Jestem głupi - przerywa mi. - Myślałem, że my... możemy być... eh, nieważne. Uważaj na siebie, proszę - całuje mnie w czubek głowy i odchodzi, jednak będąc kilka metrów dalej ode mnie, odwraca się i czeka. Patrzę ostatni raz na niego. Nieznacznie mi macha, jakby wstydząc się tego, co przed chwilą zrobił. Ja tylko uśmiecham się smutno, macham mu na pożegnanie i odwracam się, by pójść na odprawę.

Kiedy siadam na swoim miejscu w samolocie, wyjmuję słuchawki, wkładam je do uszu i włączam moją ulubioną playlistę. Dopiero teraz mogę przemyśleć całą sytuację.

Nie wiem, czy czuję coś do Shawna. Co prawda, nasze kontakty znacznie się polepszyły przez te dwa lata, ale nigdy nie pomyślałam o nim jako o kimś więcej, niż przyjacielu.

Prawie nigdy.

Właściwie to zdarzyła się taka sytuacja, kiedy siedzieliśmy razem na łące po odejściu Camerona. Był zachód słońca i chłopak zabrał mnie w piękne miejsce. Między nami panowała przyjemna cisza, patrzyliśmy, jak słońce znika za horyzontem. W pewnym momencie Shawn delikatnie splótł moje palce ze swoimi. Spojrzałam na nie, a później na Shawna. I wtedy mnie pocałował.

Po powrocie do domu wyjaśniliśmy sobie wszystko. Wtedy powiedział mi, że już od dawna mu się podobam. Ja niestety go zraniłam, mówiąc mu, że nic do niego nie czuję. Oczywiście co chwila mnie przepraszał, ale niepotrzebnie. Zdecydowaliśmy, że wszystko wróci do normy. Nie będziemy wspominać tej sytuacji, nadal będziemy przyjaciółmi.

Teraz, kiedy Shawn znów to zrobił, wspomnienia wróciły. Nie chcę robić Shawnowi żadnych nadziei. On doskonale wie, że nie możemy być razem, jednak dalej ma nadzieję, że coś pomiędzy nami zaistnieje.

Nawet nie zauważam, kiedy wzbijamy się w powietrze. Zamykam oczy, przywołując sobie jeszcze raz obraz chłopaków grających na konsoli. Uśmiecham się lekko, a potem otwieram oczy, zostawiając to wszystko za sobą.

To będzie długi i wyczerpujący lot.

fix it || c.d.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz