Manuel Crossde

545 32 1
                                    

-Nie ma dla niego szansy? - spytała mnie dziewczyna.
-  nie...- wziąłem głęboki oddech- nie wiem.
Kobieta spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami, które wyrażały zdziwienie.
- ekhemn czy ja dobrze usłyszałam sławny Manuel Crossde nie wie czy chłopak może umrzeć?!- wykrzyknęła.
Odpowiedziałem jej krzywym uśmiechem. Jednak ona go już nie zobaczyła bo odwróciła się do nieprzytomnego. Stwierdziłem że nie ma co się z nią kłócić, więc zacząłem stawiać namiot.
- zostań tutaj a ja zaniosę chłopaka nad rzekę ognia.- odwróciłem się ale nie zobaczyłem stojącej obok mnie dziewczyny, ona była już daleko niosąc na ramionach dzieciaka. Westchnąłem i skończyłem całą robotę i rozsiadłem się wygodnie na krześle. Minuty mijały niemiłosiernie wolno i już zaczynałem zasypiać gdy usłyszałem ciche kroki od strony w którą odeszła dziewczyna. Wstałem bo chciałem obdarzyć ją uśmiechem zwycięstwa który ćwiczyłem przez cały czas gdy siedziałem w hadesie. Jednak to nie ona nadchodziła.
Przede mną stał wielki kudłaty konik cały różowy z wyjątkiem grzywy, ta z kolei była jasno niebieska.
- co tu robisz słodziutki konisiu? - spytałem i od razu tego pożałowałem bo koń zwrócił się do mnie i zmienił się w czarnego potwora. W tym czasie dobyłem pistoletu i strzeliłem jednak potwór uchylił się a mój strzał poleciał gdzieś daleko. Strzeliłem jeszcze raz i tym razem  nie chybiłem, potwór rozsypał się w pył. Odetchnąłem, usiadłem i oczywiście nie posiedziałem długo bo usłyszałem kobiecy krzyk, a zaraz potem kolejne wrzaski ale tym razem połączone z innymi. Bez namysłu pobiegłem w stronę odgłosów, miałem szczęście w nieszczęściu bo nie były to cyklopy które chciały mnie zwabić jednak zobaczyłem chłopaka który się wykrwawiał od strzału w prawą pierś. Przekląłem siarczyście bo odgadłem że to ja go zastrzeliłem wziąłem chłopaka na ręce i pobiegłem do namiotu rzucając dziewczynie żeby poszła za nim.

 Ja i Nico di Angelo ( nie lubię go )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz