Rozdział IV

38 3 0
                                    

-Panie profesorze, to jest naprawdę pilne! Nie mogę czekać ani minuty dłużej.- Byłam zdenerwowana. Po wyjściu z zajęć od razu skierowałam się w stronę gabinetu dyrektora. Na moje nieszczęście, po tamtym korytarzu przechadzał się nietoperz z lochów. Poprosiłam go, żeby umożliwił mi rozmowę z profesorem Dumbledore'm, ale ten tylko drwił ze mnie. A mi wcale nie było do śmiechu. Nie miałam też ochoty na użeranie się z tym wyjątkowo wrednym czarodziejem.
-Pięć punktów od Gryffindoru, Granger, za Twoją aro..- Warknął, ale nie dokończył. Tak długo prowadziłam z nim dyskusję, że Umbridge już zakończyła rozmowę z McGonagall i jej nogi przywiodły ją aż tutaj.
-Severusie, dlaczego nie jesteś w lochach?- Zaczęła swoim słodkim głosikiem.- I na dodatek spotkałeś się ze swoją uczennicą!- Oburzyła się, zerkając na mnie kątem oka.- Muszę wspomnieć o tym Korneliuszowi, sprawy tutaj mają się gorzej, niż myślałam.- A ta scena z punktami ujemnymi to tylko taka przykrywka, prawda? Jestem pewna, że w Hogwarcie zakazane jest zbytnie spoufalanie się profesorów z nieletnimi uczniami. Ona ma dopiero 15 lat, a ile masz Ty?- Wycedziła. Snape milczał, jednak widziałam, że z trudem panował nad emocjami. Po chwili Umbridge odeszła, a mój nauczyciel od Eliksirów zbliżył się do mnie. Zdecydowanie znajdował się za blisko. Niemalże przyparł mnie do ściany, po czym warknął:
-Żeby mi to było ostatni raz. Potem odejmę pięćdziesiąt, zamiast pięciu punktów. 
Podszedł do wejścia do gabinetu dyrektora, dość cicho wypowiedział hasło, po czym znów odwrócił się do mnie.
-Wchodzisz pod jednym warunkiem. Ty i Ci dwaj idioci, których nazywasz swoimi przyjaciółmi, Granger, macie uprzykrzać życie tej Landrynie, żeby do końca życia żałowała tego, że zatrudniła się w Hogwarcie.- Powiedział, po czym odszedł. Chwilę zastanawiałam się nad tym, co powiedział, a idąc do profesora Dumbledore'a śmiałam się.
-Co cię tak rozbawiło, panno Granger?- Dyrektor zerkał na mnie zza swoich okularów połówek, uśmiechając się.
-Przepraszam, nic takiego...- Zaczęłam się tłumaczyć.- Przyszłam do profesora, by ponownie poprosić o spotkanie z Syriuszem. 
-Tłumaczyłem już, że to niebezpieczne przy tych okolicznościach. 
-Ale to jest naprawdę ważne. Harry nie musi o tym wiedzieć, Ron też nie. Ja po prostu muszę porozmawiać z ojcem chrzestnym Harry'ego.- Spojrzałam błagalnie na dyrektora.
-Nic z tego, moja droga. Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz moją decyzję i wybaczysz mi to, że dzisiaj znowu Ci odmówię. Nawet, jeśli to sprawa życia i śmierci, to udając się na spotkanie z Syriuszem, narazisz nie tylko siebie, Hermiono. Powinnaś pomyśleć też o tym, że ofiarą może paść sam Syriusz.
-A czy profesor go widział ostatnio? Kontaktował się z nim? Czy on wie o tym, co wydarzyło się tamtej nocy...?- Spytałam zaniepokojona.
-Nie obawiaj się, nic nie wie.- To wcale mnie nie pocieszyło. Liczyłam na to, że jednak się dowiedział.- Gdybym mu o tym opowiedział, nie potrafiłbym zapewnić Wam bezpiecznego pobytu tutaj. Wiesz, jaki jest ojciec chrzestny Harry'ego i że jest w stanie poświęcić życie, by ratować syna swoich najlepszych przyjaciół.
-No tak...- Zaczęłam, ale Dumbledore jeszcze nie skończył.
-Nie chcę go martwić, zwłaszcza, że niedługo będą miały miejsce wydarzenia, gdzie będzie musiał się wysilić i mimo wszystko, zapanować nad swoimi emocjami. - Nie zrozumiałam z tej wypowiedzi prawie nic. Dyrektor dał mi jednak do zrozumienia, że nic więcej mi nie powie i to koniec rozmowy. Gdy wychodziłam, szepnął tylko: "Niech to zostanie między nami." Czyli znów musiałam mieć tajemnice przed swoimi przyjaciółmi, chociaż tego nie chciałam. Ufałam jednak profesorowi Dumbledore'owi i liczyłam na to, że wszystko to wyjdzie na dobre. 

Niekoniecznie Granger///ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz