Mijały dni, tygodnie, a ja myślałam, że zwariuję. Odkąd Umbridge uczy nas Obrony przed Czarną Magią, nie uczymy się praktycznie niczego. Wysłanniczka Korneliusza Knota robiła wszystko, żeby utrudnić życie uczniów, oczywiście pomijając tych okropnych Ślizgonów. Ich niemal wielbiła. Miałam tak bardzo dość, ale stwierdziłam, że będę potrzebna. Zdawałam sobie sprawę, że byłam dopełnieniem Harry'ego i Rona, chociaż ten drugi był trochę mniej inteligentny. Harry się bał, czułam to, gdy mówił o powrocie Voldemorta. Ale byłam pewna, że Zakon Feniksa zapobiegnie najgorszemu, w końcu na jego czele stał sam profesor Dumbledore. Ja sama byłam przerażona, gdy mój przyjaciel opowiadał o swoich snach, zwłaszcza, że niektóre z nich stawały się rzeczywistością. Voldemort wchodził do jego umysłu, więc Harry musiał uczyć się oklumencji.
Działo się tak wiele, a ja co jakiś czas odpływałam myślami w odległe miejsca.
-Słyszeliście o tym, co zrobiła Umbridge? Tak bardzo nas prześladuje, że niektórzy chcieliby porzucić szkołę.- Luna opowiadała nam z przejęciem i paniką o wyczynach tej paskudnej różowej ropuchy.
-Taaak, a pierwszymi, którzy stąd uciekną, będziemy my.- George i Fred uśmiechnęli się w tym samym momencie. To, co robili było czystym szaleństwem. Mimo tego, bardzo ich lubiłam. Gdy zawiadomili o swojej planowanej ucieczce, zaśmiałam się. To chyba nie było możliwe. Robili wiele, ale na to by się nie odważyli. Póki opiekę nad nami sprawował profesor Dumbledore, nie mogło się stać nic złego. A jednak te lepsze dni w którymś momencie odeszły, a Wielki Inkwizytor Hogwartu stał się ropuchowatym dyrektorem całkowicie niezasługującym na to stanowisko.
-Nie mówcie tak głośno, nie wiadomo, co znów wymyśli ten wredny babsztyl.- Warknął Ron. Reakcje na jego komunikat były różne, chociaż większość zaczęła się śmiać.
-Przykro mi to stwierdzić, ale tym razem to Ronald może mieć rację.-Westchnęłam zrezygnowana.-Nikt nie wie, czy Dolores nas nie podsłuchuje.- Każdy wieczór spędzaliśmy na rozmowach o tym, co dzieje się w Hogwarcie i poza nim, a działo się naprawdę dużo.
-A gdzie jest Harry?- Usłyszałam nieśmiały głos Ginny. Rozejrzałam się po dormitorium. Faktycznie, nigdzie go nie było.
-To ja pójdę sprawdzić, może poszedł spać.- Powiedział Ron, po czym podniósł się z fotela. W tym momencie do pokoju wspólnego wpadł przerażony Harry, zakrywając ręką bliznę. Podeszłam do niego, a on, domyślając się, co chcę sprawdzić, odsłonił błyskawicę na swoim czole. Znak, który pozostawił Voldemort był krwisto czerwony i wyjątkowo rzucał się w oczy.
-Znowu coś się dzieje! On kogoś zabije!- Harry'emu pojawiły się łzy w oczach. To był dość niespotykany widok, więc zrozumiałam, że chłopak dobrze wiedział, kogo Voldemort chce uczynić swoją ofiarą. Inni tego nie spostrzegli. Dlatego to ja przytuliłam go, niby chcąc go pocieszyć. Gdy byłam odpowiednio blisko, spytałam "Kto?". Ale chyba nie chciałam znać odpowiedzi. Smutne oczy Harry'ego przeniosły się na Ginny. Ale przecież ona była tu bezpieczna, więc o co chodziło?
-Później.- Powiedział Harry, po czym usiadł obok Rona. Rozpoczęli niezwykle interesującą rozmowę na temat nowych smaków fasolek Bertiego Bott'a. Ich wymiana zdań była tak fascynująca, że razem z Ginny stwierdziłyśmy, że pójdziemy już spać.
Nie wiedziałam jednak o tym, co miało stać się w nocy, a wydarzenie to było mrożące krew w żyłach. I nie wiem, jak to wyjaśnić, ale spróbuję tego dokonać. Muszę postarać się dokonać cudu i uratować od śmierci kilka bliskich mi osób.
CZYTASZ
Niekoniecznie Granger///ZAWIESZONE
FanficFanfiction dla Potterheads, pisane oczami Hermiony ♥ A wszystko zaczęło się w chwili, gdy brązowowłosa nastolatka zaczyna zastanawiać się, jakie to szczęście, czy też nieszczęście mieli jej rodzice, gdy urodziła im się córka- czarownica. Akcja rozpo...